***
Podał jej butelkę i spojrzał na dziewczynę. Milczała skubiąc
etykietę. Musiał wreszcie dowiedzieć się co się z nią dzieję, dlaczego zamyka
się w swojej skorupie, dlaczego nie pozwala sobie na wpuszczenie kogokolwiek do
tego jej zamkniętego świata.
-Co się dzieje Jessie,
czego mi nie mówisz?
-Nic się nie dzieje..
Upiła łyk piwa i wyciągnęła
papierosy.
-Mówiłaś że już nie
zapalisz.
-Taylor proszę odpuść mi
dzisiaj.
-Dlaczego nie jesteś z rodziną,
przecież to święto Dziękczynienia, powinnaś..
-Nie odpuścisz prawda?
Dlaczego tak ci zależy, dlaczego zależy ci żeby mi pomagać?
-Szczerze?
Spojrzała na niego
wyczekująco. Wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze.
-Tu nie chodzi o to że na
siłę chcę ci pomagać.. Jessie gdy zobaczyłem gdzie pracujesz, zastanawiałem się
dlaczego dziewczyna, która jest jedną z najlepszych uczennic tańczy w barze.
Potem te obelgi pod moim adresem. Wow to było coś, uwierz że pierwszy raz
doświadczyłem czegoś takiego ze strony dziewczyny – zaśmiał się cicho nie
spuszczając z niej wzroku – z tobą mogę porozmawiać o wszystkim nie musząc się
od ciebie odklejać, chociaż w sumie nie miałbym nic przeciwko..
-Przestań – szturchnęła go
w bok ale kąciki ust same uniosły się ku górze.
-.. Jessie daj mi szansę
udowodnić że jestem w porządku kolesiem, chcę móc wyjść do kina, do pubu a ty
moja droga jesteś odpowiednią partią.
-Jaka przemowa. No proszę,
proszę..
-Dlaczego nie jesteś z
rodziną?
Przygryzła wargę tak mocno,
że po chwili poczuła metaliczny posmak krwi. Pod powiekami zebrały się łzy,
które z całej siły próbowała powstrzymać. Skorupa pękła.
-Bo jej nie mam..
-Ale jak?
-Nie każdy ma raj w domu.
Ja na przykład go nie mam. Mój tata zmarł dziesięć lat temu..
-Tak mi przykro.
-Choroba go wykończyła,
cierpiał – pokręciła głową – To był cudowny mężczyzna, prawdziwy tata.
Kochający, troskliwy, pamiętam że jak byłam mała zabierał mnie na leśne
wędrówki. Pokazywał rośliny, zwierzynę – w pamięci pojawiły się obrazy z
przeszłości, żywe, barwne, jakby sprzed kilku dni a nie lat – dawał mi
wskazówki jak rozpalać ognisko, czy jak przetrwać w lesie.. ale do cholery nie
dał mi wskazówek jak poradzić sobie z życiem i z matką. Kobietą która nigdy nie
pokazała mi co to matczyna miłość, która nawet w dniu pogrzebu taty nie
potrafiła mnie przytulić, nigdy nawet nie zainteresowała się mną. Nie
wspominając że słowo kocham jest dla niej obce. Ją interesuje tylko alkohol i
to z kim się spotykam.. a to z kolei interesuje ją dlatego żeby móc mnie potem
wyzywać od dziwek, puszczalskich albo żeby móc wyżyć się na mnie jak na worku
treningowym za wszystkie swoje niepowodzenia.
Słowa wypływały z niej
coraz szybciej. A on z każdym wyrazem, był coraz bardziej zszokowany.
-.. oto moje pieprzone
życie. Wiesz dlaczego tam tańczę? Bo to dobry pieniądz. To jest tylko taniec. A
ja marzę żeby wyrwać się z tego mojego piekła.
-Jessie.. ja nie
wiedziałem.. przepraszam..
-Nie masz za co
przepraszać, to nie ty mi je zgotowałeś – odpaliła kolejnego papierosa i na
twarzy pojawił się wymuszony uśmiech – no cóż, człowiek potrafi się
przyzwyczaić do wszystkiego. Wybacz za wspaniałą historię na święta.
-To ja przepraszam że
naciskałem, martwiłem się..
-Nie musisz, umiem o siebie
zadbać.
-W to nie wątpię, ale lubię
cię.. naprawdę cię lubię dlatego się martwię.
-Dzięki.. – wypuściła z ust szary dymek i spojrzała na
chłopaka – Taylor.. dlaczego tak rzadko tu przyjeżdżasz?
-To znaczy?
-Twoja mama mówiła że
starasz się jak najmniej czasu tu spędzać, dlaczego? Przecież masz cudowną rodzinę,
wspaniały dom..
-Wracają wspomnienia –
przerwał jej – o których chciałbym zapomnieć.
-Mam cię ciągnąć za język
czy sam mi powiesz?
Uśmiechnął się spuszczając
głowę. Nie chciał nikomu mówić. Z tym że Jessie nie była nikim, była jego
najlepszą koleżanką, nawet śmiałby powiedzieć że zalicza się do grona jego
przyjaciół.
-To było jakieś osiem lat
temu.. – wyciągnął papierosa i zapalił.
Dziewczyna posłała mu
gniewne spojrzenie ale nie przerwała. Wpatrywała się w jego poważną twarz.
Niewiele było momentów gdy tak właśnie wyglądał.
-… już wtedy miałem
problemy z laskami – ciągnął dalej – zacząłem spotykać się z Annie ale że byłem
dzieciakiem, więc nie było mowy o jakiś miłostkach. Po prostu takie.. no nie
oszukujmy się, chciałem wreszcie mieć za sobą pierwszy raz. Gdy mi się udało,
zerwałem ten nasz związek. Uczepiła się mnie do tego stopnia, że powiedziałem
jej parę przykrych słów.
Zamilkł na chwilę po czym
westchnął.
-.. próbowała popełnić
samobójstwo. Odratowali ją, ale do dzisiaj nie mogę sobie tego wybaczyć. Może
to dziwnie zabrzmi, ale wjechało mi to na psychikę. Gdybym może wtedy trochę
lepiej ją potraktował, gdybym nie powiedział jej tylu niemiłych słów i nie
zrobił tego co..
-Taylor przestań.
Obwinianie się nic ci nie da, poza tym nie jest twoją winą to że wszystkie
dziewczyny szaleją na twoim punkcie.
-Nie wszystkie Jessie –
uśmiechnął się zadziornie – na ciebie mój czar nie działa.
-Bo ja jestem pokręcona,
bywa – wzruszyła ramionami – Nie możesz się tym zadręczać. Masz wspaniałych
rodziców, brata. Wiesz ile ja bym dała żeby mieć to co ty? Widziałam wyraz
twarzy twojej mamy gdy mówiła że tak rzadko ich odwiedzasz. Nie możesz im tego
robić.
-Ja o tym wiem, ale widać
jestem równie pokręcony jak ty.
-Nawet bym się nie zdziwiła
tym faktem. Kiedyś możesz żałować swojej decyzji.
-Wiem.. tylko czasami jest
tak że mimo iż czegoś bardzo chcesz nie potrafisz tego zrobić albo się temu
postawić.
Jessie doskonale wiedziała
jak to jest mieć takie odczucia.
***
Taylor
leżał w łóżku przewracając się z boku na bok. Coś wyraźnie go trapiło. Spojrzał
na zegarek stojący na nocnej szafce. Dwadzieścia po pierwszej. W głowie jedne
myśli zagłuszały drugie robiąc okropny harmider. Starał się jakoś je uciszyć,
poukładać jak się układa książki na półce, ale nie przyniosło to pożądanego
rezultatu. Tyle rzeczy dzisiaj się dowiedział, tyle sekretów zostało wyjawione.
I wciąż kołaczące się słowa dziewczyny, mój
tata umarł.. cudowny człowiek.. matka traktuje mnie jak worek treningowy..
tańczę żeby zarobić i się stąd wyrwać..
Zaraz, zaraz. Co????
To wszystko dotarło do
niego jakby nagle trafił go piorun. Nie zważając na swój ubiór wyskoczył z
łóżka. Musiał mieć pewność. W zasadzie już ją miał ale była jeszcze nadzieja że
to tylko jego chore domysły. Idąc szybkim krokiem przez hol modlił się w duchu
by to wszystko okazało się urojeniem.
Wparował do jej pokoju
nawet nie pukając. Spała. Przykucnął przy jej łóżku.
-Jessie.. obudź się.
Mruknęła coś niezrozumiale
ale nic więcej. Delikatnie potrząsnął ją za ramię.
-Jessie.
Tym razem się obudziła.
Wyskoczyła z łóżka jak oparzona.
-Higgins do cholery co ty..
-Jessie czy to twoja matka
tak cię ostatnio urządziła? – warknął.
Zamarła. Wpatrywała się w
niego z szeroko otwartymi oczami. Mimo że w pokoju panował mrok oświetlony jedynie
delikatnym blaskiem księżyca, doskonale widziała jego zmarszczone czoło.
Wyglądał jak chmura gradowa.
-A jakbym spała nago?
-Odpowiedz mi. To nie był
żaden płyn prawda?
Spuściła głowę. Po chwili potrząsnęła
nią. Przysiadł na łóżku. Najwidoczniej nie miał zamiaru wyjść.
-Dlaczego mnie okłamałaś?
-A co miałam powiedzieć, co?
– zapytała oschle.
-Najlepiej prawdę.
-Ty też miałeś swoje
tajemnice. Są rzeczy o których się po prostu nie mówi.
-Jessie ale ty cierpisz,
coś trzeba z tym..
-Nie Taylor, to są moje
sprawy.
-Jak możesz tak mówić?
Przecież..
-Nie – ucięła krótko
opadając na poduszki.
-Nie mogę Jessie na to
pozwolić – wyszeptał patrząc na nią.
Odwróciła gwałtownie głowę
w jego stronę. Była wściekła. Odrzuciła pościel i wstała. Miała na sobie
koszulkę i spodenki koloru jasnego nieba które, pomyślał że, podkreślały jej
idealną figurę, ale to nie było w tym momencie najważniejsze. Patrzył jak
wyciąga z szafy torbę. Był zaskoczony, zdziwiony jej zachowaniem czego nie
starał się ukryć.
-Co ty robisz?
-Pakuję się, nie widać? –
wysyczała.
-Chyba zwariowałaś.
Zerwał się na równe nogi
wyrywając jej z rąk torbę. Stali naprzeciwko siebie mierząc się wzrokiem. Żadne
nie miało zamiaru odpuścić.
-To ty zwariowałeś. Nie
masz prawa pakować się w moje życie. Rozumiesz? Nie masz prawa. Żałuję że ci
cokolwiek powiedziałam, gdybym wiedziała że tak się będziesz zachowywać nie
zaufałabym ci.
-Dziewczyno martwię się o
ciebie.
-Oddaj mi torbę.
-Nie.
-Higgins – warknęła – oddaj
mi tą cholerną torbę. Jadę do domu.
-Nigdzie nie jedziesz.
-Ja chyba śnię. Myślisz że
wszystko ci wolno? Myślisz że będąc najpopularniejszym możesz wpieprzać się w
nie swoje sprawy? – z nerwów była bliska płaczu i zdawała sobie sprawę z tego
że dłużej nie powstrzyma łez – że wszystko będzie tak jak ty chcesz? Nie
zbawisz świata.
Głos jej się załamał.
Poczuła ogromną kluchę w gardle utrudniającą powiedzenie czegokolwiek. Spod
powieki wydostały się niekontrolowane już w tym momencie łzy i spuściła głowę.
Poczuła nagle jego ramiona obejmujące ją. Chciała go odepchnąć, ale nie znalazła
w sobie na tyle siły by to zrobić. Rozpłakała się. Bezsilność wzięła nad nią
górę. Delikatnie gładził ją po włosach pozwalając by się wypłakała, by w pewien
sposób sobie ulżyła.
-Nie chciałem cię urazić.
Przepraszam.
Nie potrafiła mu
odpowiedzieć więc milczała. Dopiero po dłuższej chwili odsunęła się. Przetarła
dłonią mokre od łez policzki i spojrzała na niego.
-Mógłbyś nie nawiedzać mnie
więcej w nocy w samych bokserkach?
-Wybacz nie miałem czasu
się ubrać.
Wręcz usłyszała w jego
głosie uśmiech. Wcale nie musiała widzieć jego twarzy by to stwierdzić.
-Masz szczęście że byłam
ubrana.
-Nazywasz to szczęściem? –
parsknął śmiechem – nazwałbym to pechem.
-Za dużo filmów się
naoglądałeś wiesz?
-Zostaniesz?
-Nie.
-Jessie naprawdę cię
przepraszam, traktuję cię jak przyjaciółkę, zależy mi na tobie. Więc nie dziw
się że dostałem białej gorączki jak połączyłem fakty..
-Taylor od zawsze byłam
sama, nie potrzebuję przyjaciół – odwróciła się zrezygnowana i wolnym krokiem
podeszła do łóżka. Przysiadła na skraju. Usiadł obok niej.
-Nie jesteś sama, masz
mnie..
Milczała. Ważyła w myślach
słowa wypowiedziane przez chłopaka. Z jednej strony nie chciała go, chciała by
jej życie było takie jak do tej pory, wytrzymywała jedynie dzięki myśli że to
tylko dwa lata, dwa lata z matką. A z drugiej strony całkowita przeciwność.
Chciała móc komuś się wyżalić, móc pogadać, przytulić się, zrzucić chociaż
trochę ciężaru na barki kogoś innego.
-Ubierz się – wyrwało ją
nagle z zamyślenia – coś ci pokażę. Tylko ubierz się ciepło.
-Zabierasz mnie na spacer w
nocy? Oszalałeś? Przecież jest około 4
stopni.
-Doskonale wiesz że do
normalnych nie należę. To nie będzie taki typowy spacer. Nie pożałujesz.. za 10
minut wrócę. Wystarczy ci tyle czasu?
-Będziesz się do mnie
przystawiać? Bo nie wiem czy mam sobie ogolić nogi.
-Rozbrajasz mnie Hawks. W
jednym momencie chcesz mnie zabić, w drugim proponujesz coś takiego?
-Niedoczekanie twoje.
-Za dziesięć minut u
ciebie.
Wyszedł nie czekając na
odpowiedź. Wciąż się wahała. Powinna wracać do domu a nie urządzać sobie jakieś
przechadzki w środku nocy. Jej wzrok padł na stojącą nieopodal torbę. Powoli
podeszła do niej i mechanicznie wyciągnęła dresy. Sama dokładnie nie wiedziała
czego chce, ale była ciekawa co też chce pokazać jej Taylor.
Jej kolega? Przyjaciel?
Pewnie jedno i drugie. Naciągała na siebie spodnie z dudniącymi w jej głowie
słowami ‘nie jesteś sama.. masz mnie..’
. Miała przyjaciela. Nie wierzyła swoim myślom, nie dopuszczała ich do
rzeczywistości. Była tak pochłonięta wywodami na temat tego jakże nieznajomego
dla niej uczucia że nie zauważyła opartego o drzwi chłopaka. Uśmiechał się na
widok dziewczyny stojącej na środku pokoju, z nogą w jednej nogawce, druga
naciągnięta była do kolana. Widać było że intensywnie nad czymś myśli.
-Długo będziesz tak stać? –
odezwał się w końcu.
Odwróciła się gwałtownie i
straciła równowagę. Runęła jak długa na podłogę znikając za łóżkiem. Prawie
podbiegł do niej ze zmartwionym wyrazem twarzy i oniemiał. Leżała na podłodze
chichocząc. Doprawdy uroczy widok.
-Mówiłam ci że potrafię na
prostej drodze zrobić sobie krzywdę.
-To dobrze że będę mieć cię
na oku.
-Masz teraz i z jakim
rezultatem?
Pomógł jej się podnieść i
spojrzał na jej ubiór. Idealnie dopasowany piankowy kostium. Zastanawiał się
nawet przez chwilę jak to możliwe że nie została modelką. Miała nietuzinkową
egzotyczną urodę, piękne szmaragdowe oczy z otaczającymi je długimi rzęsami. Do
tego jej figura i długie nogi. Poezja nie dziewczyna.
-Nie będzie ci w tym zimno?
-Testowałam go w gorsze
dni.
-To idziemy.
Wyszli na taras i Jessie
spojrzała na niego. Zaciągnął się chłodnym powietrzem.
-Koniec wycieczki?
-Będziemy skakać.
-Nie możemy wyjść drzwiami?
-Nie byłoby w tym takiej
frajdy – uśmiechnął się i zeskoczył – teraz twoja kolej, skacz.
Zrobiła to. Skoczyła.
Złapał ją zanim dotknęła stopami podłoża. Zapalił latarkę.
-Czuję się jak na jakiejś
tajnej misji. Brakuje tylko czegoś do zakrycia twarzy.
-Mówił ci już ktoś że
strasznie marudzisz?
-Ty, ciągle.
Złapał ją za rękę i zaczęli
iść w znanym tylko i wyłącznie Taylorowi kierunku. Nie cofnęła dłoni, pewnie
nie widziałaby nawet gdzie iść. Zaufała mu. Czuła to ciepło, którego brakowało
jej od dawien dawna. Szli nie wiele rozmawiając. Po prostu szli. Nie widziała
wiele, wszystko pokrywała czerń, głęboka, pochłaniająca. Na myśl przyszły jej
oczy Taylora. Ten sam kolor. Weszli wreszcie gdzieś na otwartą przestrzeń.
Słyszała wodę ale jej nie widziała. Przeszli przez niewielką skałę i jej oczom
ukazał się obraz jakiego jeszcze nie widziała. Wielkie jezioro otoczone ciemnymi
drzewami i krzewami niewidocznych o tej porze nocy. Blady księżyc odbijał się w
delikatnie falującej wodzie tworząc niesamowitą scenerię. No i towarzyszki
księżyca. Gwiazdy. Wisiały nisko jakby chciały dostrzec w tafli swoje piękne
odbicia.
Skierował na nią światło
latarki i uśmiechnął się.
-Warto było?
-Zgaś to – przeszła kilka
kroków starając się zobaczyć po czym stąpa.
-Chodź, tam dalej jest
miejsce do siedzenia.
Po chwili znaleźli przy
brzegu duży konar i usiedli. To miejsce ją zauroczyło. Dosłownie zakochała się
w nim. Nigdy czegoś podobnego nie widziała.
-Zostaniesz?
Milczała nie wiedząc co
odpowiedzieć.
-Nie chciałem żebyś poczuła
się osaczona. Chciałem po prostu żebyś wiedziała że jestem.
-Dzięki.
-Nie uważam się za
najpopularniejszego..
-..ale jesteś..
-..w takim razie przestań
patrzeć na mnie w ten sposób, jestem zwykłym facetem. Jak długo to trwa?
-Co?
-Ta sytuacja z twoją matką?
-Jakiś czas – wyszeptała
spuszczając głowę.
Nie chciała okazać
słabości, nie chciała się poddać rozważaniom.
-Jak długo? – powtórzył.
-Od śmierci taty..
-Dlaczego nic z tym nie
zrobiłaś?
-Taylor, proszę skończmy tą
rozmowę. To do niczego nie prowadzi. Daj mi się nacieszyć tym momentem.
Odwróciła głowę i spojrzała
przed siebie. Tego jej było trzeba. Ucieczki do najcudowniejszej bajki.
Teraz to ja musze zapalić...ileż tu emocji! Najpierw poddenerwowanie ich wyznaniami, przejęcie gdy Taylor wbiegł do pokoju Jessie, potem to już miałam beke a na końcówce się rozczuliłam dodatkowo. Igrasz moimi uczuciami jak choragiewką na wietrze, cudowne opowiadanie - normalnie rozpływam się... :D Uwielbiam Cię! xD :*
OdpowiedzUsuńYasha ma rację ten rozdział to takie skupisko skrajnych emocji... Wiesz dobrze że się łatwo rozczulam chytrusie ty chcesz żebym płakała! I prawie ci się udało! Cholera zaraz będę potrzebować chusteczek... Można znać tą historię i nadal się rozczulać i za to moja droga ja cię ubóstwiam! :*
OdpowiedzUsuńZ rańca samego tak dręczyć biedną, chorą Reneé taką ilością emocji? Oj, nieładnie... Ale ci wybaczę, bo rozdział cudny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i buziam
~Reneé
A co to ma znaczyć? Dodałaś w piątek. PIĄTEK!? Ja tu już od czwartku rano wyczekuje na nowy rozdzialik, a Ty mnie tak brutalnie męczysz ;D
OdpowiedzUsuńW końcu pojawił się ten rozdział. Uwielbiam go. Szczególnie teksty Taylora strasznie przypadły mi do gustu ;D
-Mógłbyś nie nawiedzać mnie więcej w nocy w samych bokserkach?
-Wybacz nie miałem czasu się ubrać.
LOL LOL LOL LOL
Kocham go.
i tak w ogóle, ciesze się że w końcu Jessie się przed nim otworzyła. W końcu to jeden mały kroczek do przodu;)
Nie no, patrzę i na notce jest zaznaczone że w czwartek dodana...Dziwne.
UsuńJa tu jeszcze wieczorek zaglądałam, i notki nie było o.O
Czyżbym miała już zwidy?
Yasha: rzuć palenie bo niby szkodzi :D dobrze że się rozpływasz heh czyli rozdział przyniósł zamierzone efekty :*
OdpowiedzUsuńNova: trochę płaczu nie zaszkodzi, dobrze że nie jestem fanką tragicznych zakończeń.. chociaż.. do końca jeszcze daleko :D:D:D dziękuję za miłe słowa :*
Renee: przepraszam kochana za męczenie z samego rana :D:D i baaardzo dziękuję za to że czytasz :*
Kuroineko: a widzisz jednak czwartek jeszcze, u Ciebie była już 1 :D.. wiesz że jestem sadystką w stosunku (nie czepiaj się tego słowa) do Ciebie tak jak i Ty do mnie :D:D.. daleka droga przed nimi jak tak się będą poruszać :P buziaaa:*
No niby szkodzi, i niby rzucam ale jak czytam takie rozdziały to całe moje zamierzenie szlak trafia :D A tak przy okazji mnie rozwalił inny tekst:
Usuń-Będziesz się do mnie przystawiać? Bo nie wiem czy mam sobie ogolić nogi.
Hahaha no kur..zapiał, epickie xD Jeszcze mogłaś jej dopisać "bo nie wiem czy mam sobie ogolić nogi dzisiaj czy jutro" a on "jutro to będzie futro" hahahaha xD Boże ale mnie ryje dziś :D Siedze już cicho i z niecierpliwością czekam na następny czwartek ;*
Taylor i Jessi - ich wspólna cecha to taka, że oboje się luubią! I to, że mieli niefajną przeszłość, szczególnie dziewczyna. Cóż mogę dodać, jak w większości zostało powiedziane przez innych? =)
OdpowiedzUsuńJakbym słyszała Happy'ego z FT "Oni się luuuuubią" :D:D
UsuńDzięki za komentarz :*
Cud nie rozdział cud! Oby tak dalej ;*
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję :) w czwartek kolejny rozdział :*
UsuńA tak poza tym to kiedy u Ciebie coś się pojawi?
Pozdrawiam :*
A u mnie kiedy? nie wiem, może jakoś jutro bo kończę pisanie ;)Juuuuuuuupiiiiiiiiii w czwartek! :D również pozdrawiam gorąco ;*
UsuńAhhh.. cóż za piękny, długi rozdział ^^
OdpowiedzUsuńKooocham!!
Opóźniona reakcja Taylora na to, że była bita przez matkę - no wprost boska.
Ogółem.. akcja się kręci i jest git!
Uwielbiam, pisz szybko bo wariuję ^^
Buźka Kochana :*:*
Po prostu brak mi słów! To co napisałaś jest... jest...jest...po prostu powalające ale w ten dobry sposób. Zauroczyłaś mnie tym rozdziałem. On jest tak piękny że aż czułam to co oni! To jest mój najwspanialszy rozdział zakochałam się w nim!
OdpowiedzUsuńAnimka-chan: Ma chłopak refleks :D:D:D ważne że się zorientował hahaa :D Dziękuję za komentarz i miłe słowa :*
OdpowiedzUsuńAlice: cieszę się że Ci się podoba, takie słowa sprawiają że dosłownie rosnę :D:D Dziekuję kochana :**