Dzisiaj krótko.. wręcz bym powiedziała, że bardzo krótko, ale moja wena wyparowała.. siadałam przed kompem i NIC.. pustka.. tłumaczę to kryzysem wieku średniego.
Yasha kochanie zdrowiej szybciutko :*
***
Jessie
przejechała dłonią po spoconym czole oddychając ciężko. Zdołała powyciągać
części z ogromnych pudeł a już jej ciało ogarniało zmęczenie. Była w trakcie
skręcania łóżka gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Z lekkim utrudnieniem
przedostała się przez masę pudeł, kartonów i worków. Otworzyła i zastygła w
bezruchu. Stał przed nią z poważnym wyrazem twarzy. Miała ochotę przytulić się
do niego, pocałować, ale w ostatniej chwili stchórzyła. Spuściła wzrok i wtedy
zauważyła jej walące w zawrotnym tempie serce, widziała jego wyraźny zarys tuż
pod koszulką. Czuła je to fakt, ale nie sądziła że jego widok sprawi że będzie
miała istną tachykardię.
-Cześć..
-Cześć..
Patrzyli na siebie w
milczeniu, nie wiedząc jak się do siebie odezwać, jakby dopiero co się poznali,
jakby nie łączyło ich zupełnie nic. Para obcych sobie ludzi.
-Mogę?
-A tak, jasne.. przepraszam
– przesunęła się wpuszczając go do środka.
Poprowadziła go do kuchni,
jedynego miejsca w całym mieszkaniu, które już było posprzątane i urządzone.
-Napijesz się czegoś?
-Piwa, jeżeli masz..
dzięki.
Podeszła do lodówki i
wyciągnęła dwa piwa. Podała jedno chłopakowi. Między nimi dało się wyczuć
jakieś dziwne napięcie, które pogłębiało się z każdą sekundą. Było tak gęsto,
że niemal można było powiesić w powietrzu siekierę a i tak mało prawdopodobne
byłoby to, że spadnie. Wpatrywał się w nią nie wiedząc co powiedzieć. Chciał
wiedzieć co się stało? Chciał wiedzieć dlaczego? Więc musiał się odezwać.
-Jessie dlaczego uciekłaś?
Zobaczył że się wzdrygnęła.
Widział jak dłonie jej drżą i żałował w tym momencie że zadał to pytanie. Mógł
jeszcze poczekać, no ale palnął bez zastanowienia i teraz czekał na odpowiedź.
-Nie uciekłam..
-Przestań – warknął – list
i szybki wyjazd to nie ucieczka? List to chyba za wielkie słowo..
-Ja..
Co miała mu odpowiedzieć?
Jak sensownie wytłumaczyć? Milczała więc.
-Dobra nie ważne. Twoja
sprawa..
Znów zaległa nieznośna
cisza. Było tak cicho jakby nagle ktoś to wszystko wyłączył. Jakby za
naciśnięciem jednego guzika można było wyłączyć wszystkie dźwięki świata.
Spojrzał na stos pudeł.
-Pomogę ci z tym.. – jego
głos brzmiał już nieco łagodniej, jednak nie patrzył na dziewczynę.
-Nie musisz..
-Chcę.
Zastanawiała się przez
chwilę.
-Pod warunkiem że
zostaniesz na kolacji.
Odwrócił się w jej stronę.
Uśmiechnęła się nieśmiało. Przez ten czas gdy jej nie widział brakowało mu tej
twarzy, tego uśmiechu. Brakowało mu przyjaciółki, o ile mógł chociaż na to
liczyć, na przyjaźń z jej strony.
-Jeśli czegoś nie
przypalisz to..
-A kto powiedział że będę
gotować. Że też w ogóle przyszło ci to do głowy.
Oboje parsknęli śmiechem w
tym samym momencie rozładowując napięcie. Weszli do pokoju dziewczyny i zabrali
się wspólnie za skręcanie łóżka. Po niespełna godzinie jej sypialnia była
gotowa. Uśmiechnęła się na ten widok. Przeszli do kuchni mijając po drodze
pusty pokój.
-Będziesz chciała wynająć
ten pokój?
Zawahała się.
-Raczej.. tak.
Stanęła przy blacie tyłem
do niego. Nie mogła na niego spojrzeć. Nie mogła spojrzeć mu prosto w oczy.
Nadal czuła wstyd a i cała swoboda, którą udało im się odbudować prysła jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
-Jessie tęsknie za tobą..
Gwałtownie podniosła głowę
jednak nadal się nie odwracała. Za to on podszedł do niej i stanął tuż za nią.
Oparł się dłońmi o blat odcinając jej jakąkolwiek drogę ucieczki. Był tak
blisko że bez problemu wyczuła jego zapach.
-Taylor..
-Kocham cię. Przepraszam
ale stało się, nie potrafię dłużej już tego ukrywać.
-Coś ty powiedział?
Powoli odwróciła się. Był
blisko. Bardzo blisko.
-Wiem że uważasz to co się
wydarzyło za błąd ale ja tak nie myślę. Chciałbym cię przeprosić i jednocześnie
prosić byś mi ...
Pocałowała go. To było
spontaniczne, ale pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek na świecie. Poczuła
dłonie Taylora wplatające się w jej włosy. Po chwili odsunął się od niej i
uśmiechnął głaszcząc jej policzek. Zobaczył rumieńce, które uwielbiał. Nie często miał okazję by je widzieć.
-Tęskniłam za tobą.
-Naprawdę?
Skinęła niepewnie głową.
-Jessie.. czy ty coś do
mnie czujesz?
-Ja.. ja..
-Powiedz mi, proszę –
musnął ustami jej usta.
-Zakochałam się do cholery,
dlatego uciekłam.. myślałam że zniszczyliśmy to co między nami było.
Pocałował ją namiętnie i
długo. Każdy pocałunek był przesiąknięty tęsknotą, pożądaniem. Gdy poczuł jej
dłonie próbujące uporać się z guzikiem jego koszuli, wiedział że nie chce
czekać ani minuty dłużej. Uśmiechnął się pod nosem i zaniósł ją do sypialni.
***
Taylor
obudził się nad ranem i zobaczył Jessie nadal wtuloną w jego ramiona. Kąciki
ust same uniosły się ku górze. Jak wtedy gdy pierwszy raz się kochali, z tym
jednak że teraz nadal tu była. Pocałował jej cudownie pachnącą skórę na szyi i
poczuł że drgnęła.
-Śpisz kochanie? –
wyszeptał jej tuż do ucha.
-Mmm.. już nie.. nie
sądziłam że kiedyś usłyszę takie słowa z twoich ust.
Odwróciła się w jego
stronę.
-Często ci tak mówiłem
zwłaszcza ostatnio.
-No tak, ale robiłeś to
wtedy gdy się zgrywaliśmy.
-Bo jak miałem ci
powiedzieć że się zakochałem, ty, która nogami i rękami zapierała się przed
facetami – podparł się na łokciu przyglądając się jej – Jessie muszę ci coś
powiedzieć, powinienem powiedzieć ci o tym wczoraj..
-Wiem o wszystkim..
Był zdezorientowany czego
nie starał się nawet ukryć.
-Ale o czym?
-Wiem o Amber, bo chyba o
tym chciałeś mi powiedzieć..
-Skąd?
-Zora zadzwoniła i
powiedziała o całym zajściu.
-Przepraszam, byłem
wściekły i..
-Nic się nie stało –
przerwała mu – ale nie waż mi się nikogo więcej całować.
-Jesteś ideałem. Moim
ideałem.
-Wiem o tym – uśmiechnęła
się.
-Mogę wynająć ten drugi
pokój?
-Skoro tak wolisz..
Wyślizgnęła się z jego
ramion i wstała. Wpatrywał się w jej nagie ciało z niekłamanym zachwytem. Mógł
śmiało powiedzieć, że był na nią napalony jak na żadną do tej pory i ta myśl
wywołała nikły uśmiech na jego twarzy.
-.. ale nie próbuj nocować
w moim łóżku..
-Czyli mam rozumieć że
bardziej byłabyś skłonna do wynajęcia mi swojego łóżka? – poruszył zabawnie
brwiami w górę i w dół. W górę i w dół.
-Pff.. schlebiasz sobie
Higgins..
Była już ubrana, gdy
wreszcie uraczyła go spojrzeniem. Leżał z założonymi za głowę rękoma, z
lubieżnym uśmiechem na twarzy. Białe prześcieradło, którym był przykryty do
pasa, idealnie kontrastowało z jego opalenizną. I ten jego uśmiech. Uśmiech
który potrafił rozpromienić nawet najbardziej pochmurny dzień. Ten uśmiech
skierowany wprost na nią. Serce nie potrafiło zignorować tego obrazu. Biło jak
oszalałe.
Podeszła do łóżka i
pochyliła się delikatnie muskając usta Taylora. Po chwili znowu wylądowała w pościeli
wpatrując się w czarne jak noc oczy. Odgarnął kosmyk z jej czoła.
-Mogę zostać?
-Wynajmę ci pokój jak
chcesz, ale..
-Jessie nie chodzi mi o
pokój – pokręcił głową – czy mogę zostać z tobą.
-Taylor mam pokręcone
życie.
Powiedziała to tak cicho że
ledwo ją zrozumiał.
-Chcę w nim uczestniczyć.
-Jesteś pewien?
-Jak tego że cię kocham –
pocałował ją.
Gdy się odsunął zobaczył w
jej oczach łzy, które usilnie chciała zachować dla siebie. Ukryć je przed nim.
-Nie płacz Jessie.
-Dawno nie słyszałam tych
słów..
-Teraz będę ci je powtarzać
jak długo będę żyć.
Uśmiechnęła się czując jego
usta na swoich. Przepełniała ją euforia. Dosłownie unosiła się w powietrzu.
Kochała i była kochana. Nic więcej do szczęścia jej nie brakowało, niczego
więcej nie potrzebowała.
***
Minęło kilka dni odkąd Taylor wyznał Jessie miłość, a w
zasadzie odkąd oboje wyznali sobie miłość. Większość czasu spędzali nie
wychodząc z łóżka. Jak już wychodzili to tylko po to by coś zjeść, albo wziąć
prysznic. Chcieli się sobą nacieszyć, tyle ile mogli, tak jakby miały być to
ich ostatnie dni. Tego popołudnia leżeli wtuleni w siebie, nie mogąc przestać
się uśmiechać.
Nie potrafiła nie wpatrywać
się w jego oczy.
Nie potrafił nie wpatrywać
się w jej twarz.
-Nawet nie zdajesz sobie
sprawy jaką miałem na ciebie ochotę – wyszeptał przysuwając ją bliżej.
Poczuł jej piersi delikatnie
ocierające się o jego nagi tors i dosłownie zapłonął. W dodatku posłała mu
takie spojrzenie, że nie mógł się powstrzymać. Przygniótł ją mocniej, chcąc
czuć Jessie każdym kawałkiem swojego ciała.
-Opanuj się Higgins.
-Ja ci się zaraz opanuje –
pochylił się nad nią i pocałował.
W tej samej chwili
usłyszeli dzwonek do drzwi. Spojrzeli po sobie, jednak to zajęło tylko chwilę
jak Taylor wrócił z powrotem do przerwanej czynności. Jego usta błądziły po jej
szyi rozpalając ją od środka. Odchyliła głowę, by poczuć pieszczotę wyraźniej.
Dźwięk dzwonka powtórzył
się.
-Nie otwierajmy – jęknął
patrząc na nią z góry.
-Może to coś ważnego.
Westchnął odsuwając się od
niej. Gdy zakładała swoją bieliznę widziała jego uśmiech. Cały czas ją
obserwował, nawet na chwilę nie odpuszczając. Jakby w momencie, gdy tylko
spuści z niej swój wzrok, ona miałaby się rozpłynąć. Rozejrzała się za bluzką
ale nigdzie jej nie widziała.
-Mam to – uniósł rękę ze
swoją koszulką uśmiechając się lubieżnie – ale nie za darmo.
-Ty podły..
-Dodaj że zakochany.
-Daj mi ją – spojrzała na
niego błagalnie i po chwili uniosła jedną brew – obiecuję się zrewanżować.
Rzucił jej koszulkę ze
śmiechem i pośpiesznie zaczęła ją zakładać. Po minucie już była pod drzwiami,
zastanawiając się kto mógłby ją odwiedzać. Przeczesała włosy ręką, próbując
jakoś je poskromić. Otworzyła drzwi i zaniemówiła.
-Witaj Jessie – kobieta
uśmiechała się wesoło.
I wtedy usłyszała jak drzwi
od sypialni się otwierają. Odwróciła głowę w tamtym kierunku.
-Kochanie kto.. – Taylor spojrzał
na przybyłych gości i zaśmiał się – cześć mamo, cześć tato.
-Przeszkodziliśmy?
Lora przeniosła spojrzenie
z syna na Jessie, która nadal stała kurczowo ściskając klamkę.
-Nie.. nie – Jessie
wreszcie odzyskała głos i wpuściła ich do środka.
Musiała się jakoś wycofać,
żeby coś na siebie ubrać. Nie mogła paradować pół naga przed jego rodzicami. Za
to chłopak niczym się nie przejmował. Ubrany tylko w dresowe spodnie, ze
zmierzwionymi włosami. Prezentował się zapewnie o wiele lepiej niż ona, poza
tym miał prawo przed nimi tak wyglądać. Zniknęła za drzwiami sypialni i po
chwili do nich dołączyła. Zaparzała kawę gdy poczuła jego dłonie obejmujące ją
w talii i oddech tuż przy uchu.
-Kocham cię..
-Mmm, idź już do rodziców
bo zaczynam znowu mieć na ciebie ochotę – wyszeptała.
Uśmiechnął się i odsunął od
niej niechętnie. Parę minut zajęło jej przygotowanie wszystkiego dla gości. Gdy
weszła do salonu, Taylor siedział rozłożony na sofie, rodzice zaś zajęli
fotele. Patrzyli raz na Jessie, raz na syna chyba nadal nie dowierzając temu co
widzieli ani słyszeli. Usiadła obok chłopaka.
-Przyjechałem gdy tylko
zobaczyłem ta umowę – wskazał na papiery wyciągnięte z teczki uśmiechając się w
stronę Jessie – Lora też się uparła żeby cię zobaczyć, tylko nie wiedziałem że
ty tu jesteś..
Taylor oparł się wygodnie i
upił trochę kawy. Na twarzy wypisane miał szczęście, co wywoływało szerokie
uśmiechy na twarzach rodziców.
-A co jest nie tak.. w
ogóle to skąd masz jej umowę najmu?
-To mój budynek.
-Co?? – oboje zareagowali.
-Pięć lat temu kupiłem ten
budynek.
-Czyli na tak wielkie
miasto ja wybrałam pana dom i dodatkowo agencję? – dziewczyna nie kryła
zdziwienia.
-Mówiłem żebyś nie mówiła
do mnie pan.
-Ja wiem ale..
-Mam pomysł – przerwała
matka uśmiechając się znacząco – nie będziemy wam teraz przeszkadzać,
przyjedźcie wieczorem na kolację..
-Mamo..
-Mama ma rację, dawno nas
nie odwiedzaliście. Dajcie się jej wami nacieszyć.
Oboje wstali.
-Dobra, zadzwonię do
Tony’ego – Taylor zrezygnował z dalszego spierania się, bo to i tak nie miało
najmniejszego sensu.
-Cudownie, rodzina w
komplecie.
Jessie uściskała mocno
rodziców chłopaka i zamknęła za nimi drzwi. Oparła się o nie, patrząc na
czarnowłosego. Zmierzał w jej kierunku. Gdy znalazł się przy niej uśmiechnął
się.
-Kiedy się zrewanżujesz?
-Po kolacji?
-Myślisz że tak długo
wytrzymam?
-No skoro nie wytrzymasz
Higgins, to chodź ze mną pod prysznic..
Te ostatnie słowa
wypowiedziała szeptem, tuż przy jego uchu. Przeszył go przyjemny dreszcz, który
dotarł w sekundzie do każdego zakamarka jego ciała.
***
-Na pewno nie jesteś zła,
że zostawiłem cię na pastwę moich rodziców?
Taylor przycisnął ją do
swojego boku, nie zwalniając kroku. Szli w stronę jeziorka, które pokazał
Jessie gdy pierwszy raz ją tu przywiózł. Była nim oczarowana, a teraz ta
wycieczka miała swój cel. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem przypominając
sobie rozmowę z matką chłopaka.
-Dwa osły, no jak dwa osły.
Jessie zaśmiała się. Pomagając kobiecie nie
przestawała się uśmiechać, widząc ją krzątającą się po kuchni i marudzącą,
aczkolwiek szczęśliwą. Przyglądała jej się przez chwilę. Może głupim było
myślenie, że chciała dawać Lorraine szczęście i uśmiech. Nie miała tego w swoim
życiu, bała się że mogłaby nie być w stanie odwzajemniać uczuć, ale przy każdej
wizycie tutaj utwierdzano ją w przekonaniu, iż ma wielkie serce. Ta myśl
rozpierała ją dumą od środka.
-Tyle razy wam mówiłam, i nie tylko ja – pokiwała
jej palcem.
-Musieliśmy sami zrozumieć.
-Tak, tak, w dodatku ślepi.
Tym razem obie parsknęły śmiechem.
-Nikt mi jeszcze nie powiedział, że zachowuję się
jak niewidomy osioł. To miłe.
-Jessie – kobieta nagle spoważniała – dziękuję ci..
za pojawienie się w jego życiu.
Dziewczyna widząc łzy w oczach kobiety, podeszła i
przytuliła ją. Bijące ciepło matki. Szkoda, że nie jej, ale teraz nie miała
zamiaru nad tym się rozwodzić.
Kwadrans
później siedzieli wpatrując się w ostatnie promienie zachodzącego słońca. Jego
dłonie mocno ją obejmowały, wręcz czuła jego serce na swoich plecach, jego
oddech tuż przy uchu. Nic więcej nie potrzebowała. To tak, jakby jedno uczucie
zastąpiło wszelkie niedogodności losu, jakby nigdy nic złego się nie wydarzyło.
-Kocham to miejsce –
wyszeptała wtulając się w niego jeszcze bardziej.
-Tak jak mnie?
-Wiesz że nie możesz się z
nikim i niczym równać.
-Rozmawiałaś może z matką?
-Próbowałam, odłożyła
słuchawkę.
-Przykro mi – pocałował ją
w głowę.
-Powinnam przestać zabiegać
o jej względy, ale to moja mama i jestem jej córką i .. – urwała cicho
wzdychając.
Przez chwilę milczeli.
Każde zatopione we własnych myślach.
-Masz ochotę zostać tu do
jutra?
-Możemy?
-Jeżeli tylko chcesz..
Skinęła głową, uśmiechając
się pod nosem gdy tylko wyczuła na skórze jego ciepłe usta. Była ich
spragniona, tak jak i całego Taylora. Zastanawiała się, jak mogła wytrzymać
tyle bez niego. I faktycznie, jak mogła być tak ślepa na to co do siebie czuli.
Zawsze myślała, że takie rzeczy się wie.
-Jessie.. kocham cię..
Poczuła coś chłodnego tuż
przy palcach, niewielka zmiana temperatury wraz z ciepłym dotykiem dłoni
chłopaka. W pierwszej chwili nie wiedziała czym było to spowodowane, serdeczny
palec został otoczony czymś czego się nie spodziewała. Zaraz potem jej dłoń
uniosła się ku górze i przed oczami miała błyszczący kamień na srebrnej
obrączce.
-Wyjdź za mnie..
Te słowa, ten pierścionek,
serce walące w zawrotnym tempie i suchość w ustach. Wpatrywała się w swoją
rękę, jakby nie była jej własnością, jakby należała do kogoś innego. Milczała.
Milczała tak długo, że Taylor zaczął się zastanawiać, czy aby wybrał odpowiedni
moment, czy nie było za szybko. Czuł jak dziewczyna powoli wyplątuje się z jego
uścisku. Przykucnęła przy nim, nie przestając wpatrywać się w pierścionek.
Niewiele brakowało, by ponaglił ją z odpowiedzią, ale w tym samym momencie co
już miał otworzyć usta, Jessie przeniosła na niego swój wzrok.
-Jest przepiękny..
-Wiesz, że to żadna
odpowiedź?
Uśmiech jaki w tym momencie
jej posłał, sprawił, że na chwilę jej serce stanęło. Nie wytrzymała. Dosłownie
powaliła go na piasek, śmiejąc się głośno. Ich usta spotkały się w pocałunku
przepełnionym miłością i dzikim pożądaniem. I nagle przestała. Uniosła się
delikatnie na łokciu.
-Taylor jesteś pewien?
-Kochanie powtarzasz się.
możemy wziąć ślub choćby i jutro, jeżeli to miałoby cię przekonać.
-Jutro? Zwariowałeś?
-O tak Jessie, zwariowałem,
na twoim punkcie.
Tym razem nie miał zamiaru
nawet na chwilę pozwolić jej przerwać pocałunku, a ona nawet nie chciała tego
robić.