***
Jessie trzymała w dłoniach kubek z gorącą herbatą nie
odsuwając go od ust. Zapatrzyła się na okno, na widok znajdujący się tuż za
szybą. Parapet okupowały dwa szarobiałe ptaki zażarcie walczące o kawałek
skórki od chleba. Wyglądało to dość komicznie, jakby się kłóciły. Szczebiotały
napuszając swoje jasne piórka i najwidoczniej żaden nie miał zamiaru odpuścić.
Przyjemny widok. W przeciwieństwie do panującego w domu bałaganu. Jeszcze
wczoraj kuchnia błyszczała czystością, a dzisiaj? Westchnęła. Usłyszała dźwięk
otwieranych drzwi i odwróciła głowę od okna. Nie miała ochoty spotykać się z
matką, ale teraz już przed tym nie ucieknie. Serce waliło jej jak oszalałe,
zastanawiając się czy matka obudziła się w dobrym humorze. Zanim kobieta weszła
do pomieszczenia Jessie usłyszała głośne przeklnięcie i zobaczyła turlającą się
po podłodze pustą butelkę. Widocznie matka nie zauważyła jej tuż pod drzwiami
swojej sypialni. W końcu zobaczyła kobietę.
-Dzień dobry – Jessie
siliła się na normalny ton, mimo że nerwy miała napięte do granic możliwości.
Usłyszała tylko prychnięcie
pod nosem. Matka przeszła przez całą kuchnię i zatrzymała się przy lodówce.
Otworzyła ją po czym zamknęła z niezadowoleniem.
-Miałaś zrobić zakupy.
-Dopiję herbatę i..
-Trzeba było wstać
wcześniej – warknęła przerywając jej zdanie – nawet do tego się nie nadajesz..
Zabolało ją, chyba bardziej
niż każdy cios, który matka niejednokrotnie na niej wypróbowywała. Wolała się
nie odzywać. Kobieta mówiła coś ale Jessie przez tyle lat wyuczyła się zamykania
na raniące ją słowa. To tak jakby w chwili padania słów z ust matki, mózg
Jessie się wyłączał. Chyba tak mogła to określić. Nieraz było ciężko ot tak się
wyłączyć, ale już niewiele jej zostało do perfekcji. Zastanawiała się czy można
było nazwać perfekcją cokolwiek w tak chorych uczuciach jakie okazywała jej matka,
no ale lepsze słowo nie przyszło jej do głowy.
-..jak tak dalej pójdzie,
będę utrzymywać cię do śmierci.
Dotarło do niej kilka słów
i wstała.
-Pójdę na zakupy.
Nie czekając na jakąkolwiek
reakcję skierowała się wprost do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i
oparła się o nie z głuchym westchnięciem. Nie było tak źle. Przebrała się
najszybciej jak tylko umiała i po chwili zaciągnęła się świeżym powietrzem.
Gdyby mogła nie wracałaby już do tego miejsca. Gdyby mogła, gdyby chciała. Sama
nie wiedziała jakie określenie najlepiej pasowałoby do sytuacji, w której była.
Nie ważne jaka była matka, to wciąż była jej jedyna rodzina. A z drugiej strony
powinna w końcu się jej postawić, powiedzieć dość, ale nie potrafiła.
Rozejrzała się. Postanowiła
odizolować się od myśli o matce. Chciała cieszyć się tym dniem. Chłodnym ale
przyjemnym.
Znajdowała się w jednym z marketów w centrum miasta.
Niewielki, jasny i duszny jak na ten dzień, ale innego wyboru zbytnio nie
miała. Tylko tutaj mogła kupić wszystko czego jej było potrzeba, żeby matka
dała jej choć na chwilę spokój. Stała przy ścianie gdzie na całej długości
mieniły się najróżniejszymi kolorami dorodne owoce i warzywa, wybierając właśnie
pomiędzy dwoma odmianami pomidorów gdy poczuła czyjeś dłonie zasłaniające jej
oczy i oddech tuż przy uchu.
-Zbyt duża ilość perfum –
zaśmiała się.
Odsłonił jej oczy i powoli odwróciła
się w stronę zaskoczonego chłopaka. Wąchał swoją bluzę niezrażony
przechodzącymi obok ludźmi, którzy przyglądali mu się z nieskrywanym politowaniem
i zdziwieniem. Facet obwąchujący się w towarzystwie dziewczyny to dość
niecodzienny widok nawet jak dla nich.
-Naprawdę aż tak czuć?
-Żartuję sobie – poklepała
go po ramieniu.
-Hawks, przez ciebie robię
z siebie idiotę.
-Powstrzymam się od jakiejś
celnej uwagi.
-Skąd wiedziałaś że to ja.
-No wiesz – wsadziła w
końcu do koszyka czerwieńszą odmianę pomidora – mam w mieście tylu przyjaciół i
kolegów, że ciężko było nie zgadnąć.
-Mama kazała cię ucałować..
-Chyba tego nie zrobisz –
spojrzała na niego ze zmarszczonym czołem robiąc krok do tyłu.
-Wręcz się do tego palę,
nie widać? Chociaż..
-Higgins!
-Masz plany na popołudnie?
-Tak. Naukę.
-Może wpadniesz na obiad,
pouczymy się razem.
-Podziękuj mamie za
ucałowania i pozdrów ją serdecznie – zignorowała jego ofertę próbując go
wyminąć.
-Więc jak?
-Co?
-Dobrze wiesz co. Przyjedź.
Usłyszeli telefon chłopaka
i Taylor spojrzał na wyświetlacz.
-Tony.
-Pozdrów go.
Odebrał nie spuszczając z
dziewczyny wzroku. Wybierała pieczywo nie zainteresowana tym co się działo
naokoło.
-No co tam?
-Jesteś w domu?
-Nie, jestem z Jessie w
sklepie.
-Wpadnę za godzinę, może
spotkamy się w trójkę?
-Zobaczymy. Narazie.
Rozłączył się i uśmiechnął
do Jessie.
-Zawieź zakupy, zrób to co
masz zrobić i przyjedź do mnie. Tony wpadnie za jakąś godzinę, dwie. No nie daj
się prosić. Potem się pouczymy.
-Czy jak obiecam się
postarać to dasz mi wreszcie święty spokój? – uśmiechnęła się delikatnie.
-Myślę że tak.
-To mi nie wystarczy,
potrzebuję twojego słowa.
-Ufasz mi aż tak? Moje
słowo ci wystarczy?
-Zaufałam ci ale naprawdę
zastanawiam się czy nie zrezygnować z tego postanowienia, bo doprowadzasz mnie
do furii.
-Nie będę, jeżeli
przyjedziesz.
Wyminęła go ostentacyjnie,
uśmiechając się do siebie. Obejrzał się za nią.
-Będziesz?
W odpowiedzi pomachała mu
tylko dłonią, nawet na niego nie patrząc. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale
nie miało to najmniejszego sensu, bo i tak zrobi to na co będzie miała ochotę.
Pokręcił głową i skierował swoje kroki na półki ze słodyczami.
***
Siedziała na sofie ramię w ramię z Tony’m oglądając zdjęcia
ze świąt. Pierwsze zdjęcia od dawien dawna, na których była ona sama w
towarzystwie cudownych ludzi. Ludzi, którzy sprawili że cała gorycz, a
przynajmniej jej większa część wyparowała. Spojrzała na chłopaka, nie mogącego
przestać się śmiać ze zdjęcia Taylora. Nadal było to dla niej dziwne uczucie,
że nie tylko Taylor wtargnął w jej życie jak burza, ale pociągnął za sobą
rodzinę. Swoją rodzinę.
-Może namówisz Taylora żeby
pojechał ze mną posurfować? Mogłabyś wybrać się z nami?
-Taylor pływa na desce? –
spojrzała na niego zaskoczona nawet tego nie ukrywając.
-Nie wiedziałaś? Myślałem,
że ci powiedział albo chociaż widziałaś puchary..
-Puchary widziałam, ale
jakoś nie weszliśmy na ten temat.
-Od dobrych sześciu lat nie
pływa. Odkąd.. – urwał nagle.
-Chodzi o Annie?
-To ty wiesz? Skąd..?
Powiedział ci??
Skinęła głową widząc
zdziwienie na twarzy chłopaka.
-Naprawdę ci powiedział? Jesteś
jedyną dziewczyną, której o tym wie, w sumie to jesteś jedną z niewielu
wiedzących o całej tej sprawie. Może chociaż ty go namówisz do surfowania, był
w tym dobry i..
Nie dokończył bo usłyszeli
jak drzwi do mieszkania się otworzyły i stanął w nich zmachany Taylor. W ręku
trzymał butelkę czerwonego wina uśmiechając się przy tym zwycięsko, jakby co
najmniej stoczył o nią niezłą wojnę.
-Teraz możemy zacząć robić
obiad.
Przeszedł przez salon
kierując się do kuchni. Dwie godziny później siedzieli w jadalni zajadając się potrawką
z wołowiny i Jessie musiała przyznać, że z Taylora był niezły kucharz.
-Lecisz ze mną na Kauai?
-Nie – chłopak spojrzał na
brata i dopiero wtedy dostrzegł, że to nie do niego skierowane było pytanie.
-Kiedy?
On chyba śnił. Tony
proponował przyjaciółce wyjazd na Hawaje a ona pytała się kiedy? Żadnego
zacięcia na twarzy? Żadnych obelg, że co on to sobie wyobraża? To było dziwne.
-Za dwa tygodnie z tego co
wiem macie długi weekend, może wtedy?
-Jessie poleciałabyś? –
Taylor dopiero teraz się wtrącił.
-Czemu nie, szkoda że
ciebie nie będzie, no ale myślę że poradzimy sobie bez..
-A kto powiedział że mnie
tam nie będzie?
-Ty, przed momentem..
naprawdę polecisz? Może uda mi się namówić Tony’ego żeby nauczył mnie surfować.
O ile znajdzie czas – spojrzała znacząco na starszego z braci.
-Znajdę, znajdę. Dla ciebie
zawsze.
-Mówiłem? – Taylor zaśmiał
się głośno – już zaczyna roztaczać nad tobą swoje uroki, myśląc że jego czar zadziała.
-Przekona się po czasie, że
wasze vo-do na mnie nie działa.
-Żartujesz. Nasz urok
osobisty słabnie?
-Tony, nie, nie. Jessie po
prostu nie jest normalna, dlatego.. auć.
Dostał w ramię od
dziewczyny i cała trójka zaśmiała się głośno. Chwilę potem zaczęli omawiać
szczegóły wyjazdu.
***
Wylądowali na Kauai Island Airport i od razu
uderzyła w nią ta różnobarwność otoczenia. Zielono brązowe góry, błękitne
przejrzyste niebo, piękna paleta soczystych kolorów dookoła, gwar rozmów i
śmiechów. Taylor patrzył na Jessie uśmiechając się pod nosem. Musiał przyznać,
że cieszył się z tego iż dziewczyna jest tu z nimi, że chociaż w tym przypadku
nie była uparta. Przeszli przez halę i skierowali się do niewielkiej
wypożyczalni samochodów, a po chwili mknęli drogą mając po jednej stronie
pięknie błyszczący ocean, z wielkimi falami. Mijali wysokie palmy, ludzi
niosących pod pachami i kolorowe deski surfingowe. Przez całą drogę milczała
zafascynowana wyspą.
Tony
zaparkował przed piętrowym jasnokremowym domkiem z brązową dachówką, otoczonym
zewsząd bujnie rosnącą pomarańczowym hibiskusem. Do domu prowadził żwirowy
podjazd na którym właśnie się zatrzymali. Wysiedli. Od razu usłyszała szum fal,
rozejrzała się by je zlokalizować ale na nic jej się to zdało. Poprzez kwiaty i
całą tą szatę roślinną niewiele widziała. Wreszcie weszli do środka, tutaj
ściany także były kremowe tak jak i podłoga i wtedy jej wzrok powędrował w
stronę szklanej ściany z wielkimi przesuwanymi drzwiami, ukazujące coś czego
się nawet nie spodziewała. Prawie białą plażę i tak niebieską wodę, że
zastanawiała się czy w ogóle jest wynaleziona nazwa na taki kolor. Szczerze w
to wątpiła.
-Zamknij buzię – usłyszała
głos z prawej strony i dopiero teraz uświadomiła sobie, że ma otwarte usta.
Musiała przekomicznie wyglądać, ale w tym momencie w ogóle się to nie liczyło,
za to liczył się ten widok.
-Jestem w raju..
-Dopiero pokażę ci co
znaczy raj.
-Odczep się.
Taylor zaśmiał się kładąc
torbę na podłogę i rzucając biegiem w stronę plaży, wykrzykując przy tym jakieś
dzikie okrzyki. Po drodze ściągnął koszulkę i nie odwracając się za siebie
zanurkował.
Przeszła przez cały salon z
uśmiechem na twarzy i znalazła się na zewnątrz. Poczuła zapach oceanu tak
intensywny, że zaciągnęła się nim głęboko. Kto by pomyślał, że znajdzie się w
takim miejscu, w dodatku z tą dwójką.
-Chodźcie! Woda jest super!
Spojrzała w stronę z której
darł się Taylor machając do nich zawzięcie.
-Idziesz?
Obejrzała się za siebie.
Tony już stał bez koszulki, z pomarańczowo-białych spodenkach.
-Muszę się przebrać.
-Chodź, pokażę ci pokój.
Chwycił jej torbę i
skierowali się w głąb domu. Na samym końcu korytarza otworzył szeroko drzwi i
puścił przodem dziewczynę. Pokój, tak jak i reszta domu utrzymany był w tej
samej kolorystyce, z podwójnym łóżkiem i długą komodą z jakimś sprzętem
grającym na niej. Ona także posiadała drzwi na plażę, które od razu otworzyła.
-Będę na plaży
księżniczko..
-Ja ci zaraz..
Nie dokończyła, bo Tony ze
śmiechem dołączył do szalejącego w wodzie brata. Zmarszczyła brwi, ale już pod
sekundzie uśmiechnęła się. Nie zastanawiając się długo wskoczyła w żółte bikini
i skierowała się powoli w stronę zachowujących się jak dzieci, dwóch mężczyzn.
Siedzieli
na plaży spoglądając na pomarańcze i czerwienie zachodzącego słońca, wyglądało
to tak jakby wielka, ognista kula starała się ukryć za horyzontem nadając
wodzie kolor szkarłatu. Jakby chciała się schować przed wszystkimi, by dać
szansę swojemu odwiecznemu kochankowi - księżycowi zasiąść na niebie. Woda
delikatnie obmywała ich stopy, wygładzając na swojej drodze drobinki piasku.
Powietrze wokół nich było ciepłe, tak różne od tego w Waco. Spojrzała w punkt
gdzieś za Taylorem i on również powiódł wzrokiem w tamtym kierunku. Oboje
uśmiechnęli się na widok jaki mieli szansę oglądać. Tony uczył pływania na
desce jakąś blond piękność w skąpym bikini.
-Dobrze, że jednak jestem
tu z tobą.
-A to niby dlaczego?
-Kto by się tobą zajmował?
– uniósł jedną brew wywołując u dziewczyny cichy śmiech.
-Cholera a myślałam że
mając dwadzieścia lat nie będę potrzebować niańki, no ale jak widać się
pomyliłam. Ale jedno muszę przyznać, jesteś niezły. To jak idealnie znajdywałeś
fale, to jak utrzymywałeś się na desce.
-Komplement z twoich ust –
zaśmiał się – coś niespotykanego. Jednak to dzięki tobie tu jestem i to dzięki
tobie znowu czułem się wolny, tam w wodzie. Dziękuję.
-Nie ma za co.
Spojrzała z powrotem na
ocean. Przybrał jeszcze czerwieńszą barwę niż przed kilkoma minutami i była
niemal pewna że gdyby weszła do wody to poparzyłaby się. Ocean dosłownie
płonął.
-W całym swoim życiu czegoś
podobnego nie widziałam – wyszeptała.
-Musimy częściej tu
przyjeżdżać.
-Nigdy nie mówiłeś że masz
dom w takim miejscu.
-A zmieniłoby to coś? O
domu na Hawajach mógłbym się szczycić gdybym chciał poderwać jakąś tanią
panienkę. Gdybym wyjechał ci z tekstem na początku naszej znajomości że mam
chatę na Hawajach dostałbym w pysk, bo pewnie dla ciebie oznaczałoby to podrzędny
podryw..
-Pewnie tak – uśmiechnęła
się – teraz jest trochę inaczej..
-Trochę? Ja bym śmiał
powiedzieć, że jest zupełnie inaczej, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
-Myślisz, że tak łatwo nam
poszło? – spojrzała na niego.
-Chodzi ci o krótki czas?
Skinęła głową nie
spuszczając z niego wzroku.
-Czas tu nie gra roli, to
pojęcie względne, które nijak ma się do naszej sytuacji. Na dzień dzisiejszy
śmiało mogę powiedzieć, że jesteś moją przyjaciółką a ja twoim przyjacielem i
wierzę w to, że będziemy nimi do końca.
-Zobaczymy..
Znów zapatrzyła się na
ostatnie promienie znikającego słońca. Chciała zachłysnąć się tym widokiem,
zatrzymać go, bo jutro ten widok zastąpi obraz jej matki.
Bardzo przepraszam za opóźnienie, ale Edward nie mógł czekać :D .. dzisiaj nadrobię wszelkie zaległości :) buziaaaaaa
Czyżbym była pierwsza O.o Jupiiii ^.^ Rozdział znów mnie przygniótł, kobieto ja chce na Hawaje!!! Rozmarzyłam się ... i przyznam że przez moment przeszła mi myśl że Tony będzie podrywać Jessie :O Ale minęło mi to, jestem ciekawa co dalej ale nie moge się wystarczająco nacieszyć tym rozdziałem, jest cudowny :)))
OdpowiedzUsuńJezu, chcę tam być *.* Ej, oddaj mi Taylora i uciekam z nim, oke ? :3
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, słodki, wspaniały ~ !
Aż chcę więcej ~ !
Pisz szybciutko ~ !
Pozdrawiam i buziam
~Reneé
Eeeeeej noooo, to nie fair! ;> Ja też chcę na Hawaję! :D
OdpowiedzUsuńRozdział super.. :P
pozdrawiam Cię gorąco ;*
Zabiję Edwarda! Kazał nam czekać xd Chciałabym być tam z Taylorem mmm albo Tonym *.* Homo nie jestem więc Jessie odpuszczę xd Jak zwykle jesteś niesamowita podobnie jak rozdział :)pozdrawiam skarbie ;*
OdpowiedzUsuńcóż za wspaniały rozdział <33 zakochałam się :) ciesze się że tony znalazł sobie jakoś dziewczynę bo to Taylory ma być z Jessy a nie on! ;p
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam czekam na kolejny rozdział :)
Rewelacja!
OdpowiedzUsuńSytuacja w markecie - padłam xD
Czekam na więcej ^^
Buźka kochana :*:*
Kurde, jak skończyłam czytać rozdział to pierwsze co pomyślałam, to że chcę jechać na Hawaje xD Poważnie! Kto by nie chciał? Popływać wśród tych fal, opalać się na plaży, być otoczoną przez opalonych przystojniaków, zabawiać się wieczorami w dyskotekach... Huhu, mogłabym wymieniać ile wlezie xD Uwielbiam Taylera, polubiłam też Tonego :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie to opisałaś, rozdział był wart czekania ^o^
Pozdrawiam :*
Waaaaa...! Tony! boże i Taylor. Nie wiem o którym marzyć O.o wprowadź jakiś męski, zły charakter bo od tych idealnych ciach mi się w dupie poprzewraca. I oczywiście też lecę na Hawaje. Nie ma co. Dziewczyny, zbieramy kasę i lecimy!!!
OdpowiedzUsuńNihaha. Miałam powiadamiać, więc powiadamiam :D
OdpowiedzUsuńhttp://leave-yourself-behind-you.blogspot.com/
Rozdział pierwszy. Uwaga, uwaga. Miłego czytania.
: D