czwartek, 22 listopada 2012

rozdział *13



***

Wpatrywała się w swoje odbicie, nie poznając zupełnie. Jeszcze kilka dni temu opalała się na najcudowniejszej plaży na świecie, a teraz znowu znajdowała się w Billy’m. Wysokie szpile, siatkowe rajstopy, czarna bielizna i purpurowy obcisły gorset ściskający ją tak mocno, że z ledwością mogła oddychać. Do tego mocny, wyzywający makijaż, długie sztuczne rzęsy przyozdobione fioletowym brokatem i skręcone włosy z wpiętymi fioletowymi, również kręconymi pasemkami.
-Nicky, czy nie da się tego trochę poluźnić?
-Kochanieńka, musimy wyeksponować wszystko co mamy..
Jak na zawołanie, z ust dziewczyny stojącej przed natapirowaną blondynką, wydobył się jęk bólu. Powodem był oczywiście, gorset zawiązywany na jej ciele.
-Sasha nie przesadzaj.
-Nie przesadzam – posłała Nicky gniewne spojrzenie i oparła się o ścianę mocniej zaciskając zęby, pozwalając by dokończyła swoją robotę.
-Dziewczyny to tylko pięć minut, potem wchodzi Anastacia i ściągniemy to z siebie. Jessie, Laura gotowe?
Nie musiały odpowiadać, Laura za to posłała koleżankom uśmiech, strzepując nieistniejące paproszki z soczyście różowego gorsetu.
-Ok – klasnęła w dłonie – wszystkie gotowe, więc czas zacząć przedstawienie.
W czwórkę podeszły do atłasowej zasłony i Jessie uniosła dłoń stojąc w ustalonej pozie.
        
Taylor spojrzał na scenę. Światła zostały przygaszone by po chwili rozbłysnąć za kotarą ukazując cienie dziewczyn. Poruszały się delikatnie, dopasowując do muzyki. Światło zgasło i zaraz znowu zaświeciło, tym razem przy dwóch równoległych podestach, oświetlając migoczącym światłem cztery różnokolorowe krzesła. Teraz widział je idealnie, widział Jessie i uśmiechnął się. Razem z jedną z dziewczyn przeszły na jedną stronę, dwie kolejne znalazły się po drugiej stronie. Tańczyły, poruszając się tak jakby układ znały od urodzenia, jakby nie sprawiało im to żadnych trudności. Sama naturalność i sexapil. Tylko w taki sposób mógł określić to co działo się na scenie. Zewsząd dało się słyszeć gwizdy i krzyki napalonych facetów, jednak one zdawały się tego nie dostrzegać. Uśmiechały się, wykonując coraz to bardziej trudniejsze figury.
-Poproszę ją o rękę – usłyszał głos próbujący przebić się przez dźwięki muzyki i gwizdy znajdujących się w środku.
-Spróbuj szczęścia – zaśmiał się nawet nie odwracając głowy.
-Żebyś wiedział że spróbuje, z tobą jest naprawdę coś nie tak. Jak ty się powstrzymujesz przy takiej dziewczynie.
-Tony kretynie, nie wszystko kręci się wokół sexu, tak jak u ciebie – zmierzył go wzrokiem.
-Jestem najnormalniejszym w świecie facetem.. w przeciwieństwie do ciebie najwidoczniej.
Nie odpowiedział, bo rozmowa z bratem na temat sexu nie należała do jego ulubionych. Za to Tony mógłby dniami i nocami mówić tylko o jednym. Znów zapatrzyli się na tańczącą Jessie. Nagle skądś z góry zaczął sypać się brokat, skrzący w świetle lamp. Dziewczyny dosłownie błyszczały, skąpane w skrzących się miliardami kolorów drobinkach. Tony zagwizdał czym wywołał uśmiech na twarzy Taylora. Utwór się skończył, światła zgasły i już po kilku minutach pojawiły się dwie tancerki przyklejając się do rur. Kwadrans później zobaczył ją wychodzącą z garderoby i nie odwracając się w stronę brata ruszył w jej kierunku. Stanęła przy barze, zamawiając coś do picia.
-Hawks jeszcze kilka takich tańców i będę musiał tu z bronią przyjeżdżać..
Odwróciła się gwałtownie.
-Idioto nie strasz mnie, wiesz że mam niekontrolowane odruchy – zaśmiała się opierając o bar – co ty w ogóle tu robisz?
-Wpadliśmy z Tony’m na drinka i potrzebuje podwózki.
-Z Tony’m?
-Jest tam – wskazał głową na mężczyznę, który gwizdał klaszcząc zawzięcie, pokręcił głową z rezygnacją – on się chyba nigdy nie zmieni. Więc jak? Podwieziesz mnie?
-Jak zaprosisz mnie na coś do jedzenia. Już czuję się głodna, a muszę z pół godziny poczekać na Billy’ego, żeby odebrać kasę.
-Jasne, zabiorę cię na romantyczną kolację.
-Wypchaj się Higgins.
Wyminęła go ze śmiechem i skierowała się do stolika przy, którym siedział Tony. Uśmiechnął się na widok dziewczyny.
-Jessie wyjdź za mnie.
-Ciszej, bo jeszcze ktoś usłyszy. Co jest dzisiaj z wami? Ten – wskazała na stojącego za nią Taylora – zaprasza na romantyczną kolację, ty oświadczasz się.
-Potrafimy zaskoczyć co nie?
-I to jeszcze jak, podobał się wam występ?
-Czy się podobał? Właśnie dlatego ci się oświadczyłem.
-Oświadczyłeś mi się przez taniec? – parsknęła śmiechem – a ja myślałam, że zainteresowałeś się mną bo mam genialny umysł i jestem miła..
-No.. tak.. to przecież.. też..
-Jessie cię wkręca głupku – Taylor zaśmiał się, dołączając tym samym do chichoczącej dziewczyny.
-O ty – pogroził jej palcem.
Odwróciła się w stronę baru i zobaczyła właściciela. Chwilę później wychodzili z lokalu zostawiając Tony’ego, który stwierdził, że skoro Jessie odrzuciła jego, jak to określił zaloty, to on popatrzy sobie na inne.
Z nieba spadały pierwsze w tym roku płatki śniegu, które mieniły się w blasku latarni, tworząc śnieżny balet. Wsiedli do auta i dziewczyna od razu włączyła ogrzewanie, by się trochę rozgrzać.
-Myślisz, że odpali?
-Odczep się wreszcie od mojej staruszki.
-Dlaczego nie zmienisz auta?
-Bo.. – spuściła głowę – bo to jedyna rzecz.. jaka została mi po tacie..
Zdębiał. A on jak jakiś niedorozwinięty kretyn ciągle zaśmiewał się ze stanu w jakim jest samochód. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał. Kretyn.
-Nie wiedziałem, przepraszam.
-Nic się przecież nie stało. To gdzie jedziemy?
-Przy jeziorze Somerville jest mały bar Popeye. Serwują tam świetne hamburgery.
-No tak hamburgery, czego ja się mogłam spodziewać słysząc od ciebie o romantycznej kolacji..
-O wypraszam sobie – uśmiechnął się – potrafię być romantykiem, przypomnieć ci noc nad jeziorem? A poza tym nie będę odsłaniał więcej przed tobą tej mojej strony..
-Bo?
-Bo moją romantyczną naturę pokażę tylko i wyłącznie kobiecie z którą będę.
-Aż nie mogę się doczekać tego byś wreszcie znalazł sobie dziewczynę.
-Aż tak ci ze mną źle?
-Będziesz mniej mnie męczyć wtedy, odetchnę..
-No to teraz dopiero zobaczysz jak mogę męczyć. Przesadziłaś – zaśmiał się głośno nie zważając na zmarszczone brwi dziewczyny wyrażające jedno. Zrezygnowanie.
-Mam cię dość – westchnęła i ruszyła.

Faktycznie, kilka kilometrów dalej zobaczyła podświetlany szyld z wielkim napisem Popeye’s Tavern. Gdy znaleźli się w środku od razu dotarł do nich zapach soczystego bekonu. Przełknęła ślinę, była już naprawdę głodna i teraz mogłaby zjeść dosłownie wszystko co by tylko podstawili jej pod nos. W środku znajdowało się kilka osób, które teraz podniosły głowy na dźwięk otwieranych drzwi, zaraz potem wrócili do przerwanych rozmów. Taylor podprowadził dziewczynę do stolika tuż przy niewielkim grzejniku i zajęli miejsca naprzeciwko siebie. Rozejrzała się. Po jednej stronie wielkie okno ukazujące ciemne jezioro skąpane w nocnym niebie. Po drugiej zaś stronie kilka stolików, bar z długą ladą przy której miejsca zajmowało dwóch mężczyzn w czapeczkach z daszkiem i dorodnymi brzuszkami. Najprawdopodobniej kierowcy, którzy zatrzymali się na kubek gorącej, czarnej kawy. Zamówili hamburgery i Jessie przyłożyła dłonie do grzejnika, czując jak z sekundy na sekundę, całe ciało rozluźnia się pod wpływem zalewającego ją ciepła. Uśmiechnęła się błogo.
-Cieplej ci?
-O tak, nawet nie wiesz jak mi teraz dobrze – rozmarzyła się.
-No popatrz, jak kobiecie niewiele brakuje do szczęścia.
-Żebyś wiedział – kąciki jej ust uniosły się nieznacznie – wystarczy mi ciepło i już jest dobrze.
-Jessie? Mam do ciebie pytanie..
-Tak?
Oderwała się na chwilę od ogrzewania się i spojrzała z wyraźnym zainteresowaniem na twarzy w stronę chłopaka.
-Może jednak zacznijmy od czegoś innego. Posłuchaj mnie i nie przerywaj..
Skinęła głową.
-..traktuję cię jak przyjaciółkę i ty mnie też mimo..
Chciała mu przerwać jednak udało jej się tylko otworzyć usta jak Taylor ruchem dłoni dał do zrozumienia, że przecież o coś prosił.
-..mimo, że czasami twierdzisz iż masz mnie dość. Jestem z tobą szczery i wiem, że ty ze mną też. Chciałbym, żebyś zawsze mówiła szczerze nieważne jak miałoby nas to zranić. Wolę prawdę niż kłamstwo i na tyle co cię poznałem, wiem że myślimy tak samo.
-Czyli mam rozumieć, że się nie okłamujemy? W żadnym wypadku?
-No i nie wytrzymałaś – zaśmiał się – tak, właśnie tak.
-Mnie to pasuje. Żadnych kłamstw, choćby nie wiem co..
Wystawiła w jego stronę dłoń i uścisnęli je sobie nawzajem. Właśnie o to mu chodziło. Uśmiechnął się pod nosem.
-A teraz to o co miałem cię zapytać. Zbliżają się święta, rodzice chcieli żebyś przyjechała, co ty na to?
-Nie.. nie.. ale dziękuję..
-Dlaczego?
Spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami, po czym zmrużyła je jakby zaraz miała zamiar go zaatakować. Wpadła w pułapkę.
-Szczerość, tak? – burknęła.
Uśmiechnął się niezrażony jej miną, zresztą nigdy nie przejmował się jej humorkami.
-Bo mam matkę, która jest moją rodziną i..
-Jessie..
-.. i nie chcę siedzieć wam na głowie..
-Tak myślałem. Dziewczyno – pochylił się nad stolikiem wpatrując w jej oczy – po pierwsze nie będziesz siedzieć nam na głowie, rodzice sami to zaproponowali z czego ogromnie się cieszę. Po drugie, nie myśl sobie że to jakaś litość czy coś w tym stylu, bo znając ciebie to zaraz wpadnie ci taki pomysł do głowy, a po trzecie i najważniejsze.. będziesz w towarzystwie najprzystojniejszych facetów jakich znasz.
Zaśmiał się przez co i ona mu zawtórowała.
-Pochlebiasz sobie.
-Jeszcze docenisz to piękno – wskazał na siebie – jaka jest twoja odpowiedź? Od razu mówię, że jeżeli się nie zgodzisz zadzwonię do mamy.
Jakby na potwierdzenie swoich słów wyciągnął z kieszeni telefon i zatrzymał palec na jednym z klawiszy.
-Taylor – westchnęła – wiesz, że uwielbiam twoją rodzinę, ale nie powinnam..
-Dzwonię..
-Idioto jest po północy.
-Obudzę przez ciebie moją mamę, więc..?
-Święta są za półtora tygodnia, ja nawet nie wiem co za prezenty.. no weź.. nie mogę..
-Jeżeli obiecam ci a ty mnie, pomoc w zakupach to się zgodzisz? Proszę.
Przez chwilę zastanawiała się wpatrując w białą scenerię za oknem. Co miała do stracenia? Zupełnie nic. Matka znając życie będzie pijana i zajmie się sobą a ona? Ona jak co roku będzie sama siedzieć w pokoju, albo też błąkać się po pustych ulicach miasteczka. Będzie widzieć radosne rodziny przyjmujące gości, śmiechy, rozmowy. Chciała takich świąt, chciała. Odwróciła głowę w stronę Taylora.
-Jesteś pewien, że nie będę robiła problemu?
Nie musiał odpowiadać bo na jego twarzy pojawił się szczery, szeroki uśmiech, a zaraz potem przed nimi pojawiły się zielone talerze z dużymi hamburgerami pośrodku.



***

Stała pośrodku Highland Mall patrząc na otaczających ją, pędzących gdzie popadło ludzi. Jakby nagle znalazła się w mrowisku i była jedyną mrówką, która nic nie robiła. Dziwne porównanie, ale właśnie tak się czuła. Rozglądała się nie bardzo wiedząc co zrobić.
-Wyglądasz dziwnie Hawks.
-Nic nowego – burknęła pod nosem.
-Hej – stanął tuż przed nią – to jest świąteczny czas, radość z zakupów, prezentów, choinki a ty wyglądasz jakby te święta były jakąś karą.
-Taylor, ja nie przywykłam do tego..
-Czas to zmienić.
Pociągnął ją do najbliższego sklepu przyozdobionego jak wszystko dookoła w świecidełka, bombki i łańcuchy z popcornu i żórawiny. Stanęli przy jednej z półek na których znajdowały się kolorowe okładki płyt.
-Kupimy jej płytę.
-Co? – spojrzała na niego zaskoczona i jednocześnie zniesmaczona – No chyba zwariowałeś, że kupimy jej jakąś tam płytę.
-W takim razie ja kupię płytę, a ty kup książkę.
-Nie – pokręciła głową – to nie przejdzie, ja się do tego nie nadaję.
Chciała odejść ale złapał ją za ramię. Wiedział, że jeżeli ona się uprze to nawet telefon do matki już mu nie pomoże, więc musiał rozegrać to na spokojnie. Wpatrywała się w niego z rezygnacją.
-Jessie, czy ty myślisz że te prezenty są ważne? Czy bez nich święta się nie odbędą?
-No nie.
-Właśnie, więc przestań szukać wymówek. One nie mają znaczenia.
-Ale nie mogę pojechać tam z pustymi rękami. Nie.
-W takim razie zacznij mnie słuchać – dopiero teraz ją puścił – powiedziałem ci żebyś kupiła książkę, bo ostatnio mama szukała Mistyfikację Cobena wiem o tym od taty, od lat oboje nam pomagają nie wiedząc o drugim.
Uśmiechnęła się. Wyobraziła sobie tą całą konspirację i musiała skapitulować. Taylor w tym czasie podszedł do regałów z książkami, przeglądając po kolei tytuły. Pamiętała swoje ostatnie święta z ojcem. Nie pracował, bo coraz częściej czuł się źle. Tłumaczył jej to albo przeziębieniem, albo pogodą. Zawsze było jakieś wytłumaczenie. Te ostatnie święta. Jego twarz, uśmiechnięta, bez grama smutku. Uwielbiała go takiego. Ubierali choinkę razem, matka od czasu do czasu pojawiała się w salonie donosząc świeżo upieczone pierniki i cmokając z czułością ją i ojca. Pamiętała dokładnie jak na siebie patrzyli, pamiętała wędrowanie z ojcem po sklepach za prezentem dla mamy. Marzyła o jakiejś kolorowej apaszce i ojciec jej to dał. Dawał jej wszystko czego zapragnęła. A matka odwdzięczała mu się ciepłym uśmiechem i pocałunkami. Teraz jednak porównanie tej kobiety, a matki sprzed dziesięciu lat było nieprawdopodobne. Jakby to były dwie różne osoby, dobra i zła. Przypadła jej ta zła. Nie! Potrząsając głową próbowała wyzbyć się tych myśli, mimo wszystko to była jej matka, była żoną jej ojca, który kochał je obie jednakowo. Nie chciała myśleć o niej źle. Po prostu była za słaba by poradzić sobie ze śmiercią ukochanej osoby, tak musiała sobie to wytłumaczyć. Pod tym względem różniły się. i chyba nie tylko pod tym..
-Jessie, obudź się..
Rozejrzała się, w pierwszej chwili nie bardzo wiedząc co się dzieje. Taylor stał tuż przed nią uśmiechając się przyjaźnie.
-Wybacz zamyśliłam się.
-Widać, śmiesznie wtedy wyglądasz.
-Głupek.
Zaśmiał się czochrając jej włosy. Posłała mu gniewne spojrzenie, ale prawda była że polubiła ten jego gest, taki braterski. Dziwne że jeden mały gest dawał jej poczucie bezpieczeństwa i w tym właśnie momencie postanowiła, że nie będzie już marudzić, ani rozmyślać.
-Chodź mamy jeszcze sporo do kupienia – pociągnęła go za rękaw kurtki.
Uśmiechnął się jej zmianą nastroju, ale nie odezwał się ani słowem tylko pozwolił się poprowadzić do kolejnego sklepu.
  





Wybaczcie mi ten rozdział, całkowicie zabrakło weny. 
Yasha: dziękuję bardzo za maila, już mi lepiej :D może nie jest to jeszcze stan głupawkowy ale jest lepiej :D:D:D
Nova: wracam do zdrowia fizycznego i psychicznego (chociaż z tym to mogłabym się spierać :D) więc się w końcu zgadamy :D

No i dziękuję wszystkim, którzy czytają :** buziaaaa :***

15 komentarzy:

  1. Będe pierwsza? Wooow xD Jak na brak weny to rozdział bardzo przyjemny, Tony mnie rozbawia co raz bardziej, a jeśli chodzi o Jessie i Taylora...no co tu dużo mówić, słodycz w czystej postaci :) I głuptasie nie dziękuj za maila, właśnie musze go sprawdzić! Ciesze się że już jest lepiej ;) :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, a ja myślałam, że rozdział będzie dopiero w sobotę ~ ! Przyjmuję to od ciebie jako prezent urodzinowy xDD
    Rozdział boski, cudny, eksta, ruper ~ ! I ten Tony... Cholera, rozbawił mnie aż :3 A ta dwójka... Ej, cz oni będą kiedyś w końcu razem ~ ?
    Buziam
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj moja droga my nigdy nie wrócimy do normalnego stanu psychicznego o ile kiedyś w takim byłyśmy xd Rozdział jest naprawdę przyjemny taki uspokajający i teraz przez ciebie zastanawiam się co kupić mamie na urodziny xd Mimo, że wiem do czego dąży to opowiadanie to czytam je z zapartym tchem bo Jassie i Talyor( ach to ciacho też takiego chce:3) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dawno zaczęłam czytać twojego bloga i wręcz jestem oczarowana strasznie mi się podobało, a mnie czasem trudno zadowolić co do romansów tego typu =.=" Mimo wszystko będę tu wpadała jak najczęściej.
    Weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejnego posta
    ^v^
    PS.: Jeżeli masz ochotę to zapraszam do mnie http://fairytailmafiastory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Yasha: dzięki, ostatnio po głowie chodziły mi same tragedie :D:D nie zdziwiłabym się gdybym w tym czasie uśmierciła kogoś :P (taki mały żarcik:D)

    Renee: jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochana :*, a co do tego czy będą razem to odpowiem tak "Cholera to wie" :D:D

    Nova: wątpię czy byłyśmy :D ale zawsze trzeba mieć nadzieję, kochana trochę się pozmieniało, będzie krew, pot i łzy i nie zdziwie się jak odwiedzisz mnie z zamiarem powieszenia :D :x

    Zu-chan: cieszę się, że Ci się podoba :D.. no pewnie, że wpadnę do Ciebie.. ale z tego co widziałam trochę rozdziałów masz więc zabieram się za czytanie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że nie komentuje ostatnio często i od razu z nową noktą, ledwo nadążam co dzieje się na necie i na blogach znajomych. Fajna sprawa. Taylor widział taniec Jessie *.* I czemu wszystkie narzekają na gorstet? Z drugiej strony się nie dziwię ;) Jak zwykle dziewczyna wobec niego jest, nie wiem jak to ująć, sceptyczna? złośliwa? ;3 podoba mi się ta postawa.
    Pozdrawiam i czekam na nową notkę ^^
    (ps: poprzednią czytałam, ale nie ma sensu komentować podwójnie, wypowiedziałam się tylko na aktualny)

    OdpowiedzUsuń
  7. Poprawiam błąd; notką* za szybko piszę niekiedy =]

    OdpowiedzUsuń
  8. naprawdę wspaniała notka! pięknie :)
    oby Taylor się nią dobrze zaopiekował bo ja już się przygotowałam na...hmm.... na HAPPY AND! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Heladas, Aleksandra, Alice - dziękuję Wam za komentarze :*** baaaardzooo dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  10. oOoo..Zaprosił ją na święta. On jest tak cholernie uroczy ;>
    no i te zakupy. Powiem, Wam, ze ludzie na święta wariują. Walczą w sklepach o te produkty, jakby miał być koniec świata ;D Ale fajnie się teraz wszystko układa, Jessie w końcu poczuje trochę ciepła rodzinnego. Pysznie, czekam oczywiście na nexta i kurde jestem zła na Siebie...
    tak się cieszyłam, że mam 3 rozdziały do nadrobienia, a przeczytałam je w mgnieniu oka! Musisz pisać posty dłuższe!
    (to prośba od wiernej fanki;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja będę pisać dłuższe to Cię zanudzę :D:D:D a tego kochana nie chcę.. i cieszę się że wróćiłaś bo już myślałam że trzeba będzie list gończy za Tobą wysłać :D buzia "Rudy Ryc" :D:D:D:D

      Usuń
    2. HEJ to mój tekst ;p Ja wysłałam list gończy ! xd

      Usuń