***
Wpatrywała
się w swoje odbicie, nie poznając zupełnie. Jeszcze kilka dni temu opalała się
na najcudowniejszej plaży na świecie, a teraz znowu znajdowała się w Billy’m. Wysokie szpile, siatkowe
rajstopy, czarna bielizna i purpurowy obcisły gorset ściskający ją tak mocno,
że z ledwością mogła oddychać. Do tego mocny, wyzywający makijaż, długie
sztuczne rzęsy przyozdobione fioletowym brokatem i skręcone włosy z wpiętymi
fioletowymi, również kręconymi pasemkami.
-Nicky, czy nie da się tego
trochę poluźnić?
-Kochanieńka, musimy
wyeksponować wszystko co mamy..
Jak na zawołanie, z ust
dziewczyny stojącej przed natapirowaną blondynką, wydobył się jęk bólu. Powodem
był oczywiście, gorset zawiązywany na jej ciele.
-Sasha nie przesadzaj.
-Nie przesadzam – posłała
Nicky gniewne spojrzenie i oparła się o ścianę mocniej zaciskając zęby, pozwalając
by dokończyła swoją robotę.
-Dziewczyny to tylko pięć
minut, potem wchodzi Anastacia i ściągniemy to z siebie. Jessie, Laura gotowe?
Nie musiały odpowiadać,
Laura za to posłała koleżankom uśmiech, strzepując nieistniejące paproszki z
soczyście różowego gorsetu.
-Ok – klasnęła w dłonie –
wszystkie gotowe, więc czas zacząć przedstawienie.
W czwórkę podeszły do
atłasowej zasłony i Jessie uniosła dłoń stojąc w ustalonej pozie.
Taylor
spojrzał na scenę. Światła zostały przygaszone by po chwili rozbłysnąć za
kotarą ukazując cienie dziewczyn. Poruszały się delikatnie, dopasowując do
muzyki. Światło zgasło i zaraz znowu zaświeciło, tym razem przy dwóch
równoległych podestach, oświetlając migoczącym światłem cztery różnokolorowe
krzesła. Teraz widział je idealnie, widział Jessie i uśmiechnął się. Razem z
jedną z dziewczyn przeszły na jedną stronę, dwie kolejne znalazły się po
drugiej stronie. Tańczyły, poruszając się tak jakby układ znały od urodzenia,
jakby nie sprawiało im to żadnych trudności. Sama naturalność i sexapil. Tylko
w taki sposób mógł określić to co działo się na scenie. Zewsząd dało się
słyszeć gwizdy i krzyki napalonych facetów, jednak one zdawały się tego nie
dostrzegać. Uśmiechały się, wykonując coraz to bardziej trudniejsze figury.
-Poproszę ją o rękę –
usłyszał głos próbujący przebić się przez dźwięki muzyki i gwizdy znajdujących
się w środku.
-Spróbuj szczęścia –
zaśmiał się nawet nie odwracając głowy.
-Żebyś wiedział że
spróbuje, z tobą jest naprawdę coś nie tak. Jak ty się powstrzymujesz przy
takiej dziewczynie.
-Tony kretynie, nie
wszystko kręci się wokół sexu, tak jak u ciebie – zmierzył go wzrokiem.
-Jestem najnormalniejszym w
świecie facetem.. w przeciwieństwie do ciebie najwidoczniej.
Nie odpowiedział, bo
rozmowa z bratem na temat sexu nie należała do jego ulubionych. Za to Tony
mógłby dniami i nocami mówić tylko o jednym. Znów zapatrzyli się na tańczącą
Jessie. Nagle skądś z góry zaczął sypać się brokat, skrzący w świetle lamp.
Dziewczyny dosłownie błyszczały, skąpane w skrzących się miliardami kolorów
drobinkach. Tony zagwizdał czym wywołał uśmiech na twarzy Taylora. Utwór się
skończył, światła zgasły i już po kilku minutach pojawiły się dwie tancerki
przyklejając się do rur. Kwadrans później zobaczył ją wychodzącą z garderoby i
nie odwracając się w stronę brata ruszył w jej kierunku. Stanęła przy barze,
zamawiając coś do picia.
-Hawks jeszcze kilka takich
tańców i będę musiał tu z bronią przyjeżdżać..
Odwróciła się gwałtownie.
-Idioto nie strasz mnie,
wiesz że mam niekontrolowane odruchy – zaśmiała się opierając o bar – co ty w
ogóle tu robisz?
-Wpadliśmy z Tony’m na
drinka i potrzebuje podwózki.
-Z Tony’m?
-Jest tam – wskazał głową
na mężczyznę, który gwizdał klaszcząc zawzięcie, pokręcił głową z rezygnacją –
on się chyba nigdy nie zmieni. Więc jak? Podwieziesz mnie?
-Jak zaprosisz mnie na coś
do jedzenia. Już czuję się głodna, a muszę z pół godziny poczekać na Billy’ego,
żeby odebrać kasę.
-Jasne, zabiorę cię na
romantyczną kolację.
-Wypchaj się Higgins.
Wyminęła go ze śmiechem i skierowała
się do stolika przy, którym siedział Tony. Uśmiechnął się na widok dziewczyny.
-Jessie wyjdź za mnie.
-Ciszej, bo jeszcze ktoś
usłyszy. Co jest dzisiaj z wami? Ten – wskazała na stojącego za nią Taylora –
zaprasza na romantyczną kolację, ty oświadczasz się.
-Potrafimy zaskoczyć co
nie?
-I to jeszcze jak, podobał
się wam występ?
-Czy się podobał? Właśnie
dlatego ci się oświadczyłem.
-Oświadczyłeś mi się przez
taniec? – parsknęła śmiechem – a ja myślałam, że zainteresowałeś się mną bo mam
genialny umysł i jestem miła..
-No.. tak.. to przecież..
też..
-Jessie cię wkręca głupku –
Taylor zaśmiał się, dołączając tym samym do chichoczącej dziewczyny.
-O ty – pogroził jej
palcem.
Odwróciła się w stronę baru
i zobaczyła właściciela. Chwilę później wychodzili z lokalu zostawiając
Tony’ego, który stwierdził, że skoro Jessie odrzuciła jego, jak to określił
zaloty, to on popatrzy sobie na inne.
Z nieba spadały pierwsze w
tym roku płatki śniegu, które mieniły się w blasku latarni, tworząc śnieżny
balet. Wsiedli do auta i dziewczyna od razu włączyła ogrzewanie, by się trochę
rozgrzać.
-Myślisz, że odpali?
-Odczep się wreszcie od
mojej staruszki.
-Dlaczego nie zmienisz
auta?
-Bo.. – spuściła głowę – bo
to jedyna rzecz.. jaka została mi po tacie..
Zdębiał. A on jak jakiś
niedorozwinięty kretyn ciągle zaśmiewał się ze stanu w jakim jest samochód.
Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał. Kretyn.
-Nie wiedziałem,
przepraszam.
-Nic się przecież nie
stało. To gdzie jedziemy?
-Przy jeziorze Somerville
jest mały bar Popeye. Serwują tam
świetne hamburgery.
-No tak hamburgery, czego
ja się mogłam spodziewać słysząc od ciebie o romantycznej kolacji..
-O wypraszam sobie –
uśmiechnął się – potrafię być romantykiem, przypomnieć ci noc nad jeziorem? A
poza tym nie będę odsłaniał więcej przed tobą tej mojej strony..
-Bo?
-Bo moją romantyczną naturę
pokażę tylko i wyłącznie kobiecie z którą będę.
-Aż nie mogę się doczekać
tego byś wreszcie znalazł sobie dziewczynę.
-Aż tak ci ze mną źle?
-Będziesz mniej mnie męczyć
wtedy, odetchnę..
-No to teraz dopiero
zobaczysz jak mogę męczyć. Przesadziłaś – zaśmiał się głośno nie zważając na
zmarszczone brwi dziewczyny wyrażające jedno. Zrezygnowanie.
-Mam cię dość – westchnęła
i ruszyła.
Faktycznie,
kilka kilometrów dalej zobaczyła podświetlany szyld z wielkim napisem Popeye’s Tavern. Gdy znaleźli się w
środku od razu dotarł do nich zapach soczystego bekonu. Przełknęła ślinę, była
już naprawdę głodna i teraz mogłaby zjeść dosłownie wszystko co by tylko
podstawili jej pod nos. W środku znajdowało się kilka osób, które teraz
podniosły głowy na dźwięk otwieranych drzwi, zaraz potem wrócili do przerwanych
rozmów. Taylor podprowadził dziewczynę do stolika tuż przy niewielkim grzejniku
i zajęli miejsca naprzeciwko siebie. Rozejrzała się. Po jednej stronie wielkie
okno ukazujące ciemne jezioro skąpane w nocnym niebie. Po drugiej zaś stronie kilka
stolików, bar z długą ladą przy której miejsca zajmowało dwóch mężczyzn w
czapeczkach z daszkiem i dorodnymi brzuszkami. Najprawdopodobniej kierowcy,
którzy zatrzymali się na kubek gorącej, czarnej kawy. Zamówili hamburgery i
Jessie przyłożyła dłonie do grzejnika, czując jak z sekundy na sekundę, całe
ciało rozluźnia się pod wpływem zalewającego ją ciepła. Uśmiechnęła się błogo.
-Cieplej ci?
-O tak, nawet nie wiesz jak
mi teraz dobrze – rozmarzyła się.
-No popatrz, jak kobiecie
niewiele brakuje do szczęścia.
-Żebyś wiedział – kąciki
jej ust uniosły się nieznacznie – wystarczy mi ciepło i już jest dobrze.
-Jessie? Mam do ciebie
pytanie..
-Tak?
Oderwała się na chwilę od ogrzewania
się i spojrzała z wyraźnym zainteresowaniem na twarzy w stronę chłopaka.
-Może jednak zacznijmy od
czegoś innego. Posłuchaj mnie i nie przerywaj..
Skinęła głową.
-..traktuję cię jak
przyjaciółkę i ty mnie też mimo..
Chciała mu przerwać jednak
udało jej się tylko otworzyć usta jak Taylor ruchem dłoni dał do zrozumienia,
że przecież o coś prosił.
-..mimo, że czasami
twierdzisz iż masz mnie dość. Jestem z tobą szczery i wiem, że ty ze mną też.
Chciałbym, żebyś zawsze mówiła szczerze nieważne jak miałoby nas to zranić.
Wolę prawdę niż kłamstwo i na tyle co cię poznałem, wiem że myślimy tak samo.
-Czyli mam rozumieć, że się
nie okłamujemy? W żadnym wypadku?
-No i nie wytrzymałaś –
zaśmiał się – tak, właśnie tak.
-Mnie to pasuje. Żadnych
kłamstw, choćby nie wiem co..
Wystawiła w jego stronę
dłoń i uścisnęli je sobie nawzajem. Właśnie o to mu chodziło. Uśmiechnął się
pod nosem.
-A teraz to o co miałem cię
zapytać. Zbliżają się święta, rodzice chcieli żebyś przyjechała, co ty na to?
-Nie.. nie.. ale dziękuję..
-Dlaczego?
Spojrzała na niego z
szeroko otwartymi oczami, po czym zmrużyła je jakby zaraz miała zamiar go
zaatakować. Wpadła w pułapkę.
-Szczerość, tak? –
burknęła.
Uśmiechnął się niezrażony
jej miną, zresztą nigdy nie przejmował się jej humorkami.
-Bo mam matkę, która jest
moją rodziną i..
-Jessie..
-.. i nie chcę siedzieć wam
na głowie..
-Tak myślałem. Dziewczyno –
pochylił się nad stolikiem wpatrując w jej oczy – po pierwsze nie będziesz
siedzieć nam na głowie, rodzice sami to zaproponowali z czego ogromnie się
cieszę. Po drugie, nie myśl sobie że to jakaś litość czy coś w tym stylu, bo
znając ciebie to zaraz wpadnie ci taki pomysł do głowy, a po trzecie i
najważniejsze.. będziesz w towarzystwie najprzystojniejszych facetów jakich
znasz.
Zaśmiał się przez co i ona
mu zawtórowała.
-Pochlebiasz sobie.
-Jeszcze docenisz to piękno
– wskazał na siebie – jaka jest twoja odpowiedź? Od razu mówię, że jeżeli się
nie zgodzisz zadzwonię do mamy.
Jakby na potwierdzenie
swoich słów wyciągnął z kieszeni telefon i zatrzymał palec na jednym z
klawiszy.
-Taylor – westchnęła –
wiesz, że uwielbiam twoją rodzinę, ale nie powinnam..
-Dzwonię..
-Idioto jest po północy.
-Obudzę przez ciebie moją
mamę, więc..?
-Święta są za półtora
tygodnia, ja nawet nie wiem co za prezenty.. no weź.. nie mogę..
-Jeżeli obiecam ci a ty
mnie, pomoc w zakupach to się zgodzisz? Proszę.
Przez chwilę zastanawiała
się wpatrując w białą scenerię za oknem. Co miała do stracenia? Zupełnie nic.
Matka znając życie będzie pijana i zajmie się sobą a ona? Ona jak co roku
będzie sama siedzieć w pokoju, albo też błąkać się po pustych ulicach
miasteczka. Będzie widzieć radosne rodziny przyjmujące gości, śmiechy, rozmowy.
Chciała takich świąt, chciała. Odwróciła głowę w stronę Taylora.
-Jesteś pewien, że nie będę
robiła problemu?
Nie musiał odpowiadać bo na
jego twarzy pojawił się szczery, szeroki uśmiech, a zaraz potem przed nimi
pojawiły się zielone talerze z dużymi hamburgerami pośrodku.
***
Stała
pośrodku Highland Mall patrząc na
otaczających ją, pędzących gdzie popadło ludzi. Jakby nagle znalazła się w
mrowisku i była jedyną mrówką, która nic nie robiła. Dziwne porównanie, ale
właśnie tak się czuła. Rozglądała się nie bardzo wiedząc co zrobić.
-Wyglądasz dziwnie Hawks.
-Nic nowego – burknęła pod
nosem.
-Hej – stanął tuż przed nią
– to jest świąteczny czas, radość z zakupów, prezentów, choinki a ty wyglądasz
jakby te święta były jakąś karą.
-Taylor, ja nie przywykłam
do tego..
-Czas to zmienić.
Pociągnął ją do
najbliższego sklepu przyozdobionego jak wszystko dookoła w świecidełka, bombki
i łańcuchy z popcornu i żórawiny. Stanęli przy jednej z półek na których
znajdowały się kolorowe okładki płyt.
-Kupimy jej płytę.
-Co? – spojrzała na niego
zaskoczona i jednocześnie zniesmaczona – No chyba zwariowałeś, że kupimy jej
jakąś tam płytę.
-W takim razie ja kupię
płytę, a ty kup książkę.
-Nie – pokręciła głową – to
nie przejdzie, ja się do tego nie nadaję.
Chciała odejść ale złapał
ją za ramię. Wiedział, że jeżeli ona się uprze to nawet telefon do matki już mu
nie pomoże, więc musiał rozegrać to na spokojnie. Wpatrywała się w niego z
rezygnacją.
-Jessie, czy ty myślisz że
te prezenty są ważne? Czy bez nich święta się nie odbędą?
-No nie.
-Właśnie, więc przestań
szukać wymówek. One nie mają znaczenia.
-Ale nie mogę pojechać tam
z pustymi rękami. Nie.
-W takim razie zacznij mnie
słuchać – dopiero teraz ją puścił – powiedziałem ci żebyś kupiła książkę, bo
ostatnio mama szukała Mistyfikację Cobena wiem
o tym od taty, od lat oboje nam pomagają nie wiedząc o drugim.
Uśmiechnęła się. Wyobraziła
sobie tą całą konspirację i musiała skapitulować. Taylor w tym czasie podszedł
do regałów z książkami, przeglądając po kolei tytuły. Pamiętała swoje ostatnie
święta z ojcem. Nie pracował, bo coraz częściej czuł się źle. Tłumaczył jej to
albo przeziębieniem, albo pogodą. Zawsze było jakieś wytłumaczenie. Te ostatnie
święta. Jego twarz, uśmiechnięta, bez grama smutku. Uwielbiała go takiego.
Ubierali choinkę razem, matka od czasu do czasu pojawiała się w salonie
donosząc świeżo upieczone pierniki i cmokając z czułością ją i ojca. Pamiętała
dokładnie jak na siebie patrzyli, pamiętała wędrowanie z ojcem po sklepach za
prezentem dla mamy. Marzyła o jakiejś kolorowej apaszce i ojciec jej to dał.
Dawał jej wszystko czego zapragnęła. A matka odwdzięczała mu się ciepłym
uśmiechem i pocałunkami. Teraz jednak porównanie tej kobiety, a matki sprzed
dziesięciu lat było nieprawdopodobne. Jakby to były dwie różne osoby, dobra i
zła. Przypadła jej ta zła. Nie! Potrząsając głową próbowała wyzbyć się tych
myśli, mimo wszystko to była jej matka, była żoną jej ojca, który kochał je
obie jednakowo. Nie chciała myśleć o niej źle. Po prostu była za słaba by
poradzić sobie ze śmiercią ukochanej osoby, tak musiała sobie to wytłumaczyć.
Pod tym względem różniły się. i chyba nie tylko pod tym..
-Jessie, obudź się..
Rozejrzała się, w pierwszej
chwili nie bardzo wiedząc co się dzieje. Taylor stał tuż przed nią uśmiechając
się przyjaźnie.
-Wybacz zamyśliłam się.
-Widać, śmiesznie wtedy
wyglądasz.
-Głupek.
Zaśmiał się czochrając jej
włosy. Posłała mu gniewne spojrzenie, ale prawda była że polubiła ten jego
gest, taki braterski. Dziwne że jeden mały gest dawał jej poczucie
bezpieczeństwa i w tym właśnie momencie postanowiła, że nie będzie już marudzić,
ani rozmyślać.
-Chodź mamy jeszcze sporo
do kupienia – pociągnęła go za rękaw kurtki.
Uśmiechnął się jej zmianą
nastroju, ale nie odezwał się ani słowem tylko pozwolił się poprowadzić do
kolejnego sklepu.
Wybaczcie mi ten rozdział, całkowicie zabrakło weny.
Yasha: dziękuję bardzo za maila, już mi lepiej :D może nie jest to jeszcze stan głupawkowy ale jest lepiej :D:D:D
Nova: wracam do zdrowia fizycznego i psychicznego (chociaż z tym to mogłabym się spierać :D) więc się w końcu zgadamy :D
No i dziękuję wszystkim, którzy czytają :** buziaaaa :***
Będe pierwsza? Wooow xD Jak na brak weny to rozdział bardzo przyjemny, Tony mnie rozbawia co raz bardziej, a jeśli chodzi o Jessie i Taylora...no co tu dużo mówić, słodycz w czystej postaci :) I głuptasie nie dziękuj za maila, właśnie musze go sprawdzić! Ciesze się że już jest lepiej ;) :***
OdpowiedzUsuńEj, a ja myślałam, że rozdział będzie dopiero w sobotę ~ ! Przyjmuję to od ciebie jako prezent urodzinowy xDD
OdpowiedzUsuńRozdział boski, cudny, eksta, ruper ~ ! I ten Tony... Cholera, rozbawił mnie aż :3 A ta dwójka... Ej, cz oni będą kiedyś w końcu razem ~ ?
Buziam
~Reneé
Oj moja droga my nigdy nie wrócimy do normalnego stanu psychicznego o ile kiedyś w takim byłyśmy xd Rozdział jest naprawdę przyjemny taki uspokajający i teraz przez ciebie zastanawiam się co kupić mamie na urodziny xd Mimo, że wiem do czego dąży to opowiadanie to czytam je z zapartym tchem bo Jassie i Talyor( ach to ciacho też takiego chce:3) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNie dawno zaczęłam czytać twojego bloga i wręcz jestem oczarowana strasznie mi się podobało, a mnie czasem trudno zadowolić co do romansów tego typu =.=" Mimo wszystko będę tu wpadała jak najczęściej.
OdpowiedzUsuńWeny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejnego posta
^v^
PS.: Jeżeli masz ochotę to zapraszam do mnie http://fairytailmafiastory.blogspot.com/
Yasha: dzięki, ostatnio po głowie chodziły mi same tragedie :D:D nie zdziwiłabym się gdybym w tym czasie uśmierciła kogoś :P (taki mały żarcik:D)
OdpowiedzUsuńRenee: jeszcze raz wszystkiego najlepszego kochana :*, a co do tego czy będą razem to odpowiem tak "Cholera to wie" :D:D
Nova: wątpię czy byłyśmy :D ale zawsze trzeba mieć nadzieję, kochana trochę się pozmieniało, będzie krew, pot i łzy i nie zdziwie się jak odwiedzisz mnie z zamiarem powieszenia :D :x
Zu-chan: cieszę się, że Ci się podoba :D.. no pewnie, że wpadnę do Ciebie.. ale z tego co widziałam trochę rozdziałów masz więc zabieram się za czytanie. Pozdrawiam :)
Wiem, że nie komentuje ostatnio często i od razu z nową noktą, ledwo nadążam co dzieje się na necie i na blogach znajomych. Fajna sprawa. Taylor widział taniec Jessie *.* I czemu wszystkie narzekają na gorstet? Z drugiej strony się nie dziwię ;) Jak zwykle dziewczyna wobec niego jest, nie wiem jak to ująć, sceptyczna? złośliwa? ;3 podoba mi się ta postawa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nową notkę ^^
(ps: poprzednią czytałam, ale nie ma sensu komentować podwójnie, wypowiedziałam się tylko na aktualny)
Poprawiam błąd; notką* za szybko piszę niekiedy =]
OdpowiedzUsuńsuper! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńnaprawdę wspaniała notka! pięknie :)
OdpowiedzUsuńoby Taylor się nią dobrze zaopiekował bo ja już się przygotowałam na...hmm.... na HAPPY AND! <3
Heladas, Aleksandra, Alice - dziękuję Wam za komentarze :*** baaaardzooo dziękuję :)
OdpowiedzUsuńmy dziękujemy za opowiadanie ^^
UsuńoOoo..Zaprosił ją na święta. On jest tak cholernie uroczy ;>
OdpowiedzUsuńno i te zakupy. Powiem, Wam, ze ludzie na święta wariują. Walczą w sklepach o te produkty, jakby miał być koniec świata ;D Ale fajnie się teraz wszystko układa, Jessie w końcu poczuje trochę ciepła rodzinnego. Pysznie, czekam oczywiście na nexta i kurde jestem zła na Siebie...
tak się cieszyłam, że mam 3 rozdziały do nadrobienia, a przeczytałam je w mgnieniu oka! Musisz pisać posty dłuższe!
(to prośba od wiernej fanki;))
Ja będę pisać dłuższe to Cię zanudzę :D:D:D a tego kochana nie chcę.. i cieszę się że wróćiłaś bo już myślałam że trzeba będzie list gończy za Tobą wysłać :D buzia "Rudy Ryc" :D:D:D:D
UsuńHEJ to mój tekst ;p Ja wysłałam list gończy ! xd
UsuńGdzie? Jak? Co?!
Usuń