czwartek, 7 marca 2013

rozdział *24

Udało się! Nie wiem która z Was oddała mi ciut weny, ale udało się. Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie :D 
No nic zapraszam do czytania i komentowania :) buzioleee :*






***


Leżała w łóżku próbując w jakiś magiczny sposób zasnąć, chociaż po przeżyciach jakie zgotowała jej matka, graniczyło to z cudem. Głowa ją bolała, zresztą policzek też. Taylor dzwonił, a ona znowu go unikała, nie chcąc pokazywać mu się w takim stanie. Usłyszała pukanie do okna i podskoczyła wystraszona. Nie zapalając światła podeszła bliżej, tuż za szybą majaczyła czyjaś postać i już wiedziała do kogo należy. Westchnęła zrezygnowana z niechęcią otwierając okno.
-Taylor, co ty tu robisz?
-Nie odbierałaś telefonów, więc chciałem sprawdzić co z tobą.
-Możesz przestać mnie nachodzić? Dostanę zawału.
Pakował się do jej pokoju, nawet nie pytając o pozwolenie.
-Zaświeć cokolwiek, ciemno tu jak w grobie.
-Idę spać. Jakbyś nie zauważył jest późno.
Podszedł do stolika, próbując nie przewrócić się o nic i wreszcie pomieszczenie wypełniło się bladym światłem. Odwrócił się w jej kierunku z uśmiechem na twarzy i zamarł. W mgnieniu oka znalazł się tuż przy niej, unosząc delikatnie jej podbródek.
-Zostaw – prawie mu się wyrwała.
Wpatrywał się to w nią to w drzwi, zaciskając coraz bardziej pięści. To się musiało skończyć. W jednej chwili postanowił. Ruszył w stronę drzwi, co nie uszło uwadze Jessie, stanęła tuż przed nim zagradzając mu drogę.
-Przestań.
-Ja mam przestać? Ja? Spójrz co ona z tobą wyprawia – warknął. – Mam ochotę ją zabić.
Złapała go za ramiona.
-Zamknij się, nie masz prawa tak mówić! To moja matka.
-Matka? Wybacz, ale która matka tak traktuje swoje dziecko?
-Moja..
Puściła go i wyminęła, wolno podchodząc do łóżka.
-.. i tak jej nie ma.
Spojrzał jeszcze raz na drzwi, po czym przeniósł wzrok na dziewczynę. Podciągnęła nogi pod brodę i oparła na nich swoją głowę. Stąd widział tylko jej przygarbione plecy. Serce mu się krajało widząc ją w takim stanie, widząc jej smutek na twarzy. Pokręcił głową i po chwili siedział już przy niej. Przytulił ją. Nie oponowała, wręcz mocniej się w niego wtuliła. Trwali tak jakiś czas nie odzywając się ani słowem, nie potrzebowali ich.
-Wynajmę ci pokój.
-Co? – odsunęła się gwałtownie.
-Mam wolny pokój, który zazwyczaj zajmował Tony gdy do mnie przyjeżdżał. Równie dobrze może spać na kanapie. Jessie rozmawialiśmy już na temat kursów i wynajęcia razem mieszkania, więc dlaczego nie zrobić tego wcześniej?
-Nie..
-Dlaczego?
-Bo mam dom, mam gdzie mieszkać.
-Jessie nie chciałbym odwiedzać cię w szpitalu, a jeżeli nadal będzie traktować cię tak jak do tej pory, to w końcu tam wylądujesz.
-Nie martw się o mnie..
-Jak mam się do cholery nie martwić – delikatnie dotknął jej policzka. – Jesteś moją jedyną przyjaciółką, więc jak mam się nie martwić?
Milczała. No bo co miała mu odpowiedzieć. Miał przecież rację.
-No powiedz mi jak?
-Nie wiem..
-Właśnie. Nie wiesz.
-Masz ochotę napić się czegoś?
-Nie zmieniaj tematu.
-Nie ma sensu dalej go ciągnąć..
-Jak nie..
-Taylor dość! Chcesz czegoś czy nie? Jak nie to proszę idź już, chcę spać.
Westchnął.
-Mogę tu spać?
-Jeżeli nie poruszysz więcej tego tematu, to możesz zostać, a jeżeli masz zamiar dalej go ciągnąć to wybacz, ale nie mam siły – wstała z łóżka i skrzyżowała dłonie na piersiach, patrząc na niego wyczekująco.
-Masz piwo?
Skinęła głową i zniknęła za drzwiami. Przejechał dłonią po włosach i ściągnął kurtkę, zaraz potem rzucił buty w kąt. Chwilę później Jessie wróciła do pokoju z kilkoma butelkami piwa, zamykając za sobą drzwi na klucz. Spojrzał na nią zaskoczony. Widząc to dziewczyna uśmiechnęła się blado.
-Kwestia przyzwyczajenia. Było coś ciekawego na zajęciach?
-Bez ciebie nuda.
-No popatrz, popatrz. Pan Higgins się stęsknił.
-I to jak – uśmiechnął się szeroko przejmując od niej piwo. – Zwariować można było bez ciebie. Może przejedziemy się gdzieś jutro?
-Gdzie?
-Coś wymyślę, zrobimy sobie małą wycieczkę. Co ty na to?
-Ty widzisz jak ja wyglądam? – wskazała na twarz.
-Nie chcę ci prawić komplementów, ale i tak wyglądasz cudownie.
-Higgins uspokój się.
Pokój wypełnił jej cichy, dźwięczny śmiech i mimowolnie się uśmiechnął. Wpatrywał się w nią dłuższy czas, wyłapując najdrobniejsze szczegóły, takie jej przyzwyczajenia. Jak na przykład zdrapywanie powoli etykiety z butelki. Zawsze zaczynała od szyjki, po czym następna w kolejności była ta z przodu. To było nieodzownym elementem związanym z jej osobą, gdzie nie byli, ciągle to robiła. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Od tego niesfornego kosmyku włosów, który raz po raz ona poprawiała, zakładając go za ucho, a on wciąż się wymykał, jakby chciał żyć własnym życiem i robić to na co miał ochotę. Jego wzrok zatrzymał się na ciemnym śladzie na policzku i zacisnął szczękę. Miał ją chronić, nie dopuszczać by działa jej się krzywda, a tymczasem ona cierpiała. Po chwili rozmowy poszła w jego ślady i oparła się o zagłówek, przymykając powieki. Wciąż nie potrafił odwrócić od niej wzroku. Wtedy też zrobił coś niekontrolowanego, ujął jej dłoń i splótł ich palce. Otworzyła natychmiast oczy, nie pozostało mu nic innego jak uśmiechnąć się, ale zamiast szczerego uśmiechu, wyszedł mu jakiś skrzywiony.
-Zastanów się nad moją propozycją – mocniej ścisnął jej dłoń, której ona o dziwo nadal nie skomentowała. – Tak samo jak ty o mnie, tak ja o ciebie się martwię.
-Wiem Taylor, wiem o tym doskonale. Mogę się przytulić?
Nie odpowiedział tylko przyciągnął ją do siebie. Jej dłoń kurczowo trzymała jego bluzę. Przejechał dłonią po włosach, czując między palcami gładkie kosmyki. Uwielbiał ich dotykać. Usłyszał jej ciche westchnięcie i przytulił ją mocniej do siebie, nie przeszkadzał jej w tym. Po prostu był.


***

         Stała z dłońmi rozłożonymi na boki, delektując się chłodną morską bryzą. Wiatr pieścił przyjemnie jej skórę, bawiąc się zarazem jej włosami. Taylor był tuż za nią z rękami w kieszeni i wpatrywał w jej sylwetkę. Odwróciła się powoli.
-Możemy znaleźć jakiś hotel? Do jutra?
-Jasne, możemy zostać dłużej jeżeli masz na to ochotę.
-Wystarczy do jutra – uśmiechnęła się delikatnie.
-Chodź, przejdziemy się najpierw, potem czegoś poszukamy.
Wyciągnął w jej stronę dłoń i chwyciła ją bez żadnego zastanowienia.
         Gdy znaleźli się w przydrożnym motelu, Jessie od razu opadła na łóżko, wypuszczając powietrze. Wpatrywała się w drewniane belki na suficie, jakby co najmniej były czymś interesującym, najlepszym okazem na wystawie. Obserwował ją przez krótką chwilę. Była przygaszona, niepodobna do tej którą znał. Usiadł obok, odwracając w jej kierunku głowę.
-Dobrze się czujesz?
-No pewnie.
-Jessie..
-Proszę cię – spojrzała na niego błagalnie, podnosząc się do pozycji siedzącej – proszę..
Objął ją ramieniem, czochrając przy tym włosy dziewczyny. Na głowie powstało coś w kształcie niewielkiego, ptasiego gniazda, co skwitował cichym śmiechem. Odwróciła się w jego stronę uśmiechając, jednocześnie próbując zmarszczyć nos, jakby chcąc dać mu do zrozumienia, że nie życzy sobie strojenia z niej żadnych żartów. Połączenie tych dwóch min nie wyszło tak jak zamierzała, na co Taylor wybuchł tym razem głośnym śmiechem.
-Przestań już się ze mnie nabijać – szturchnęła go w bok.
-Nie potrafię się powstrzymać.
Chwilę zajęło im uspokojenie się, jednak nadal siedzieli blisko siebie. W pewnym momencie poczuła jego palce, delikatnie zaznaczające ciemniejszy ślad tuż przy kości policzkowej, wzdrygnęła się. Dotyk był miły, ciepły i nagle tak cholernie nieznany, że ze zdenerwowania odwróciła twarz.
-Nie uciekaj ode mnie..
-Nie uciekam – odpowiedziała hardo – ale wiesz, że tego nie lubię.. nie lubię litowania się nade mną..
-Myślisz, że to właśnie robię? Lituję się nad tobą?
Nie odpowiedziała, dłonią mocniej ściskając swoje ramię. Nie widział jej twarzy, chociaż tak bardzo chciał, włosy całkowicie mu to utrudniły.
-Mylisz się jeżeli właśnie tak to odbierasz, doskonale wiesz, że jesteś dla mnie ważna..
Że cię kocham..
-.. martwię się o ciebie Jessie, a to nie jest litość, to jest przyjaźń..
To miłość..
Gdyby tylko miał odwagę powiedzieć jej co tak naprawdę do niej czuł, gdyby tylko tymi dwoma słowami nie zniszczył ich więzi. Westchnął bezgłośnie.
-Wolałabym żebyś nie oglądał mnie w takim wydaniu.
-Uwierz mi, że ja też. Tylko, że oboje myślimy o czymś innym. Ty zapewne o tym, bym nie oglądał cię z kolejnym siniakiem na twarzy, mnie chodzi o twoje bezpieczeństwo..
-Wiem.
Zaległa cisza, przerywana od czasu do czasu dźwiękami z zewnątrz. Taylor wstał, wyciągając do niej dłoń.
-Chodź, pora zjeść jakiegoś skorupiaka.
-Fuj – zaśmiała się – w życiu tego nie tknę.
Chwyciła dłoń uśmiechającego się zadziornie Taylora i podniosła się z łóżka. Wiedziała, że ta jego mina wróży tylko jedno. Będzie ze wszystkich sił starać się przekonać ją do zjedzenia kraba, ośmiornicy czy innego cholerstwa, którego ona w żaden sposób nie chciała tknąć. Uczepiła się swojego postanowienia i z tym postanowieniem wyszła z pokoju, będąc ciągniętą przez chłopaka.


***

         Księżyc był już wysoko na niebie, oświetlając delikatnie dwie postacie siedzące na plaży, jakby nie chciał dać im nawet odrobiny prywatności. Dziewczyna mocniej wcisnęła się w materiał kurtki. Jak na koniec marca było wyjątkowo ciepło, ale nie na tyle, by siedzieć tutaj w nocy. Taylor spojrzał na Jessie z wyraźnym zmartwieniem na twarzy.
-Proszę cię..
-Nie jest mi aż tak zimno.
-Nie aż tak, ale jest.
-Przestań traktować mnie jak dziecko.
-To przestań się tak zachowywać. Daj mi do cholery na spokojnie, bez zbędnego gadania, użyczyć ci kurtki.
-Pff – prychnęła pod nosem – taki z ciebie gorący facet?
-Chcesz się o tym przekonać?
-Od urodzenia nie pragnę czegoś równie mocno.
Usłyszał w jej głosie nutę ironii i nie mógł się nie zaśmiać. Dopiero po chwili się uspokoił i znowu spojrzał na nią.
-Nie rozumiem dlaczego na to pozwalasz..
-Nie twój interes.
-Boję się o ciebie – złapał w dłoń garść piasku.
Przez palce przesypywały mu się drobne ziarenka, gdy starał się dobrać odpowiednio słowa, tak, by nie wybuchła, jak to miała w zwyczaju.
-Boję się, że przyjdzie kiedyś taki dzień, w którym nie skończy się na siniaku.
-Taylor, jestem twarda – uśmiechnęła się szeroko.
Kłamała, znowu kłamała. Wiedział jaka była prawda, starała się być twardą, a przynajmniej chciała, by naokoło wszyscy tak ją postrzegali. W rzeczywistości jednak była krucha, każde raniące słowa wypowiedziane w jej stronę, odznaczały się na niej. Widział każdy jej smutek gdy dochodziło do awantur, który ukrywała pod maską obojętności, widział to, a jednak nie potrafił nic zrobić. Nic, na co Jessie by mu pozwoliła.
-Proszę, wyprowadź się i wynajmij pokój u mnie.
-Nie, za kilka miesięcy wynajmiemy coś w Austin, a do tego czasu zostanę u siebie.
-Dlaczego ty jesteś taka uparta?
-A dlaczego ty ciągle suszysz mi o to głowę?
-Bo.. – wypalił tak szybko, czując szybciej przepływającą krew w jego żyłach, po czym zamilkł – do ciebie nic nie dociera, wciąż ci powtarzam o co mi chodzi, ale..
Poczuł dłoń na swoim ramieniu i podniósł głowę.
-Taylor, ja wiem, ale proszę uszanuj moją decyzję. Im częściej będziesz mnie namawiać, tym bardziej będę zawzięta. Nie chcę teraz zmian. Nie, gdy jestem przed końcem szkoły. Poza tym matki coraz częściej nie ma, przestań widzieć wszystko w czarnych barwach.. tak prawdę powiedziawszy – zmarszczyła czoło, jakby nad czymś intensywnie myślała – kiedyś byłeś bardziej optymistyczny.. przed poznaniem.. mnie..
-Czy ty sugerujesz, że tak się stało, bo poznałem ciebie? No chyba się przesłyszałem. Hawks, to była najgłupsza rzecz jaką do tej pory wymyśliłaś.
-Tak mi jakoś przeszło to przez myśl.
-A to mnie nazywasz idiotą.
Cofnęła dłoń nie komentując usłyszanych słów. Wpatrywali się w spienione, groźnie wyglądające fale obijające się o brzeg. Wydawały przy tym tak donośny dźwięk, jakby niezadowolone z tego, że ktoś ośmielał się na nie patrzeć. Taylor wstał i usiadł za dziewczyną. Miał w nosie czy jej będzie odpowiadać to, co miał zamiar zrobić. Miał nieodpartą pokusę przytulenia Jessie, a przez to, że siedział w samej bluzie tylko sprzyjało sytuacji. Objął ją szczelnie ramionami.
-Higgins, czy ty się przystawiasz?
-Za dużo sobie wyobrażasz.
Jego śmiech tuż przy jej prawym policzku wywołał dziwny dreszcz, wstrzymała na chwilę oddech, nie wiedząc za bardzo co to było. W tym momencie dla innych wyglądali zapewne jak para zakochanych, ale nigdy się tym nie przejmowała, więc dlaczego właśnie teraz o tym pomyślała? Nagle jej umysł wypełniły myśli. Jak by było, gdyby w jej życiu nie pojawił się Taylor, chłopak, który na dzień dzisiejszy znał ją lepiej niż ktokolwiek, który nie oceniał jej, który potrafił rozmawiać z nią o wszystkim. Przyjaciel, na którym w stu procentach mogła polegać.
-Jessie..
Usłyszała jego głos i wzdrygnęła się, nie sądziła, że praktycznie wyłączyła się na świat zewnętrzny.
-Mówię do ciebie.. pytałem czy idziemy bo drżysz..
-Jasne, już..
Powoli podniosła się z piasku wyplątując z jego objęć i otrzepała spodnie, czując pod opuszkami palców drobinki piasku. Taylor poszedł w jej ślady.
-W pokoju napijemy się jakiegoś drinka i kładziemy się spać..
Nie odpowiedziała tylko wcisnęła dłoń pod jego ramię i z uśmiechem skierowali się w stronę szeregu pokoi, w których mięli spędzić dzisiejszą noc.


***

         Taylor ukradkiem spoglądał na masującą sobie kark przyjaciółkę. Mógłby zaproponować jej masaż, ale ten uparty osioł odmówiłby z miejsca. Cała Jessie. Zaproponuj pomoc, a odmówi zanim skończysz zdanie. Teraz przyglądał się nieświadomej niczego dziewczynie. Jej palce sprawnie przesuwały się z prawej strony na lewą, delikatnie ugniatając sztywne mięśnie. Kręciła przy tym powoli głową to w prawo, to w lewo, tak by dłonie miały lepszy dostęp do szyi. Z przymkniętymi powiekami i delikatnym uśmiechem wyglądała uroczo. Tak, to słowo cisnęło mu się na usta. Była po prostu urocza. Oblizał swoje spierzchnięte wargi i starał się przełknąć ślinę. Kto by pomyślał, że taki widok spowoduje suchość zarówno na ustach jak i w ustach. W dodatku miała na sobie bluzkę, która odsłaniała całe jej ramię, na myśl przyszedł mu pewien cytat Setki razy miałam przemożną ochotę, by dotknąć jego dłoni i setki razy zabrakło mi śmiałości. Byłam zakłopotana. Pragnęłam powiedzieć mu, że go kocham, ale nie miałam pojęcia, od czego zacząć.”
Właśnie w takiej sytuacji się znajdował, setki razy pragnął poczuć to ciało swoimi ustami i tyle samo razy zabrakło mu śmiałości. Pacnął się otwartą dłonią w czoło, chcąc wybić sobie te fantazje z głowy. Dźwięk, jaki rozszedł się po pokoju, wywołany zderzeniem dłoni z czołem, sprawił, że ujrzał zielone tęczówki wpatrujące się w niego z wyraźnym zaskoczeniem.
-A tobie co? To jakaś metoda na naukę? – uśmiechnęła się przerywając czynność.
-Warto spróbować wszystkiego.
-Test masz dopiero po przerwie wiosennej, więc będziesz mieć trochę czasu by wytrenować tą metodę.
-Uwierzysz, że to już koniec? Dwa miesiące i koniec studiów? – pokręcił głową.
-A później Austin..
Jeszcze raz ucisnęła palcami miejsce na karku, po czym na jej twarzy pojawił się taki wyraz, jakby nagle o czymś sobie przypomniała.
-Może masz ochotę wyskoczyć jutro z nami na pizzę?
-Z nami?
-Jason przyleciał dzisiaj, nie mówiłam ci?
Pokręcił głową, starając się wyglądać na wyluzowanego, jednak w środku był naelektryzowany złą aurą, jak to zwykła mówić jego świętej pamięci babcia, gdy ktoś się denerwował. Jason. Tak prawdę powiedziawszy nigdy dłużej z nim nie rozmawiał, nie palił się do tego, wręcz starał się unikać go jak ognia. Szczęściem było to, że chłopak nie mieszkał tutaj, tylko od czasu do czasu wpadał do babci, co dla Taylora było za często.
-Myślałam, że ci powiedziałam, no ale nic. Idziemy jutro na pizzę, mogę liczyć też na twoje towarzystwo?
-Nie wiem..
-Ale dlaczego?
-Bo nie wiem co będę jutro robić – jego ton zabrzmiał trochę ostrzej niż powinien.
-Nie wiem dlaczego go nie lubisz?
-To nie tak, że go nie lubię, czasami tak masz, że ktoś nie przypada ci do gustu i tyle – wstał z podłogi i poszedł do kuchni.
-No ale jakiś powód musi być.
Tak, ty!
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Ale jak to nie?
-Muszę przyznać, że inteligentna ta rozmowa.
-Zresztą nie ważne, jak chcesz. Gdybyś jednak zmienił zdanie to wiesz gdzie nas szukać.
-Jasne.
-Będę uciekać, muszę jeszcze ogarnąć swój pokój, bo niczego odnaleźć nie mogę w tym bałaganie – uśmiechnęła się zakłopotana – chyba nigdy tak w pokoju nie miałam.
-Jesteś gotowa?
Wiedziała, że mówił o teście i zasalutowała nie przestając się uśmiechać.
-Jessica Hawks zgłasza swoją gotowość do sprawdzianu i obiecuje nie przynieść wstydu, sir.
-Wariatka.
Oboje zaśmiali się i po chwili został sam ze swoimi chorymi myślami, chorymi, bo inaczej nie potrafił ich nazwać.

***


Od rana nie mógł znaleźć sobie miejsca by zaznać choć odrobiny spokoju. Był zły na siebie, że aż tak reaguje na Jasona, ale nic nie mógł na to poradzić, po prostu tak czuł. Spojrzał w okno, czarne chmury przysłoniły jasne niebo, by zaraz rozdarła je błyskawica. Huk rozniósł się po mieszkaniu tak głośno, jakby to właśnie tu znajdowało się epicentrum. I w tym samym momencie zaczęło lać.
-No świetnie.. – wymamrotał pod nosem.
Myśli znów pognały do Jessie i Jasona, jęknął. Były dni kiedy myślał, że jest na skraju szaleństwa, bo przecież nikt przy zdrowych myślach tak się nie zachowuje, więc zostało mu tylko takie wyjaśnienie. Kolejna błyskawica i kolejny grzmot. Mimo, że pogoda była zła, wręcz by powiedział, że bardzo zła, nie mógł usiedzieć ani chwili dłużej. Musiał wyjść. Odświeżyć umysł, oderwać się od chorych, prześladowczych myśli. Skierował się do sypialni i wyciągnął z szafy skórzane spodnie. W pośpiechu zakładał koszulkę i buty, chwycił tylko kurtkę i znalazł się na parkingu, powoli wsiadł na motor. Obserwując strugi deszczu na bocznej szklanej szybie, zastanawiał się czy to dobry pomysł.
Jessie i Jason.
-Cholera..
Przecież sam zrezygnował z ich towarzystwa, a teraz klął na czym świat stoi. Był idiotą, kompletnym idiotą. Wyjechał na główną drogę, zostawiając za sobą tylko rozpryskujący się na boki ślad.
Nawet nie wiedział jak poszło dziewczynie na teście, a ponoć śmiał nazywać siebie jej przyjacielem. Wszystko przez informacje, że Jason przylatuje, że..
Poczuł ból, obraz zlał się w jeden brudny kolor. Ciemność.



-Epinefryna!

Pik. Pik. Pik.


-Źrenice nie reagują.

Pik. Pik.

-Podajcie tlen! Szybko!

Pik. Pik.
Piiii……


-Cholera, zatrzymał się..! 

7 komentarzy:

  1. :OOOOOOOOOOOOO
    cały rozdział przyjemny wciągający , ale końcówka :OOOOOOO
    na końcówce to i mi stanęło serce :O
    Taylor :<< nie uśmiercaj go , proszę :((
    Potrafisz zaskoczyć nie powiem , do tej pory nie mogę opanować emocji :D teraz niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję , że jednak przeżyje :(
    buziaczki słoneczko :*

    OdpowiedzUsuń
  2. JA CIĘ ZABIJĘ ! ZNAJDĘ CIĘ I ZABIJĘ NORMALNIE ZA TO ! CO TO DO CHOLERY MA BYĆ ?! JAK MOGŁAŚ ?! JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ COŚ TAKIEGO ?!
    Bickslow : Wyłącz Caps Locka. A najlepiej idź się uspokoić do Narnii, ja się zajmę recztą.
    *Odchodzi do Narnii, wrzeszcząc po drodze "Dlaczego, dlaczego?!"*
    Bickslow : Uff, no i poszła. Yhym. Rozdział z początku wydawał się przyjemny, miły. Ale potem... Nawet mną to ruszyło. Serio. Nie spodziewałem się tego. Zła ty kobieto, zła. Ren~chan dostała załamania. Biedna, nie poradzi sobie z tym łatwo. No nic, czekamy my na nowy rozdział, cobyś wszystko ładnie wyjaśniła!
    Pozdrawiam
    ~Bickslow

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE!!! Nie rób tego! Nie! Wszystko tylko nie to! Błagam nie! Proszę... Dlaczegooo...?! Powiedz, że on z tego wyjdzie! Jak możesz? Naprawdę chcesz, żebym poszła w jego ślady i też kopnęła w kalendarz?(ja chcę jeszcze trochę pożyć, mieć chłopaka, rodzinę, pracę, dzieci i w ogóle!)Uff...ok spokojnie, już mi przeszło...przynajmniej częściowo. Tak poza tym to jestem ciekawa reakcji Jessie...hue hue hue... A w ogóle skąd ten pomysł?! Ale rozdział jak każdy świetny i mam nadzieję, że niedługo ujrzę następny :) Pozdrawiam i weny życzę.(a spróbuj spełnić swoją niewypowiedzianą groźbę{Taylor} to przyjdę tam do cb i gołymi rękami, osobiście uduszę!)

    ~Victress(dawniej Vi-chan)

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurwa mać! (sorry ale inaczej zareagować nie mogę)Rozdział zajebisty! <33 błagam żeby Taylor nie umierał! Nie,... zaraz się popłaczę ;(
    Jessy i Taylor to taka piękna para ;*
    Pisz szybko, bo nie wytrzymam tylu emocji na raz!

    OdpowiedzUsuń
  5. cooooo?!! ;O
    moje serce.. hyy.. o matko o matko O MATKO!!
    o moje biedne serce..
    cóż mogę powiedzieć xD
    moje biedne serce..
    rozdział nooo muszę napisać, że baaaardzo emocjonujący! ^^
    moje serce..
    Taylor! dasz radę! dla Jessie!
    moje serce..

    oh i ah! xD
    Buźka Mordeczko, czekam na kolejny baardzo niecierpliwie ;*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzwońcie po karetke bo mam zawał.
    Ty na głowe upadłaś, spróbuj mu coś zrobić, to teraz ty będziesz kupować bilet do Mexico!
    Ja wiem, Taylor był tak przepełniony miłością do Jessi że nie wytrzymał xD A ona uparta jak osioł. Choć wyglądało, jakby zaczynała rozmyślania o nim hehe. Może przez to co się stało zda sobie sprawę z tego wszystkiego... kurcze, ale mnie zdołowałaś teraz normalnie :( Weź napisz rozdział szybciej bo mnie nerwica dopadnie do czwartku :D Buziam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam Was moje kochane!! Wytrzymajcie do czwartku a wszystko stanie się jasne :*
    Całuje Was bardzo mocno i dziękuję za komentarze :*

    OdpowiedzUsuń