Udało się! Nie wiem która z Was oddała mi ciut weny, ale udało się. Mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie :D
No nic zapraszam do czytania i komentowania :) buzioleee :*
***
Leżała
w łóżku próbując w jakiś magiczny sposób zasnąć, chociaż po przeżyciach jakie
zgotowała jej matka, graniczyło to z cudem. Głowa ją bolała, zresztą policzek
też. Taylor dzwonił, a ona znowu go unikała, nie chcąc pokazywać mu się w takim
stanie. Usłyszała pukanie do okna i podskoczyła wystraszona. Nie zapalając
światła podeszła bliżej, tuż za szybą majaczyła czyjaś postać i już wiedziała
do kogo należy. Westchnęła zrezygnowana z niechęcią otwierając okno.
-Taylor, co ty tu robisz?
-Nie odbierałaś telefonów,
więc chciałem sprawdzić co z tobą.
-Możesz przestać mnie
nachodzić? Dostanę zawału.
Pakował się do jej pokoju,
nawet nie pytając o pozwolenie.
-Zaświeć cokolwiek, ciemno
tu jak w grobie.
-Idę spać. Jakbyś nie
zauważył jest późno.
Podszedł do stolika,
próbując nie przewrócić się o nic i wreszcie pomieszczenie wypełniło się bladym
światłem. Odwrócił się w jej kierunku z uśmiechem na twarzy i zamarł. W
mgnieniu oka znalazł się tuż przy niej, unosząc delikatnie jej podbródek.
-Zostaw – prawie mu się
wyrwała.
Wpatrywał się to w nią to w
drzwi, zaciskając coraz bardziej pięści. To się musiało skończyć. W jednej
chwili postanowił. Ruszył w stronę drzwi, co nie uszło uwadze Jessie, stanęła
tuż przed nim zagradzając mu drogę.
-Przestań.
-Ja mam przestać? Ja?
Spójrz co ona z tobą wyprawia – warknął. – Mam ochotę ją zabić.
Złapała go za ramiona.
-Zamknij się, nie masz
prawa tak mówić! To moja matka.
-Matka? Wybacz, ale która
matka tak traktuje swoje dziecko?
-Moja..
Puściła go i wyminęła,
wolno podchodząc do łóżka.
-.. i tak jej nie ma.
Spojrzał jeszcze raz na
drzwi, po czym przeniósł wzrok na dziewczynę. Podciągnęła nogi pod brodę i
oparła na nich swoją głowę. Stąd widział tylko jej przygarbione plecy. Serce mu
się krajało widząc ją w takim stanie, widząc jej smutek na twarzy. Pokręcił
głową i po chwili siedział już przy niej. Przytulił ją. Nie oponowała, wręcz
mocniej się w niego wtuliła. Trwali tak jakiś czas nie odzywając się ani
słowem, nie potrzebowali ich.
-Wynajmę ci pokój.
-Co? – odsunęła się gwałtownie.
-Mam wolny pokój, który
zazwyczaj zajmował Tony gdy do mnie przyjeżdżał. Równie dobrze może spać na
kanapie. Jessie rozmawialiśmy już na temat kursów i wynajęcia razem mieszkania,
więc dlaczego nie zrobić tego wcześniej?
-Nie..
-Dlaczego?
-Bo mam dom, mam gdzie
mieszkać.
-Jessie nie chciałbym
odwiedzać cię w szpitalu, a jeżeli nadal będzie traktować cię tak jak do tej
pory, to w końcu tam wylądujesz.
-Nie martw się o mnie..
-Jak mam się do cholery nie
martwić – delikatnie dotknął jej policzka. – Jesteś moją jedyną przyjaciółką,
więc jak mam się nie martwić?
Milczała. No bo co miała mu
odpowiedzieć. Miał przecież rację.
-No powiedz mi jak?
-Nie wiem..
-Właśnie. Nie wiesz.
-Masz ochotę napić się
czegoś?
-Nie zmieniaj tematu.
-Nie ma sensu dalej go ciągnąć..
-Jak nie..
-Taylor dość! Chcesz czegoś
czy nie? Jak nie to proszę idź już, chcę spać.
Westchnął.
-Mogę tu spać?
-Jeżeli nie poruszysz więcej
tego tematu, to możesz zostać, a jeżeli masz zamiar dalej go ciągnąć to wybacz,
ale nie mam siły – wstała z łóżka i skrzyżowała dłonie na piersiach, patrząc na
niego wyczekująco.
-Masz piwo?
Skinęła głową i zniknęła za
drzwiami. Przejechał dłonią po włosach i ściągnął kurtkę, zaraz potem rzucił
buty w kąt. Chwilę później Jessie wróciła do pokoju z kilkoma butelkami piwa, zamykając za sobą drzwi na klucz. Spojrzał na nią zaskoczony. Widząc to
dziewczyna uśmiechnęła się blado.
-Kwestia przyzwyczajenia.
Było coś ciekawego na zajęciach?
-Bez ciebie nuda.
-No popatrz, popatrz. Pan
Higgins się stęsknił.
-I to jak – uśmiechnął się
szeroko przejmując od niej piwo. – Zwariować można było bez ciebie. Może przejedziemy
się gdzieś jutro?
-Gdzie?
-Coś wymyślę, zrobimy sobie
małą wycieczkę. Co ty na to?
-Ty widzisz jak ja
wyglądam? – wskazała na twarz.
-Nie chcę ci prawić komplementów,
ale i tak wyglądasz cudownie.
-Higgins uspokój się.
Pokój wypełnił jej cichy,
dźwięczny śmiech i mimowolnie się uśmiechnął. Wpatrywał się w nią dłuższy czas, wyłapując najdrobniejsze szczegóły, takie jej przyzwyczajenia. Jak na przykład zdrapywanie
powoli etykiety z butelki. Zawsze zaczynała od szyjki, po czym następna w
kolejności była ta z przodu. To było nieodzownym elementem związanym z jej
osobą, gdzie nie byli, ciągle to robiła. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Od
tego niesfornego kosmyku włosów, który raz po raz ona poprawiała, zakładając go
za ucho, a on wciąż się wymykał, jakby chciał żyć własnym życiem i robić to na
co miał ochotę. Jego wzrok zatrzymał się na ciemnym śladzie na policzku i
zacisnął szczękę. Miał ją chronić, nie dopuszczać by działa jej się krzywda, a
tymczasem ona cierpiała. Po chwili rozmowy poszła w jego ślady i oparła się o zagłówek,
przymykając powieki. Wciąż nie potrafił odwrócić od niej wzroku. Wtedy też
zrobił coś niekontrolowanego, ujął jej dłoń i splótł ich palce. Otworzyła
natychmiast oczy, nie pozostało mu nic innego jak uśmiechnąć się, ale zamiast
szczerego uśmiechu, wyszedł mu jakiś skrzywiony.
-Zastanów się nad moją
propozycją – mocniej ścisnął jej dłoń, której ona o dziwo nadal nie
skomentowała. – Tak samo jak ty o mnie, tak ja o ciebie się martwię.
-Wiem Taylor, wiem o tym
doskonale. Mogę się przytulić?
Nie odpowiedział tylko
przyciągnął ją do siebie. Jej dłoń kurczowo trzymała jego bluzę. Przejechał
dłonią po włosach, czując między palcami gładkie kosmyki. Uwielbiał ich
dotykać. Usłyszał jej ciche westchnięcie i przytulił ją mocniej do siebie, nie
przeszkadzał jej w tym. Po prostu był.
***
Stała z dłońmi rozłożonymi na boki, delektując się chłodną
morską bryzą. Wiatr pieścił przyjemnie jej skórę, bawiąc się zarazem jej
włosami. Taylor był tuż za nią z rękami w kieszeni i wpatrywał w jej sylwetkę.
Odwróciła się powoli.
-Możemy znaleźć jakiś
hotel? Do jutra?
-Jasne, możemy zostać
dłużej jeżeli masz na to ochotę.
-Wystarczy do jutra –
uśmiechnęła się delikatnie.
-Chodź, przejdziemy się
najpierw, potem czegoś poszukamy.
Wyciągnął w jej stronę dłoń
i chwyciła ją bez żadnego zastanowienia.
Gdy znaleźli się w przydrożnym motelu, Jessie od razu opadła
na łóżko, wypuszczając powietrze. Wpatrywała się w drewniane belki na suficie,
jakby co najmniej były czymś interesującym, najlepszym okazem na wystawie.
Obserwował ją przez krótką chwilę. Była przygaszona, niepodobna do tej którą
znał. Usiadł obok, odwracając w jej kierunku głowę.
-Dobrze się czujesz?
-No pewnie.
-Jessie..
-Proszę cię – spojrzała na
niego błagalnie, podnosząc się do pozycji siedzącej – proszę..
Objął ją ramieniem, czochrając przy tym włosy dziewczyny. Na głowie powstało coś w kształcie
niewielkiego, ptasiego gniazda, co skwitował cichym śmiechem. Odwróciła się w jego
stronę uśmiechając, jednocześnie próbując zmarszczyć nos, jakby chcąc dać mu do
zrozumienia, że nie życzy sobie strojenia z niej żadnych żartów. Połączenie
tych dwóch min nie wyszło tak jak
zamierzała, na co Taylor wybuchł tym razem głośnym śmiechem.
-Przestań już się ze mnie
nabijać – szturchnęła go w bok.
-Nie potrafię się
powstrzymać.
Chwilę zajęło im
uspokojenie się, jednak nadal siedzieli blisko siebie. W pewnym momencie
poczuła jego palce, delikatnie zaznaczające ciemniejszy ślad tuż przy kości
policzkowej, wzdrygnęła się. Dotyk był miły, ciepły i nagle tak cholernie
nieznany, że ze zdenerwowania odwróciła twarz.
-Nie uciekaj ode mnie..
-Nie uciekam –
odpowiedziała hardo – ale wiesz, że tego nie lubię.. nie lubię litowania się
nade mną..
-Myślisz, że to właśnie
robię? Lituję się nad tobą?
Nie odpowiedziała, dłonią
mocniej ściskając swoje ramię. Nie widział jej twarzy, chociaż tak bardzo
chciał, włosy całkowicie mu to utrudniły.
-Mylisz się jeżeli właśnie
tak to odbierasz, doskonale wiesz, że jesteś dla mnie ważna..
Że cię kocham..
-.. martwię się o ciebie
Jessie, a to nie jest litość, to jest przyjaźń..
To miłość..
Gdyby tylko miał odwagę
powiedzieć jej co tak naprawdę do niej czuł, gdyby tylko tymi dwoma słowami nie
zniszczył ich więzi. Westchnął bezgłośnie.
-Wolałabym żebyś nie
oglądał mnie w takim wydaniu.
-Uwierz mi, że ja też. Tylko, że oboje myślimy o czymś innym. Ty zapewne o tym, bym nie oglądał cię z kolejnym
siniakiem na twarzy, mnie chodzi o twoje bezpieczeństwo..
-Wiem.
Zaległa cisza, przerywana
od czasu do czasu dźwiękami z zewnątrz. Taylor wstał, wyciągając do niej dłoń.
-Chodź, pora zjeść jakiegoś
skorupiaka.
-Fuj – zaśmiała się – w
życiu tego nie tknę.
Chwyciła dłoń uśmiechającego się zadziornie Taylora i podniosła się z łóżka. Wiedziała, że ta
jego mina wróży tylko jedno. Będzie ze wszystkich sił starać się przekonać ją
do zjedzenia kraba, ośmiornicy czy innego cholerstwa, którego ona w żaden
sposób nie chciała tknąć. Uczepiła się swojego postanowienia i z tym
postanowieniem wyszła z pokoju, będąc ciągniętą przez chłopaka.
***
Księżyc był już wysoko na niebie, oświetlając delikatnie
dwie postacie siedzące na plaży, jakby nie chciał dać im nawet odrobiny
prywatności. Dziewczyna mocniej wcisnęła się w materiał kurtki. Jak na koniec marca
było wyjątkowo ciepło, ale nie na tyle, by siedzieć tutaj w nocy. Taylor
spojrzał na Jessie z wyraźnym zmartwieniem na twarzy.
-Proszę cię..
-Nie jest mi aż tak zimno.
-Nie aż tak, ale jest.
-Przestań traktować mnie
jak dziecko.
-To przestań się tak zachowywać.
Daj mi do cholery na spokojnie, bez zbędnego gadania, użyczyć ci kurtki.
-Pff – prychnęła pod nosem
– taki z ciebie gorący facet?
-Chcesz się o tym
przekonać?
-Od urodzenia nie pragnę
czegoś równie mocno.
Usłyszał w jej głosie nutę
ironii i nie mógł się nie zaśmiać. Dopiero po chwili się uspokoił i znowu
spojrzał na nią.
-Nie rozumiem dlaczego na
to pozwalasz..
-Nie twój interes.
-Boję się o ciebie – złapał
w dłoń garść piasku.
Przez palce przesypywały mu
się drobne ziarenka, gdy starał się dobrać odpowiednio słowa, tak, by nie
wybuchła, jak to miała w zwyczaju.
-Boję się, że przyjdzie
kiedyś taki dzień, w którym nie skończy się na siniaku.
-Taylor, jestem twarda –
uśmiechnęła się szeroko.
Kłamała, znowu kłamała.
Wiedział jaka była prawda, starała się być twardą, a przynajmniej chciała, by
naokoło wszyscy tak ją postrzegali. W rzeczywistości jednak była krucha, każde
raniące słowa wypowiedziane w jej stronę, odznaczały się na niej. Widział każdy
jej smutek gdy dochodziło do awantur, który ukrywała pod maską obojętności,
widział to, a jednak nie potrafił nic zrobić. Nic, na co Jessie by mu pozwoliła.
-Proszę, wyprowadź się i
wynajmij pokój u mnie.
-Nie, za kilka miesięcy
wynajmiemy coś w Austin, a do tego czasu zostanę u siebie.
-Dlaczego ty jesteś taka
uparta?
-A dlaczego ty ciągle suszysz
mi o to głowę?
-Bo.. – wypalił tak szybko,
czując szybciej przepływającą krew w jego żyłach, po czym zamilkł – do ciebie
nic nie dociera, wciąż ci powtarzam o co mi chodzi, ale..
Poczuł dłoń na swoim
ramieniu i podniósł głowę.
-Taylor, ja wiem, ale
proszę uszanuj moją decyzję. Im częściej będziesz mnie namawiać, tym bardziej
będę zawzięta. Nie chcę teraz zmian. Nie, gdy jestem przed końcem szkoły. Poza tym
matki coraz częściej nie ma, przestań widzieć wszystko w czarnych barwach.. tak
prawdę powiedziawszy – zmarszczyła czoło, jakby nad czymś intensywnie myślała –
kiedyś byłeś bardziej optymistyczny.. przed poznaniem.. mnie..
-Czy ty sugerujesz, że tak
się stało, bo poznałem ciebie? No chyba się przesłyszałem. Hawks, to była najgłupsza
rzecz jaką do tej pory wymyśliłaś.
-Tak mi jakoś przeszło to
przez myśl.
-A to mnie nazywasz idiotą.
Cofnęła dłoń nie komentując
usłyszanych słów. Wpatrywali się w spienione, groźnie wyglądające fale
obijające się o brzeg. Wydawały przy tym tak donośny dźwięk, jakby
niezadowolone z tego, że ktoś ośmielał się na nie patrzeć. Taylor wstał i usiadł
za dziewczyną. Miał w nosie czy jej będzie odpowiadać to, co miał zamiar zrobić.
Miał nieodpartą pokusę przytulenia Jessie, a przez to, że siedział w samej bluzie
tylko sprzyjało sytuacji. Objął ją szczelnie ramionami.
-Higgins, czy ty się
przystawiasz?
-Za dużo sobie wyobrażasz.
Jego śmiech tuż przy jej
prawym policzku wywołał dziwny dreszcz, wstrzymała na chwilę oddech, nie
wiedząc za bardzo co to było. W tym momencie dla innych wyglądali zapewne jak
para zakochanych, ale nigdy się tym nie przejmowała, więc dlaczego właśnie
teraz o tym pomyślała? Nagle jej umysł wypełniły myśli. Jak by było, gdyby w jej
życiu nie pojawił się Taylor, chłopak, który na dzień dzisiejszy znał ją lepiej
niż ktokolwiek, który nie oceniał jej, który potrafił rozmawiać z nią o
wszystkim. Przyjaciel, na którym w stu procentach mogła polegać.
-Jessie..
Usłyszała jego głos i
wzdrygnęła się, nie sądziła, że praktycznie wyłączyła się na świat zewnętrzny.
-Mówię do ciebie.. pytałem
czy idziemy bo drżysz..
-Jasne, już..
Powoli podniosła się z
piasku wyplątując z jego objęć i otrzepała spodnie, czując pod opuszkami palców
drobinki piasku. Taylor poszedł w jej ślady.
-W pokoju napijemy się
jakiegoś drinka i kładziemy się spać..
Nie odpowiedziała tylko
wcisnęła dłoń pod jego ramię i z uśmiechem skierowali się w stronę szeregu
pokoi, w których mięli spędzić dzisiejszą noc.
***
Taylor ukradkiem spoglądał na masującą sobie kark przyjaciółkę.
Mógłby zaproponować jej masaż, ale ten uparty osioł odmówiłby z miejsca. Cała
Jessie. Zaproponuj pomoc, a odmówi zanim skończysz zdanie. Teraz przyglądał się
nieświadomej niczego dziewczynie. Jej palce sprawnie przesuwały się z prawej
strony na lewą, delikatnie ugniatając sztywne mięśnie. Kręciła przy tym powoli
głową to w prawo, to w lewo, tak by dłonie miały lepszy dostęp do szyi. Z
przymkniętymi powiekami i delikatnym uśmiechem wyglądała uroczo. Tak, to słowo
cisnęło mu się na usta. Była po prostu urocza. Oblizał swoje spierzchnięte
wargi i starał się przełknąć ślinę. Kto by pomyślał, że taki widok spowoduje
suchość zarówno na ustach jak i w ustach. W dodatku miała na sobie bluzkę,
która odsłaniała całe jej ramię, na myśl przyszedł mu pewien cytat „Setki razy miałam przemożną ochotę, by
dotknąć jego dłoni i setki razy zabrakło mi śmiałości. Byłam zakłopotana.
Pragnęłam powiedzieć mu, że go kocham, ale nie miałam pojęcia, od czego
zacząć.”
Właśnie w takiej sytuacji
się znajdował, setki razy pragnął poczuć to ciało swoimi ustami i tyle samo
razy zabrakło mu śmiałości. Pacnął się otwartą dłonią w czoło, chcąc wybić
sobie te fantazje z głowy. Dźwięk, jaki rozszedł się po pokoju, wywołany
zderzeniem dłoni z czołem, sprawił, że ujrzał zielone tęczówki wpatrujące się w
niego z wyraźnym zaskoczeniem.
-A tobie co? To jakaś
metoda na naukę? – uśmiechnęła się przerywając czynność.
-Warto spróbować
wszystkiego.
-Test masz dopiero po przerwie
wiosennej, więc będziesz mieć trochę czasu by wytrenować tą metodę.
-Uwierzysz, że to już
koniec? Dwa miesiące i koniec studiów? – pokręcił głową.
-A później Austin..
Jeszcze raz ucisnęła
palcami miejsce na karku, po czym na jej twarzy pojawił się taki wyraz, jakby
nagle o czymś sobie przypomniała.
-Może masz ochotę wyskoczyć
jutro z nami na pizzę?
-Z nami?
-Jason przyleciał dzisiaj,
nie mówiłam ci?
Pokręcił głową, starając
się wyglądać na wyluzowanego, jednak w środku był naelektryzowany złą aurą, jak
to zwykła mówić jego świętej pamięci babcia, gdy ktoś się denerwował. Jason. Tak
prawdę powiedziawszy nigdy dłużej z nim nie rozmawiał, nie palił się do tego,
wręcz starał się unikać go jak ognia. Szczęściem było to, że chłopak nie
mieszkał tutaj, tylko od czasu do czasu wpadał do babci, co dla Taylora było za
często.
-Myślałam, że ci
powiedziałam, no ale nic. Idziemy jutro na pizzę, mogę liczyć też na twoje
towarzystwo?
-Nie wiem..
-Ale dlaczego?
-Bo nie wiem co będę jutro
robić – jego ton zabrzmiał trochę ostrzej niż powinien.
-Nie wiem dlaczego go nie
lubisz?
-To nie tak, że go nie
lubię, czasami tak masz, że ktoś nie przypada ci do gustu i tyle – wstał z
podłogi i poszedł do kuchni.
-No ale jakiś powód musi
być.
Tak, ty!
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Ale jak to nie?
-Muszę przyznać, że
inteligentna ta rozmowa.
-Zresztą nie ważne, jak
chcesz. Gdybyś jednak zmienił zdanie to wiesz gdzie nas szukać.
-Jasne.
-Będę uciekać, muszę
jeszcze ogarnąć swój pokój, bo niczego odnaleźć nie mogę w tym bałaganie –
uśmiechnęła się zakłopotana – chyba nigdy tak w pokoju nie miałam.
-Jesteś gotowa?
Wiedziała, że mówił o teście
i zasalutowała nie przestając się uśmiechać.
-Jessica Hawks zgłasza
swoją gotowość do sprawdzianu i obiecuje nie przynieść wstydu, sir.
-Wariatka.
Oboje zaśmiali się i po
chwili został sam ze swoimi chorymi myślami, chorymi, bo inaczej nie potrafił
ich nazwać.
***
Od
rana nie mógł znaleźć sobie miejsca by zaznać choć odrobiny spokoju. Był zły na
siebie, że aż tak reaguje na Jasona, ale nic nie mógł na to poradzić, po prostu
tak czuł. Spojrzał w okno, czarne chmury przysłoniły jasne niebo, by zaraz
rozdarła je błyskawica. Huk rozniósł się po mieszkaniu tak głośno, jakby to
właśnie tu znajdowało się epicentrum. I w tym samym momencie zaczęło lać.
-No świetnie.. – wymamrotał
pod nosem.
Myśli znów pognały do
Jessie i Jasona, jęknął. Były dni kiedy myślał, że jest na skraju szaleństwa, bo
przecież nikt przy zdrowych myślach tak się nie zachowuje, więc zostało mu
tylko takie wyjaśnienie. Kolejna błyskawica i kolejny grzmot. Mimo, że pogoda
była zła, wręcz by powiedział, że bardzo zła, nie mógł usiedzieć ani chwili
dłużej. Musiał wyjść. Odświeżyć umysł, oderwać się od chorych, prześladowczych
myśli. Skierował się do sypialni i wyciągnął z szafy skórzane spodnie. W pośpiechu zakładał koszulkę i buty, chwycił tylko kurtkę i znalazł się na
parkingu, powoli wsiadł na motor. Obserwując strugi deszczu na bocznej szklanej szybie,
zastanawiał się czy to dobry pomysł.
Jessie i Jason.
-Cholera..
Przecież sam zrezygnował z
ich towarzystwa, a teraz klął na czym świat stoi. Był idiotą, kompletnym
idiotą. Wyjechał na główną drogę, zostawiając za sobą tylko rozpryskujący się
na boki ślad.
Nawet nie wiedział jak
poszło dziewczynie na teście, a ponoć śmiał nazywać siebie jej przyjacielem.
Wszystko przez informacje, że Jason przylatuje, że..
Poczuł ból, obraz zlał się
w jeden brudny kolor. Ciemność.
-Epinefryna!
Pik. Pik. Pik.
-Źrenice nie reagują.
Pik. Pik.
-Podajcie tlen! Szybko!
Pik. Pik.
Piiii……
-Cholera, zatrzymał
się..!
:OOOOOOOOOOOOO
OdpowiedzUsuńcały rozdział przyjemny wciągający , ale końcówka :OOOOOOO
na końcówce to i mi stanęło serce :O
Taylor :<< nie uśmiercaj go , proszę :((
Potrafisz zaskoczyć nie powiem , do tej pory nie mogę opanować emocji :D teraz niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję , że jednak przeżyje :(
buziaczki słoneczko :*
JA CIĘ ZABIJĘ ! ZNAJDĘ CIĘ I ZABIJĘ NORMALNIE ZA TO ! CO TO DO CHOLERY MA BYĆ ?! JAK MOGŁAŚ ?! JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ COŚ TAKIEGO ?!
OdpowiedzUsuńBickslow : Wyłącz Caps Locka. A najlepiej idź się uspokoić do Narnii, ja się zajmę recztą.
*Odchodzi do Narnii, wrzeszcząc po drodze "Dlaczego, dlaczego?!"*
Bickslow : Uff, no i poszła. Yhym. Rozdział z początku wydawał się przyjemny, miły. Ale potem... Nawet mną to ruszyło. Serio. Nie spodziewałem się tego. Zła ty kobieto, zła. Ren~chan dostała załamania. Biedna, nie poradzi sobie z tym łatwo. No nic, czekamy my na nowy rozdział, cobyś wszystko ładnie wyjaśniła!
Pozdrawiam
~Bickslow
NIE!!! Nie rób tego! Nie! Wszystko tylko nie to! Błagam nie! Proszę... Dlaczegooo...?! Powiedz, że on z tego wyjdzie! Jak możesz? Naprawdę chcesz, żebym poszła w jego ślady i też kopnęła w kalendarz?(ja chcę jeszcze trochę pożyć, mieć chłopaka, rodzinę, pracę, dzieci i w ogóle!)Uff...ok spokojnie, już mi przeszło...przynajmniej częściowo. Tak poza tym to jestem ciekawa reakcji Jessie...hue hue hue... A w ogóle skąd ten pomysł?! Ale rozdział jak każdy świetny i mam nadzieję, że niedługo ujrzę następny :) Pozdrawiam i weny życzę.(a spróbuj spełnić swoją niewypowiedzianą groźbę{Taylor} to przyjdę tam do cb i gołymi rękami, osobiście uduszę!)
OdpowiedzUsuń~Victress(dawniej Vi-chan)
O kurwa mać! (sorry ale inaczej zareagować nie mogę)Rozdział zajebisty! <33 błagam żeby Taylor nie umierał! Nie,... zaraz się popłaczę ;(
OdpowiedzUsuńJessy i Taylor to taka piękna para ;*
Pisz szybko, bo nie wytrzymam tylu emocji na raz!
cooooo?!! ;O
OdpowiedzUsuńmoje serce.. hyy.. o matko o matko O MATKO!!
o moje biedne serce..
cóż mogę powiedzieć xD
moje biedne serce..
rozdział nooo muszę napisać, że baaaardzo emocjonujący! ^^
moje serce..
Taylor! dasz radę! dla Jessie!
moje serce..
oh i ah! xD
Buźka Mordeczko, czekam na kolejny baardzo niecierpliwie ;*
<3
Dzwońcie po karetke bo mam zawał.
OdpowiedzUsuńTy na głowe upadłaś, spróbuj mu coś zrobić, to teraz ty będziesz kupować bilet do Mexico!
Ja wiem, Taylor był tak przepełniony miłością do Jessi że nie wytrzymał xD A ona uparta jak osioł. Choć wyglądało, jakby zaczynała rozmyślania o nim hehe. Może przez to co się stało zda sobie sprawę z tego wszystkiego... kurcze, ale mnie zdołowałaś teraz normalnie :( Weź napisz rozdział szybciej bo mnie nerwica dopadnie do czwartku :D Buziam ;*
Przepraszam Was moje kochane!! Wytrzymajcie do czwartku a wszystko stanie się jasne :*
OdpowiedzUsuńCałuje Was bardzo mocno i dziękuję za komentarze :*