Dzisiaj króciutko, musicie mi wybaczyć, mam nawał roboty i po prostu nie wyrabiam się z niczym. Jeszcze tydzień i zwolnię tempo, wtedy też będę nadrabiać zaległości na Waszych blogach :* przepraszam!
Ten rozdział dedykuję mojej kochanej Yashy, która ostatnio choruje. Kochanie, wracaj szybciutko do zdrowia, żebyś mogła znowu zadowalać nas swoim pisaniem i humorem. Ogromniasta buzia dla Ciebie :*
***
-Jessie otwórz oczy, obudź się..
Usłyszała jego szept jakby z oddali.
-Jessie obudź się – powtórzył.
Dopiero wtedy powoli otworzyła oczy. Stał tuż przy
jej łóżku. Bez koszulki. Nie musiała zapalić lampki żeby go widzieć. Delikatne
światło księżyca oświetlało jego nienaturalnie blade ciało, jakby był
przeźroczysty. I te usta. Nie były czerwone, tylko blade. Drżące.
-Co się dzieje..
-Jessie odchodzę.
Jej źrenice rozszerzyły się za sprawą tych dwóch
słów.
-Ale gdzie, Taylor co się dzieje.
Położył się obok.
-Nie będzie mnie przy tobie, przepraszam.
Przytuliła się do niego. Nie chciała żeby odchodził.
Chciała żeby był przy niej już na zawsze. Jej opuszki ostrożnie przesunęły się
po ranie którą codziennie smarowała mu maścią i poczuła coś ciepłego i
lepkiego. Uniosła głowę zaniepokojona. To było jak najgorszy koszmar. Z każdej
rany sączyła się krew, dużo krwi, lepkiej, słodkawo mdlącej krwi. Całe łóżko
przesiąknięte było karmazynową cieczą, tak jak jej pidżama i ręce. Spojrzała w
jego oczy. Nie było ich tam. Były tam tylko czarne ziejące pustką dziury.
Wrzasnęła.
Krzyk.
Tak, usłyszał krzyk i wyskoczył z łóżka. Nie zważał na ból w nodze, czy
żebrach. Słyszał krzyczącą Jessie i to w tym momencie było najważniejsze.
Wtargnął do jej pokoju nawet nie pukając, dosłownie doskoczył do łóżka. Leżała
skulona, płacząc głośno. Przytulił ją mocno do siebie.
-Jessie no już, Jessie..
Nie potrafił jej uspokoić.
Odwrócił się trzymając ją blisko siebie. Starając nie myśleć o każdym
rozrywającym go bólu zapalił światło, rozpraszając tym samym ciemność jaka
panowała w pokoju.
Znów ją przytulił. Dygotała
na całym ciele, do tego stopnia że zaczęła szczękać zębami. Odsunął ją od siebie
mocno trzymając za ramiona, miała zaciśnięte powieki spod których ciurkiem
wypływały łzy.
-Jessie otwórz oczy, obudź
się..
Wrzasnęła jeszcze głośniej
starając mu się wyrwać. Nie rozumiał co ją tak wystraszyło.
-Jessie to ja, miałaś zły
sen. Proszę spójrz na mnie.
-Nie.. odejdź.. chcę się…
obudzić..
-Jessie otwórz oczy, spójrz
na mnie.
Pokręciła energicznie głową
nadal nie otwierając oczu.
-Hawks! – wrzasnął – Otwórz
te cholerne oczy!
Poczuł jak się wzdrygnęła.
Pluł sobie w twarz że przesadził. Naprawdę przesadził. Ale wtedy zobaczył że
Jessie nadal płacząc rozluźnia powieki. Po chwili zobaczył jej szmaragdowe
tęczówki. Rozpłakała się na dobre, obejmując go mocno, miał ochotę jęknąć z
bólu, ale stłumił to w sobie. Potrzebowała tego a on nie zamierzał jej tej
chwili zabierać. Czuł jak jego koszulka na piersi robi się cała mokra. I
przytulił ją bardziej do siebie. Po chwili osunął się na poduszkę razem z nią,
nie przestawała płakać, ani wtulać się w jego ramiona. Sam nie wiedział ile
czasu tak leżeli, ale w końcu uspokoiła się na tyle by przestać płakać.
-Obie.. obiecaj mi.. że
zawsze.. że zawsze będziesz.. i że nie ode.. nie odejdziesz – wychlipała.
Pocałował ją w czubek
głowy.
-Obiecuję, zawsze będę przy
tobie. Śpij Jessie..
-Nie chcę.. nie mogę..
-Proszę..
-Taylor ja.. ja nie mogę..
jesteś.. jesteś moim je.. jedynym przyjacielem.. ja nie mogę.. cię stracić..
-Co też ci przyszło do
głowy? Nigdy mnie nie stracisz. Nie wiem co ci się śniło ale to był tylko zły
sen, a ja tu będę zawsze. Spróbuj zasnąć..
Nie odpowiedziała tylko
kurczowo załapała się jego koszulki. Nakrył ich kołdrą. Nie miał zamiaru jej
dzisiaj zostawiać samej, a gdyby to od niego zależało nie zostawiałby już jej
ani na sekundę. Zbyt dużo dla niego znaczyła, zbyt mocno się zakochał. Tak
długo głaskał ją po głowie aż usłyszał jej spokojniejszy oddech raz za razem
przerywany spazmatycznym westchnięciem.
Obudził
się i dopiero po chwili do tego umysłu dotarły obrazy z ubiegłej nocy. Jessie
nadal spała z głową na jego piersi. Chciał się poruszyć żeby zobaczyć jej
twarz, ale bał się że ją obudzi. Było mu tak cholernie dobrze, że wolał czuć
jej bijące serce tuż przy sobie niż widzieć jak się budzi. Zanurzył się w jej
włosach. Naprawdę, brakowało tylko jakiejś romantycznej muzyczki, a nie
powstrzymałby się przed zatraceniem w jej ustach. Zastanawiał się co takiego
strasznego mogło jej się przyśnić, z czym przyszło jej w nocy walczyć, i wtedy
poczuł jej dłonie mocniej zaciskające się na koszulce. Pogładził ją po
ramieniu, dając tym samym znać że nie śpi. Nie poruszyła się i już myślał że zrobiła
to przez sen gdy nagle usłyszał jej cichy głos.
-Przepraszam za tą całą
aferę..
-Chyba zwariowałaś, nie
masz za co przepraszać. Powiesz mi co ci się śniło?
Pokręciła głową.
-To było zbyt okropne, i
takie realne, nie, nie – starała się odgonić myśli od koszmaru który ją
nawiedził.
-Jak chcesz, ale pamiętasz
co ci obiecałem?
-Że zawsze będziesz.
-Dokładnie. Zawsze będę
przy tobie i słowa dotrzymam.
-Dziękuję.
Leżała tak chwile nie
poruszając się, nie mówiąc nic po czym wstała i nie patrząc na chłopaka
skierowała się w stronę łazienki.
-Jessie..
Dała mu znać ręką że
potrzebuje chwili dla siebie. Nie naciskał. Jednak chciałby wiedzieć co tak na
nią wpłynęło. Chciałby móc czytać w jej myślach, chciałby jej pomóc. Z ciężkim
sercem podszedł do drzwi i delikatnie oparł się o nie czołem, jego dłoń
zatrzymała się w połowie z zamiarem zapukania. Wahał się ale tylko kilka
sekund.
-Jessie idę zrobić
śniadanie.
Stała
wpatrując się w swoje odbicie. Znowu płakała rozmazując tym samym obraz przed
oczami. Pochyliła się nad umywalką w bezsilności. Starała się narobić jak
najmniej hałasu, nie chciała żeby Taylor wiedział że ciągle płacze. Włosy
przyklejały jej się do mokrej twarzy. Pragnęła zapomnieć o koszmarze ale
powracał do niej jakby już nigdy nie miała się od niego uwolnić, wciąż widziała
puste oczodoły ziejące pustką.
Nie! Dość! Wynocha z mojej
głowy! Wrzeszczała na siebie w myślach kręcąc energicznie głową.
Zrobił śniadanie jednak nadal nie zjawiła się w kuchni.
Zastał ją w pokoju. Leżała na łóżku zwinięta prawie w kłębek. Podszedł i
przykucnął przy niej, dopiero wtedy zobaczył jej twarz. Nie widział jej tak prawdę
powiedziawszy odkąd usnęli, ale wiedział że płakała. Oczy miała czerwone,
opuchnięte i nadal zamknięte.
Pogładził ją delikatnie po
policzku, widząc jak powoli unosi na niego swój wzrok.
-Widzisz? Jestem tutaj.
Uśmiechnęła się blado.
-Tak zdecydowanie lepiej.
Przesuń się.
Zrobiła mu miejsce obok
siebie i położył się. Znów poczuł jej głowę na swoim ramieniu.
Tak przeleżeli do południa. Odzywała się mało, prawie wcale.
To nie była ta jego Jessie, wkurzająca ale pogodna. Nawet jak wracała z
cmentarza nie wyglądała tak jak dzisiaj. Snuła się po mieszkaniu jak cień,
unikała jego spojrzeń, zresztą unikała jego osoby. Wieczorem miał dość. Nie
mogła tak się zadręczać, nie mógł po prostu na to pozwolić. Siedziała wciśnięta
w fotel w swoim pokoju z paczką chusteczek w dłoni wpatrując się w punkt za
oknem. Podszedł szybkim krokiem i przykucnął przed nią.
-Co ci się śniło?
-Nic..
-Jessie do cholery, tak nie
możesz. Masz zamiar zadręczać się tak ile? Dzień, dwa, miesiąc, rok, ile
Jessie? Przez jeden sen?
Mówił podniesionym głosem i
zdawał sobie sprawę, ale nie mógł się z nią cackać.
-Ty nie wiesz co w nim było
– warknęła łamiącym się głosem.
-Domyślam się że chodzi o
mnie. Więc mi powiedz co cię tak przestraszyło?
-Twoja śmierć, twoje
zwłoki!
Wypaliła tak szybko że
zdębiał. Przysłonił dłonią usta nie wiedząc co powiedzieć. Po chwili pokręcił
głową i uniósł jej podbródek.
-Nie mam zamiaru się stąd
ruszać – powiedział łagodnie – tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Jesteśmy
przyjaciółmi, a ja nie mam w zwyczaju opuszczać przyjaciół. Zaufaj mi.
-Wiesz doskonale że ci
ufam, ale to było takie realne, takie prawdziwe..
-Nie, Jessie. Ja jestem
prawdziwy. Mam się rozebrać do naga i pokazać ci że to ja?
Parsknęła śmiechem przez
łzy, pierwszy raz od wczoraj zaśmiała się szczerze. Uśmiechnął się.
-Nie sądziłem że widok mnie
rozebranego wywołuje taki śmiech.
-Taylor przepraszam za
dzisiaj.
-Nie musisz mnie
przepraszać, tylko nie rób tak więcej.
-To błagam nie przychodź do
mnie we śnie.
-Ja to mam pomysły, zamiast
doprowadzić do tego żeby sen był erotyczny, to ja cię straszę. Ze mną jest coś
nie tak.
Zaśmiali się tym razem
oboje.
-Tobie naprawdę przydałaby
się dziewczyna.
-Znowu zaczynasz?
Wstała z fotela i objęła go
za szyję. Nie czekała długo aż poczuła jego ręce na jej talii.
-Dziękuję..
Odsunęła się spoglądając na
niego jednak nie zwalniali swoich uścisków. Wpatrywali się w siebie, w swoje
oczy. Widziała czarne jak węgiel tęczówki ale nie przypominały tych z koszmaru.
Powietrze wokół nich było jakby namagnesowane, wręcz się do siebie przyciągali.
Rozum podsuwał najwspanialsze obrazy, jego usta delikatnie dotykające jej ust,
jego dotyk na policzku, jego palce w jej włosach. Obraz znikł a oni nadal się w
siebie wpatrywali. Zsunęła dłonie z jego szyi i odsunęła się tym samym wyzwalając
z jego uścisku.
-Chodź. Od rana nic nie
jadłaś – odchrząknął.
-Nie jestem głodna.
-Nie chcę tego słuchać.
Albo zrobisz to po dobroci, albo zmuszę cię siłą. Wybieraj.
-To podchodzi pod
molestowanie.
-Nazywaj to jak chcesz –
uśmiechnął się – możesz rozpowiadać na prawo i lewo że cię molestuję.
-Fan Club byłby
zawiedziony.
-Wiesz jak mnie to
interesuje. Chodź.
Westchnęła zrezygnowana.
Ale prawda była taka że zaczynała odczuwać głód i była wdzięczna Taylorowi za
opiekę jaką nad nią roztoczył. Znowu. Teraz już była w stu procentach pewna że
nie będzie w stanie odwdzięczyć mu się do końca życia.
***
Taylor od dobrych kilku minut obserwował ją jak wkładała
ostatnie ciuchy do torby. Był przygnębiony czego nawet nie starał się ukryć. Jakoś
Jessie też nie tryskała optymizmem. Wiedziała że chłopak stoi w drzwiach ale
bała się spojrzeć w jego stronę by nie dostrzegł uczuć jakie miała wypisane na
twarzy. Z nadal opuszczoną głową zasunęła zamek i wyprostowała się. Przeczesała
dłonią włosy rozglądając się i dopiero wtedy odważyła się spojrzeć na niego.
Stał z rękoma w kieszeniach nie spuszczając z niej wzroku.
-No. Chyba wszystko mam.
-Moja oferta jest nadal
aktualna.
-Wiem Taylor, ale zrozum
mnie. Zostały nam cztery miesiące, to tylko cztery miesiące, zaraz kończymy
szkołę..
-Strasznie będzie tu cicho
bez ciebie.
-Odpoczniesz ode mnie.
-Wiesz że nie muszę tego
robić.
-Przecież od jutra znowu
będziemy widywać się na zajęciach, o co ci chodzi?
-O nic.
-Taylor proszę nie zachowuj
się tak jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć.
-Podrzucić cię do domu?
-Nie trzeba. Poradzę sobie.
Cmoknęła go w policzek i
wyszła. Został sam. Czuł się tak jakby cisza która go ogarnęła, chciała go
rozgnieść, jak się rozgniata robactwo. Zaczynał się dusić. Ściany nagle stały
się za ciasne. Usłyszał dźwięk swojego telefonu i szurając nogami poszedł do
swojego pokoju. Odebrał niechętnie.
-Halo?
-Jessie już pojechała?
-Przed chwilą.
-Za pół godziny będę.
Rozłączył się nie zadając
sobie trudu by cokolwiek odpowiedzieć.
Gdy Tony przyjechał, siedział
na kanapie z głową odchyloną do tyłu. Nawet nie podniósł na niego wzroku, bez
energii, bez życia.
-Wyglądasz jakby cię
rzuciła.
-Tak się czuję.
-Przecież jutro znowu się
zobaczycie.
-Wiem, ale nic nie poradzę
na to że tak się czuję, to jest silniejsze ode mnie.
-Na twoim miejscu
zaryzykowałbym.
-Ale nie jesteś na moim
miejscu, Tony przestańmy już o tym gadać. Błagam.
-Dobra stary, oglądamy
mecz.
Jessica
weszła do domu i prawie potknęła się o pustą butelkę. Już zapomniała jak
mieszkało się u niej. Skierowała się prosto do swojego pokoju, jednak mijając
salon coś przykuło jej uwagę. Jej matka spała na fotelu, jej facet na kanapie a
w około kilka pustych butelek. Oboje byli zalani w trupa i chrapali głośno. Patrząc
na nich ze wstrętem zastanawiała się jak mogła zrezygnować z propozycji
Taylora. Wchodząc do swojego pokoju uśmiechnęła się na myśl o przyjacielu. Już
zaczynało jej go brakować, a to dopiero godzina odkąd zamknęła za sobą drzwi
jego mieszkania. Rzuciła torbę na łóżko i usiadła obok, czuła się tak jakby
czegoś jej zabrakło, albo zabrano, taka dziwna pustka tląca się w jej sercu. Musiała
wyjść by nie zwariować. Przebrała się szybko i już pół godziny później łaziła
bez celu po centrum handlowym. Mijała kolorowe wystawy, roześmianych,
szczęśliwych ludzi i już wiedziała gdzie powinna być.
Taylor
zwlekł się z sofy zmarnowany, widząc że brat nie miał nawet zamiaru się ruszyć
i otworzył drzwi. Na jego twarzy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki
pojawił się szeroki uśmiech.
-Ktoś się za mną stęsknił?
-Chyba jednak zmienię
zdanie.
-Wchodź i nie marudź.
-Cześć Tony, ale mam do
ciebie szczęście – przywitała się z siedzącym na sofie Tony’m – nie
przeszkadzam?
-Nie, właśnie miałem jechać
po jakieś piwo. Za kwadrans jestem.
Zniknął tak szybko że nie
zdążyła zareagować. Spojrzała na Taylora. Uśmiechał się. Wróciła mu ochota do
życia, wrócił mu zapał, jej widok był jak działka najlepszej jakości heroiny,
pobudzający.
-Stało się coś czy po
prostu brakowało ci mnie?
-Jesteś niemożliwy. Wolałam
wyjść zanim się obudzą.
-Oboje są w domu?
Skinęła głową.
-Mam ponowić swoją ofertę?
-Nie trzeba. Znam ją na
pamięć – zaśmiała się cicho – przecież wytrzymam.
-Tu nie chodzi o
wytrzymywanie Jessie, tu chodzi o ciebie, ale ok, miałem cię nie namawiać. To
może zostaniesz chociaż do jutra?
-Co?
-Nie ma sensu żebyś wracała
dzisiaj już do domu, po zajęciach wrócisz.
-No nie wiem.
-Jessie co ci zależy.
-Już i tak długo siedziałam
ci na głowie…
-Zwariowałaś? – przerwał
jej – nigdy bym tak nawet nie pomyślał.
-Ale taka jest prawda.
-Nie Jessie, to nie jest
prawda, tylko ty sobie coś wmawiasz. Masz na coś ochotę?
-Piwo.
Podał jej butelkę piwa i
usiadł obok. Wpatrywał się w nią dopóki nie poczuła na sobie jego wzroku i nie
odwróciła się.
-Higgins znowu się gapisz.
-Jak ja tu bez ciebie
wytrzymam co?
-Jakoś będziesz musiał. Jak
sobie znajdziesz dziewczynę to skończysz tak marudzić.
-Ja mam sobie znaleźć
dziewczynę? – powtórzył ze śmiechem wskazując na siebie palcem – żeby mi
zabraniała przyłażenie do ciebie w nocy, żeby zabraniała mi spania z tobą i
przytulania kiedy mam ochotę?
Chciała coś odpowiedzieć
ale usłyszeli wchodzącego do domu Tony’ego.
-Mam zapas by przetrwać
noc, mam nadzieję że zostaniesz – chłopak spojrzał na Jessie wkładając kilka
piw do lodówki.
To samo tyczyło się jego
brata. Wpatrywał się w nią wyczekująco.
-Niech wam będzie, zostanę
na noc.
Przez chwilę zastanawiała
się czy dobrze robi, czując się ostatnio dziwnie w towarzystwie przyjaciela,
ale jego uśmiech rozwiał wszelkie wątpliwości.
Jak przeczytałam dedykacje to poczułam ciepło rozlewające się na moim sercu. Zrobiło mi się tak cholernie miło, że przez dobrą chwilę nie mogłam czytać dalej. Tylko czytałam twoje na prawdę miłe słowa i cieszyłam się :D Jesteś kochana, dziękuje Ci :***
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału,jak na Ciebie to rzeczywiście krótko, ale normalnie to nie aż tak ^^ Poza tym nadrabiasz treścią, oj nadrabiasz kochana ! Przez caly czas czułam motylki w brzuchu i przyspieszone tętno, rany boskie jacy oni są zajebiście słodcy!xD Sen z początku mnie przeraził, ale szczerze wiem jak to jest. Wrednych koszmarów nocnych czasem ciężko się wyzbyć, straszne uczucie choć wiesz, że to tylko sen...
No nic moje ty słońce ^.^ Wspaniały rozdział (masz szczęście, że zdążyłaś go dodac w czwartek, bo już chciałam pisać maila ze skargą ! :P), już nie mogę się doczekać dalszych przygód naszych gołąbeczków :D I jeszcze raz dziękuje :***
Ten sen! Brrr...aż mi ciarki przeszły. Uf... Ale się ucieszyłam, że to tylko koszmar. Matko! Myślałam, że zaraz się popłaczę, kiedy oni tak leżeli w tym łóżku, a ona taka smutna. To było taaakie rrrrrrromantyczne! <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak Jessy będzie u niego jeszcze ;p Może wreszcie coś zaiskrzy ^^
Szkoda, że takie krótkie ( jak na ciebie, bo dla mnie to ty piszesz zawsze mega duże rozdziały xd), ale rozumiem cię ;p
Pozdrawiam i życzę weny i czasu do napisania ;*
PS. Jakby co to u mnie nowa notka już jest ;p
Przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że jeszcze żadne opowiadanie, które kiedykolwiek czytałam tak mnie nie pochłonęło. Dosłownie zakochałam się w Taylorze i nie mogę przestać marzyć o tym by mieć kogoś takiego w swoim życiu ;) Piszesz po prostu fantastycznie nic dodać nic ując nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i tego by w końcu wyznali sobie uczucie, chociaż mam nadzieję, że potrwają jeszcze trochę w tej niepewności to takie urocze ^^ trzymaj się cieplutko i pisz duuuuuużo dużo dużo :D
OdpowiedzUsuńI Jessie i tak wylądowała u Taylora xD A czego ja się spodziewałam ? xD
OdpowiedzUsuńAch, i to bardzo dobrze, tylko mogliby sobie już wyznać miłość xD Skoro oboje się kochają i w ogóle... xD Jak sobie tak w oczęta paczyli mogli się...
Bickslow : NOW KISS!
No właśnie o tym mówię, dziękuję... :3
Buziam kochanie moje ~ !
~Reneé
Kochana! Rozdział jak zawsze mnie urzekł! Naprawdę! Ta chwila, kiedy patrzyli sobie w oczy... zgadzam się z moją przedmówczynią:D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:) Taylor jest boski *.* takiego to ja bym chciała w domu mieć :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na dalszy ciąg losów naszej dwójki ulubionych bohaterów! buziaczki:*