***
-Tony, wszystko gotowe?
-Jasne, czekamy na was.
Pożegnała się z
przyjacielem i odłożyła telefon. Jeszcze godzina i będzie mogła odetchnąć z
ulgą, chciała żeby wszystko było idealne, a obawiała się że coś nie wypali.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze, uśmiechając się pod nosem. Chwyciła
torebkę i wymknęła się z domu, zresztą jak zawsze.
Wyciągał właśnie sok z lodówki, gdy usłyszał dzwonek do
drzwi. Niespiesznie przeszedł przez salon i otworzył. Jego oczy powiększyły się
do rozmiarów dużej monety, widząc Jessie ubraną w obcisłą, srebrną sukienkę,
zakrywającą niewiele ciała, w ręku trzymającą papierową torbę.
Zaśmiała się cicho z
reakcji jaką wywołał jej wygląd.
-Nie sądziłam, że mogę
jeszcze takie wrażenie na tobie robić.
Nie odpowiedział, tylko
szerzej otworzył drzwi.
-A tak na marginesie –
podeszła do blatu i nalała sobie szklankę wody, po czym odwróciła się w jego
stronę, spoglądając na jego umięśnione ciało – zdecydowanie faceci powinni brać
z ciebie przykład.
-Przyszłaś tak ubrana, żeby
mi to powiedzieć? Mam nadzieję że ogoliłaś nogi.
-Ufasz mi?
-Zaczynam się bać..
-Obiecuje być delikatną.
Chodź.
Był zdziwiony, zwłaszcza
tym, że ciągnęła go do jego sypialni. Zastanawiał się co takiego wymyśliła gdy
wyciągała z szafy ciuchy układając je równo na łóżku. Podobał mu się ten widok,
ta swoboda z jaką odnajdywała się, nawet wtedy gdy grzebała w jego ubraniach.
Lubił gdy pomagała mu w ubiorze, gdy krzątała się po jego kuchni, a najbardziej
uwielbiał momenty gdy zakładała jego ciuchy i siadała na sofie by obejrzeć
jakiś film. Ludzie lubią dziwaczne rzeczy. Zaśmiał się na dźwięk własnych
myśli, nie przestając jej obserwować. Odsłonięte plecy kusiły go na tyle, że
miał ochotę poczuć skórę palcami, i nie tylko palcami.
-Już, ubieraj się.
Głos zadowolonej z siebie
przyjaciółki przywrócił go do rzeczywistości. Spojrzał na rozłożone na łóżku
ciuchy i skrzywił się jedynie na widok białych adidasów.
-Nie krzyw się.
-Czarne spodnie, czarna
koszulka i białe adidasy?
-Jak założysz białe
bokserki to wszystko będzie pasować – parsknęła śmiechem.
-Założę jak mi z nimi
pomożesz.
Podeszła do niego mrużąc
oczy, na tyle sexownie, że bezgłośnie przełknął ślinę.
-Zobacz jak się do tego
palę.
Wyminęła go, specjalnie
ocierając się o jego tors. W takich momentach jak ten miał jej dość,
nieświadomie go kusiła myśląc, że on czuje do niej to samo co ona do niego.
Przyjaźń. Wziął głęboki wdech, odliczając do trzech by uwolnić się chociaż tego
dnia od zmartwień i podszedł do łóżka. Nadal nie był zachwycony butami, ale
postanowił jej zaufać. Wkładając na siebie koszulkę, usilnie próbował wymyślić
po co to wszystko, przecież rano wpadła z czekoladową muffinką, w którą wbiła
jedną świeczkę, więc teraz nie wiedział co o tym wszystkim myśleć.
W końcu wyszedł z sypialni
i od razu napotkał jej rozradowane spojrzenie.
-One nie pasują – wskazał
na adidasy.
-Dlatego mam to.
Podała mu torbę nie
przestając się uśmiechać. W środku znajdowała się marynarka, biała, z poziomymi
czarnymi paskami i czarnymi guzikami. Przeniósł na nią wzrok. Nawet nie starał się
ukryć tego, że go zaskoczyła.
-Taką samą miał Matt
Pokora.
-Zwariuję przez ciebie
kiedyś, nie chcę być jak jakiś koleś – skrzywił się.
-Proszę, chociaż ją
przymierz.
-Cholera.
Nie mógł jej odmówić, nie,
gdy patrzyła na niego błagalnym wzrokiem. W sumie to nie chciał robić jej
przykrości. Nadal się krzywiąc, założył swój prezent i zaskoczyła go miękkość
materiału. Zaskoczyło go też to, że dobrze się w niej czuł. Jednak nie to było
najważniejsze, najważniejszy był wyraz twarzy Jessie. Była zachwycona.
-Ściągaj to, bo zaczynam
mieć na ciebie ochotę.
-I myślisz, że teraz to
zrobię? – uśmiechnął się zawadiacko.
-Wyglądasz zabójczo, a
teraz czas na drugą część niespodzianki – wyciągnęła z torebki czarną apaszkę.
Dziwne, że w torebce
wielkości portfela zmieścił się telefon, klucze a znając Jessie to jeszcze
jakiś kosmetyk, no i ta apaszka czy chustka. Ale najdziwniejsze było to, że w
tym momencie pomyślał właśnie o takiej błahej sprawie, dopiero potem dotarło do
niego to, co chciała z tym zrobić. Uniosła ją delikatnie z niemym pytaniem, a
on nie musiał odpowiadać, tylko pozwolił ją sobie zawiązać. Ufał jej
bezgranicznie.
-Teraz tylko potrzebuje
twoich kluczyków.
***
Słyszał jakieś dźwięki, ale nic mu to nie przypominało,
dźwięki do których w żaden sposób nie mógł przypisać miejsca. Równie dobrze
mógł być wszędzie. Szczerze, to mało go to obchodziło. Był z dziewczyną w
której się zakochał, która teraz trzymała jego dłoń, śmiejąc się w głos gdy
tylko potykał się na nierównej drodze. Jej obecność dodawała mu w pewien sposób
otuchy, może odwagi, bo przy Jessie trzeba było być odważnym. Nigdy nie wiadomo
co mogłoby jej strzelić do głowy. Jej dłoń mocnej zacisnęła się na jego, gdy
weszli do jakiegoś pomieszczenia, dźwięki z zewnątrz ucichły, więc musiało być
to jakieś pomieszczenie. W końcu przystanęli, poczuł jej ciało delikatnie
napierające na jego plecy, a zaraz potem jej oddech ogrzewający skórę na szyi.
-Wszystkiego najlepszego –
wyszeptała ledwo słyszalnie.
Opaska opadła a jego oczom
ukazała się masa ludzi, których znał, w tym i jego rodziców.
-WSZYSTKIEGO
NAJLEPSZEGO!!!!! – krzyknęli chórem.
Nie wierzył w to co
zrobiła. W to, że zrobiła to dla niego. widział twarze kolegów z którymi już
dawno nie rozmawiał, koleżanek ze szkoły, ludzi, których ona nie znała, a
zorganizowała to wszystko dla niego. Dostrzegł twarze rodziców, zwłaszcza
matki, która zapewne widząc jego minę, uroniła łzy. Teraz ocierała je myśląc,
że nikt nie widział. On widział. Chciał odwrócić się w stronę Jessie, ale kilka
osób oblężyło go składając życzenia i serdecznie witając się, uniemożliwiając
mu podziękowanie jej za prezent.
Jessie
siedziała przy barze, przyglądając się przyjacielowi. Przekrzykiwał się z
jakimś rudzielcem, nie przestając się śmiać. Nawet muzyka nie była w stanie ich
zagłuszyć. W dodatku był otoczony wianuszkiem dziewczyn, próbujących zwrócić na
siebie jego uwagę. Zwróciła się w stronę barmana i zamówiła wodę, zaraz potem
poczuła ciepłą dłoń na ramieniu i odwróciła się gwałtownie.
-Udało ci się..
-Gdyby nie pomoc Tony’ego
byłoby mi ciężko z tymi wszystkimi ludźmi.
-Jestem szczęśliwa widząc
uśmiech na jego twarzy i to wszystko twoja zasługa kochanie.
-To nie tylko moja zasługa
pani Higgins, ale też lubię gdy się uśmiecha. Wtedy wszystko jest takie łatwe..
-Pasujecie do siebie..
-Pani Higgins.. – pokiwała
palcem.
-No wiem, wiem.
Denerwujecie mnie obydwoje.
-Zobaczy pani, w końcu
Taylor znajdzie sobie kogoś odpowiedniego.
-Znowu rozmawiacie o mnie?
– usłyszały za sobą głos chłopaka i obydwie spojrzały w tamtym kierunku.
Taylor stał uśmiechnięty od
ucha do ucha obejmując je ramionami.
-Kochanie nie sądziłam, że
masz taki gust – matka wskazała na marynarkę.
-To zasługa Jessie. Widzisz
jak się o mnie troszczy?
-Nie wytrzymam z wami –
wstała od baru i odeszła.
Wpatrywali się w znikającą
sylwetkę jeszcze przez chwilę, Jessie z uśmiechem a Taylor z zaskoczeniem,
wywołanym reakcją matki. Nic z tego nie rozumiał. Przysiadł obok.
-Co ja takiego
powiedziałem?
-Mama bawiła się przed
chwilą w swatkę.
-No i wszystko jasne,
dolałem oliwy do ognia – zaśmiał się przysuwając bliżej niej – dziękuję.
Dziękuję za to, że cię mam, że zebrałaś ich tu wszystkich..
-Nie udało mi się właśnie
wszystkich, Tony mówił że Nate z chłopakami mieli jakiś obóz sportowy i nie
mogli, myślałam też o Amber..
-O nie.. powiedz mi że..
-Nie, nie zaprosiłam, Tony
chyba za nią nie przepada, a to on w większości układał listę gości.. jakoś
mało znam twoich znajomych..
-Bo nie chcesz ich poznać,
bo wymigujesz się od każdej imprezy.
-Wiesz że mi na tym nie
zależy, dziwni ludzie tak mają – zaśmiała się trącając słomką kilka kostek w
szklance.
-Zostawmy twoje udziwnienia
w spokoju. W ramach podziękowań wymknijmy się, chciałbym coś ci pokazać.
-Ale teraz? To przecież
twoja impreza, w dodatku urodziny.
-Zobacz – rozejrzał się –
wszyscy świetnie się bawią.
-Za wyjątkiem kilku
dziewczyn.
-Pomińmy ten drobny
szczegół. Weźmiemy piwo i wyrwiemy się na jakiś czas.
-Nie piję, prowadzę.
-Prześpimy się u rodziców.
Nie daj się prosić, zobaczysz nie pożałujesz.
Skinęła głową ze śmiechem.
Wychodząc nie zauważyli uśmiechów na twarzach Lory i Richarda.
Gdy wyszli z klubu owiał
ich delikatny wietrzyk, który wywołał gęsią skórkę na ciele Jessie. Nie czekała
długo jak Taylor ściągnął marynarkę narzucając ją na jej ramiona. Wcisnęła
dłonie w ciepły materiał.
-Trzymaj butelki i wskakuj
na barana, w tych szpilkach daleko nie zajdziesz. I nie waż mi się dyskutować,
to mój dzień – dodał widząc jak otwiera usta by zaprotestować.
Kilka minut szli śmiejąc
się w najlepsze i opowiadając o rzeczach mało istotnych, aż wreszcie doszli do
miejsca o którym mówił Taylor. Długi pomost wcinający się w pobliskie jeziorko
oświetlony był przez małe lampki i wielką tarczę księżyca. Dodatkowo blask z
pobliskiej restauracji, jak i dźwięki rozmów, muzyki, dodawały swoistego uroku
temu miejscu. Chłonęła każdą sekundę tego obrazu i dopiero gdy Taylor zsunął ją
ze swoich pleców, dopiero wtedy się odezwała.
-Umiesz mnie zaskoczyć –
uśmiechnęła się siadając na deskach, bose stopy zanurzyła w przyjemnie ciepłej
wodzie.
Chłopak poszedł w jej ślady
i już po chwili oboje machali nogami rozchlapując wodę naokoło. Bawili się jak
dzieci, ciesząc z takich właśnie momentów, oderwania od zmartwień, od dnia
codziennego. Sami nawet nie zauważyli kiedy światła restauracji przygasły,
żegnając ostatnich klientów. Towarzyszył im księżyc.
***
Taylor ziewnął leniwie spoglądając na brata. Wpatrywał się w
niego jakby co najmniej urwał się z jakiejś choinki, albo wyrosły mu czułka na
czole. W pewnym momencie zaczął się nawet zastanawiać czy faktycznie czegoś nie
ma, bo Tony wciąż milczał z szeroko otwartymi oczami.
-Powiesz coś wreszcie?
-A możesz powtórzyć?
-Dostarczą mi za tydzień Hayabuse.
-I ty mówisz to tak
spokojnie? – poruszył się podekscytowany w fotelu upijając z butelki piwa.
-Tony, zapłaciłem za nią
kilka miesięcy temu, więc ta pierwsze szaleństwo już u mnie minęło, teraz na
nią czekam.
-Dlaczego dowiaduje się
dopiero teraz?
-Nie chciałem, żeby w jakiś
sposób dotarło to do mamy. Wiesz co ona mi zrobi jak się dowie? A tym bardziej
jak się dowie na co wydałem część spadku po babci?
Chłopak zaśmiał się w głos
kiwając głową. Doskonale wiedział dlaczego Taylor nic nie mówił. Gdyby ich
matka dowiedziała się o tym, że jej syn kupił motor, była zdolna zadzwonić do
dostawcy i odmówić zamówionego towaru. Miała jedno zdanie na temat szybkich
motorów. Śmierć na kółkach. Obaj uwielbiali motory odkąd zaczęli jeździć na
rowerach. Do dziś pamiętał ich obdarte kolana, łokcie, poobijane głowy. Zresztą
matka też pamiętała, a nawet więcej. Przy każdej nadarzającej się okazji,
takiej jak imprezy rodzinne czy przysłowiowe niedzielne obiadki, wypominała
synom ich lekkomyślność i dziecięcą głupotę.
-No a Jessie?
-Co Jessie?
-Jak zareagowała?
-O niczym nie wie –
odpowiedział niedbale, jakby niewiele go to obchodziło.
Tak naprawdę nie chciał by
Tony zobaczył z jakim uczuciem wypowiadał jej imię, bo miałby z niego niezłe
używanie, ale to nie zmieniało tego, że od dłuższego czasu zastanawiał się jak
przyjaciółka zareaguje na motor. Nie mówił jej nie chcąc zepsuć niespodzianki. Brat
o czymś zawzięcie opowiadał, jednak nie słuchał go myśląc tylko o tym, że musi
wybrać się na zakupy by kupić odpowiednie stroje zarówno dla siebie jak i dla Jessie.
***
Zaparkowała
tuż po drugiej stronie uliczki i spojrzała z niedowierzaniem na Taylora. Stał
nonszalancko oparty o jakiegoś wściekle wyglądającego ścigacza, uśmiechając się
szeroko. Ona chyba śniła. Tak, musiała, bo przecież miała przyjaciela, który
był idiotą, ale nie sądziła że aż do tego stopnia. Wysiadła z auta trzaskając
mocno drzwiami, jakby były czemuś winne i szybkim krokiem skierowała się w
stronę chłopaka.
-Twój?
-Tak.
-Tobie do reszty odjęło rozum?
-Nie podoba ci się?
Przystanęła na chwilę i
przyjrzała się uważnie nowemu cacku. Przejechała delikatnie palcem po
błyszczącym, czarnym lakierze, po czym pokręciła głową. Złość w niej opadła,
jednak nie podobała się jej ta cała fascynacja czymś tak groźnie wyglądającym.
-Jest piękny, ale.. – znowu
pokręciła głową – to istne pchanie się do grobu, tak ci tam śpieszno?
Przyjrzał się jej uważnie.
Była w pewien sposób smutna, przynajmniej tak mu się wydawało. Uśmiechnął się
zadziornie.
-Chodź przebierzemy się i
zabieram cię na przejażdżkę.
-Chyba zwariowałeś.
-Znasz mnie, jestem
ostrożny i odpowiedzialny, nie pozwoliłbym żeby stała ci się krzywda więc mi
zaufaj.
Nie odpowiedziała tylko ze
zmarszczonym czołem weszła do budynku. Westchnął zrezygnowany, był pewny że
pomysł z motorem przypadnie Jessie do gustu, jednak pomylił się. A to z kolei
oznaczało, że nie zna jej tak dobrze jak mu się wydawało. Gdy wszedł do
mieszkania dziewczyna wychodziła już z łazienki ubrana w białą zwykłą koszulkę
i skórzane spodnie.
-Czy jest coś w czym nie
jest ci do twarzy?
-Nie wiem, mam w dupie to
jak wyglądam, w czym jest mi do twarzy a w czym nie – warknęła.
-Jessie – podszedł do niej
bliżej – jesteś zła?
-Ja jestem wściekła,
wściekła że jesteś taki lekkomyślny.
-Czy ty się o mnie
martwisz?
-A czy to jest takie
dziwne? Jesteś moim przyjacielem, to chyba normalne.
-Pogadamy na miejscu.
Z naburmuszoną miną
wyminęła go. Przez całą drogę nie odezwali się ani słowem, jednak najważniejsze
dla niego było to że pojechała, że miał ją przy sobie, że czuł jej ciało. Nawet
teraz nie wierzył w to jak przyjaciółka zareagowała na motor, jak się wściekła.
Mimo wszystko to uczucie, które zawładnęło jego umysłem gdy się wkurzyła było
przyjemne. W końcu znaleźli się nad morzem. Powoli ściągnęła kask i rozejrzała
się uśmiechając. Poszedł w jej ślady.
-I?
-Nadal twierdzę, że pchasz
się do grobu, ale przyznam.. – zeszła z motoru – jeździ się tym cudownie.
-No widzisz? Nie będę
szaleć..
-.. faceci lubią popisywać
się przed laskami..
-Ja nie mam zamiaru tego
robić.
Spuścił głowę nadal siedząc
na swoim cacku, jego twarz na chwilę zasłoniły włosy, jednak widział jej nogi i
doskonale wiedział, że stoi obok, ale jakoś nie miał odwagi na nią spojrzeć.
Był zły na siebie, że pałał do niej uczuciem, którego nie potrafił okiełznać,
że to wymknęło się spod jego kontroli.
-Nie chcę żeby coś ci się
stało..
Serce zaczęło bić jak
opętane, za sprawą tych kilku słów, za sprawą jednego wypowiedzianego zdania.
Spojrzał na dziewczynę. Jej mina, jej niemy żal wypisany na twarzy nie pasował
do scenerii w jakiej się znajdowali, a tym bardziej do promieni które bawiły
się w poszczególnych kosmykach. Powinna być uśmiechnięta, a nie zła, z
naburmuszoną miną.
-Nic mi się nie stanie,
obiecuję.
-Nie dasz rady mi tego
obiecać idioto.
-Będę ostrożny..
-Ehh.. – westchnęła tylko
bo to nie miało najmniejszego sensu, ta rozmowa.
Skierowała swoje kroki w
stronę morza, po drodze ściągnęła kurtkę i przejechała dłonią po włosach. Czułą
powiew wiatru, czuła morską bryzę i grząski piasek tuż pod butami. To miejsce
było cudowne, takim jakim je zapamiętała. Przystanęła przy brzegu i zmrużyła
oczy, potrzebowała złapać oddech i przetrawić jakimś sposobem to wszystko co
zaserwował jej Taylor.
Obserwował
ją gdy odchodziła od niego, jej ruchy, jej ciało. Dopiero gdy usiadła na piasku
wstał i poszedł w jej ślady. Usiadł tuż za nią obejmując ją ramionami, nawet
się nie poruszyła, tkwiła w bezruchu, patrząc w jeden punkt przed sobą. I nagle
odwróciła głowę. Była na tyle blisko, że bez problemu mógł ją pocałować,
zatopić się w tej słodyczy, o której wciąż myślał, której pragnął. Wpatrywała
się w niego tymi swoimi zielonymi oczami, jakby miała wyczytać coś z jego spojrzenia.
Bał się, że mogłaby wyczytać jedno, dodatkowo był święcie przekonany, że na
jego twarzy można było dostrzec wszystkie odcienie czerwieni, jednak Jessie
najwidoczniej to nie interesowało.
-Obiecaj mi głupku, że
będziesz ostrożny.
Przytulił ją mocniej do
siebie.
-Obiecuję.
***
-Jedziemy gdzieś?
-Jeszcze tydzień temu,
wyzywałaś mnie od idiotów pakujących się do grobu, a teraz sama wyciągasz mnie
na wycieczki?
Spojrzał zadziornie na
uśmiechnięta dziewczynę siedzącą na motorze, zapinała kurtkę pod samą szyję nie
wypuszczając z dłoni kasku.
-Bo się w niej zakochałam.
Poklepała ją po siedzeniu
jakby była jakimś psiakiem, który zasłużył na pochwałę. A on wpatrywał się w
nią nie mogąc oderwać wzroku, doszło do tego że zaschło mu w gardle. Czarno-żółty
kostium idealnie opinał jej ciało, powodując że dosłownie płonął w środku.
-Sexownie na niej
wyglądasz.
-Tak jak na większości
rzeczy – uśmiechnęła się promiennie związując niedbale włosy, by móc je wsadzić
pod kask.
-Możesz sprawdzić jak
wyglądałabyś na mnie.
-Już sprawdzałam, na tobie
nie wyglądam sexownie.
-Możemy sprawdzić jeszcze
raz, przekonasz się że jesteś w błędzie – zaśmiał się głośno, siadając tuż
przed Jessie.
-Sex z tobą? Pomarzyć
możesz.
-Nawet nie wiesz jakie mam
marzenia i fantazje..
-..i błagam niech to
zostanie w twojej głowie, tam mogę rozkładać przed tobą nogi, ale w rzeczywistości
nic z tego.
-W fantazjach nie
rozkładałaś jeszcze nóg, ale dzięki za pomysły. Mogę teraz to sobie wyobrazić?
Uśmiechnęła się i założyła
kask, poszedł w jej ślady.
-Możesz ruszać.
-Fantazjuję. Przeszkadzasz
mi Hawks.
-Przestań zboczeńcu jeden,
nawet twoja Haya nie pomoże ci w
urzeczywistnieniu twoich erotycznych zapędów.
Jak na zawołanie z rur
wydobył się groźny ryk, była dzika, to musiała Taylorowi przyznać. Wręcz mogła
przyznać, że była cholernie dzika.
-Nazwałaś mój motor? –
zaśmiał się – nazwałaś.. jak? Haya?
-Czepiasz się Higgins.
Jedź, bo cały dzień zejdzie nam na staniu w miejscu.
-Póki pamiętam, rodzice
chcieli, żebym przywiózł cię do nich za dwa tygodnie w weekend, co ty na to?
-Jest rocznica..
-To pojedziemy kiedy
indziej – przerwał jej, wiedząc że na jej twarzy mógłby pojawić się cień smutku
– teraz możemy jechać, tylko trzymaj się mnie mocno, żebym mógł dalej
fantazjować.
-Głupek.
Wreszcie ruszyli i na
twarzy dziewczyny pojawił się szeroki, szczęśliwy uśmiech.
Godzinę później stanęli przy barze ‘Wild Luke’ . Ten zielony, rażący napis z jakimś ludzikiem obok nie
zachęcał do wejścia i wypicia nawet wody w środku. Patrząc na szyld, można było
pomyśleć że ten cały Luke ma jakieś powiązania z zielonym ludzikiem, w sumie z
kosmitą. Brakowało tylko latającego talerza na dachu i kelnerek ubranych w
srebrne stroje z czółkami na głowie. Jednak dla osób takich jak Taylor czy
Jessie, ten lokal był czymś w rodzaju azylu. Oboje dokładnie pamiętali kiedy
wynaleźli bar. Kilka miesięcy temu, przejeżdżali obok, widząc kilka
błyszczących, sportowych samochodów i motorów, postanowili zajrzeć, tak zostało
do teraz. Teraz także stało tam kilka motorów. Weszli do środka. I tu całe
wrażenie kosmitów, spodków i wszystkiego, o czym myśleli widząc szyld
wyparowywało.
Podłoga z ciemnego drewna
odbijała się w barze z czarnego, idealnie wypolerowanego szkła, przy którym
stały seledynowe barowe krzesła. Tuż przy barze po lewej stronie znajdował się
dosyć pokaźny grill, teraz skwierczały tam hamburgery i jakieś steki, dające tak
intensywny zapach, że ślina naciekła jej do ust. Po prawej zaś stronie stały
dwa stoły bilardowe, kilkanaście okrągłych stolików i szafa grająca, oczywiście
w kolorze seledynowym. Wszystko to łączyło się w tak dobraną całość, że aż
chciało się tu wracać. Uśmiechnęli się do ogromnego faceta za barem, zajęli
jeden z wolnych stolików i Taylor poszedł zamówić ogniste hamburgery. Były tak
ostre że potrzebowali dwóch szklanek wody by udało im się go zjeść, ale dla
nich był on swoistego rodzaju tradycją, czymś związanym z tym miejscem.
Po chwili chłopak zjawił
się z dwoma szklankami i dużym dzbankiem wody.
-Jesteś gotowa?
-Jesteśmy idiotami..
-Mów za siebie Hawks –
zaśmiał się – no ale dokończ myśl.
-Czas już chyba na wymianę
ciebie.
-Widzę, że nie rezygnujesz
z postanowienia, odkąd się poznaliśmy spławiasz mnie, a ja wierny jak pies
tkwię przy tobie.
-Bo prawdziwa miłość
kochanie wymaga poświęceń z twojej strony..
To żadne poświęcenie. Uśmiechnął się, opierając wygodnie.
-Masz rację, więc wybij
sobie z głowy wymianę mnie na kogoś innego.
-Teraz? Czy mogę wybić
sobie to później. A tak a propos, zostajemy tu na noc? Napijemy się piwa,
podenerwuję cię – oparła brodę na dłoni wpatrując się w niego z uśmiechem.
Zaskoczyła go tym, mógłby
powiedzieć, że trochę, ale skłamałby. Rzadko zdarzały się takie chwile, kiedy
ona proponowała zostanie gdzieś na noc, więc gdy teraz z szerokim uśmiechem
proponowała nocleg, zdziwił się. Dodatkowo dochodził fakt, że pragnął spędzać z
nią każdą minutę, czy w dzień czy też w nocy, z drugiej strony pragnął
zapomnieć o uczuciu. Ale widząc ją taką radosną, z wesołymi chochlikami w tęczówkach
nie mógł się napatrzeć, a przede wszystkim nie mógł odmówić, nie potrafił.
-Jeden pokój?
-I jedno łóżko, jakoś
przyzwyczaiłam się do spania z takim zboczeńcem.
-Kiedyś możemy spróbować
czegoś innego Hawks.
Parsknęła śmiechem, a on
poczuł dziwne ukłucie. Czego się spodziewał zgody a może propozycji? Przecież
to było idiotyczne. Jessie zawsze będzie traktowała go jak przyjaciela. Tylko i
wyłącznie przyjaciela.
ah, oni potrafią mnie rozczulić :3 A Jessie na motorze...aż mam ochotę ją narysować, lęcę po ołówki :D
OdpowiedzUsuńNie no rozdział jest świetny, jak zwykle długi jak lubię i mega dopracowany i po raz pierwszy musiałam przy jakimś opowiadaniu coś wygooglować czuj się zaszczycona bejb :*
Czarna Haya - już kocham tą bestie! Mrrrrr dałabym wiele by mieć taką u siebie...
OdpowiedzUsuńI wiesz co? Ona go wykończy, biedny walczy z uczuciami, a ta jeszcze namawia go na wspólną noc... w jednym pokoju... w jednym łóżku... JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE! Nie wybaczę Ci -.- Choć i tak wiesz, że Cię uwielbiam ;p :*
Ponownie przepraszam, że tak późno dodaje komentarz no ale jak to się mówi lepiej późno niż w cale ;D
OdpowiedzUsuńno więc: przemyślenia Taylora zaczynają mnie przerażać xd niedługo będzie ją sobie wyobrażać jak ekhem... zresztą nie ważne ;]
zazdroszczę Jessy takiego chłopaka *,* znaczy się przyjaciele, tak przyjaciele przecież o to mi chodziło * drapie się speszona po głowie* mam nadzieję że Jessy wreszcie odwzajemni uczucia ;]
pisz szybko bo już nie mogę się doczekać :)
Ah ah ah!
OdpowiedzUsuńCóż mogę więcej napisać?
Podpisuję się pod wszystkimi wyżej komentarzami..
No jak na Jessie nie może działać urok Taylora.. ehh.. no nie rozumiem :P
Ale i tak te akcje dodają tylko urokowi temu opowiadaniu ^^
Mega!
Czekam na więcej, buziaki Cukiereczku ;*
No to go zgasiła na koniec ;p Ciekawe co by zrobił, jakby się zgodziła. Dopiero miałby zaskoczoną minę;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za to,że dodajesz coraz dłuższe rozdziały. Mam co czytać, by później pogadać o Twoim blogu z przyjaciółką^^ Nie masz pojęcia jak się emocjonujemy każdym rozdziałem.
Mam nadzieję,że u Ciebie wszystko w porządku. Trzymaj się Staruszko, pozdrawiam Cię gorąco;)
Nova: jestem zaszczycona nie tylko tym ze cos wygooglowalas (zapewne Haye) ale tez tym ze narysujesz Jessie na motorze :D
OdpowiedzUsuńYasha: kochana skonczylam w takim momencie, bo mimo iz Taylor czegos chce to i tak miedzy nimi do niczego by nie doszlo, postaram sie dotrzymac terminu :D
Alice: nic sie przeciez nie stalo :P dziekuje bardzo za to ze czytacie :** no i czekam na kolejny u Ciebie z Ianem Samo Zlo :D
Animka: no wlasnie sama sie jej dziwie ze tak sie opiera, widac amorek ze strzala zrobil sobie wakacje :D buziaaa :*
Kuroineko: kochanie! Ty zyjesz! I jak smiesz nazywac mnie staruszka?! Pomarszczylam sie ze zlosci ale udobruchalas mnie tym, ze Tobie i Dianie (bo to z nia czytasz?). Podoba sie opowiadanie.. Buzie dla Was ;*.. A Jessie hmm kto wie, moze kiedys sie zgodzi :P
No Ba! Ja i Diana to dwie dziwne fanki. Pytała mnie nawet, czy może Twoje opowiadanie na facebooku udostępnić ;D
UsuńBędziemy szerzyć Twoje wypociny jak świat długi i szeroki^^
A w ogóle, Pindo! Dzwoniłaś do mnie jeszcze jak byłaś w Polsce? Bo zrąbała mi się karta, i albo ktoś w ogóle nie mógł się do mnie dodzwonić, albo dostawałam wiadomości z kilkudniowym opóźnieniem;/ Więc jak próbowałaś się ze mną skontaktować, to sorki. Złośliwość telefonu.
Ale teraz już git^^
Ale będziesz miała teraz czytelników. Udostępniłyśmy twój blog na fejsie ;D Gotuj się na przypływ fanów! ;D
UsuńOmg! Zwariowalyscie? :D przeciez nie pisze dobrze.. No wiesz.. Iza!!
UsuńDwa glupole :D ucaluj Dajen ;D
Taylooooor ~ ! Moje ty biedne :( Twoje zakończenie rozdziału mnie zdołowało. Serio.
OdpowiedzUsuńJessie, weź, przecież on cie kocha, pokochaj go teeeeeeż ~ !
Ej, ale czy jak oni się zejdą, to czy nie będzie to koniec opowiadania...?
NIE SWATAJ ICH ~ D:
Kurde, sama nie wiem, czego chcę...
Bickslow :Czyli to co zwykle?
Tak :(
Buzia ~ !
~Reneé