czwartek, 13 grudnia 2012

rozdział *15

     Bardzo przepraszam że tak późno dodaję rozdział, ale zabrakło mi żetonów na neta i dupa :D tydzień bez internetu, moje życie towarzyskie legło z gruzach hahaha nie no do rzeczy, sporo do nadrobienia, więc wszystkie Wasze blogi przelecę i nadrobię zaległości (trochę to zajmie, ale dam radę :D) .. ok, mam nadzieję że notka się Wam spodoba i że nikt nie dostanie zawału :D. Duża buzia:*
A teraz najważniejsze, jutro moja kochana Nova (Sky) obchodzi urodziny, z tej okazji chciałabym złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia, spełnienia najskrytszych marzeń oraz weny na długie, długie lata :*








***

Jessie siedziała pochylona nad rysunkiem, na którym kreśliła jakieś kreski i kółka. Dostali wytyczne projektu i mieli go wykonać, ot cała filozofia. Tylko, że dzisiejszego dnia nie potrafiła się na niczym skupić, a im bardziej się starała, tym coraz mniej jej wychodziło. Zrezygnowana oparła się na krześle, wciągając ze świstem powietrze. Gdy się rozejrzała, to zauważyła, że niewiele osób tak naprawdę przejmowało się zadaniem. Część dyskutowała o czymś, inni grali na telefonach. Zasługą tego był ich wykładowca, profesor Donnovan. Mężczyzna starszy od nich o jakieś pięć lat? Może ciut więcej. Opalony, z jasną czupryną. Zadawał im jakieś zadanie, po czym rozsiadał się wygodnie na krześle, opierając nogi o jego biurko i oddawał się swoim przyjemnościom, tym razem była to jakaś gazeta. Co jakiś czas lustrował sale spojrzeniem jasnych oczu i wracał do przerwanej czynności. Spojrzała jeszcze raz na projekt. Pustka. Miała pustkę w głowie i nawet gdyby chciała coś nakreślić, to nie potrafiła. Wzrokiem zatrzymała się na wskazówkach zegara i dotarło do niej, że zostało niewiele ponad dziesięć minut zajęć. Ostatni wykład, potem powrót do domu i koniec tego cholernego dnia. Już w myślach czuła przyjemność związaną z długą kąpielą, jaką miała zamiar sobie zaserwować po powrocie. Usłyszała dzwonek i z ulgą wsadziła wszystko do torby.
         W końcu znalazła się na zewnątrz i zauważyła tuż przy wejściu zmarzniętego Taylora. Rozmawiał z jakimś chłopakiem, przestępując z nogi na nogę i chuchając co jakiś czas w dłonie. Dopiero gdy przyjaciel ją zobaczył, pomachał jej radośnie i po chwili znalazł się przy niej. Cmoknął ją w policzek i znowu chuchnął w dłonie.
-Rany, jest chyba z minus dwadzieścia.
-Co ty tu robisz? Przecież skończyłeś zajęcia godzinę temu?
-Pomyślałem, że poczekam i zaproponuję jakieś żarcie.
-Jasne, ale najpierw muszę jechać do domu. Potrzebuję gorącej kąpieli.
-U mnie możesz się wykąpać, z chęcią ci pomogę.
-Odwal się Higgins – otworzyła drzwi do auta, uśmiechając się złośliwie.
-Warto było spróbować.
Przekręciła kluczyk i nic. Zaklęła pod nosem, próbując jeszcze raz. Kolejne próby nie powiodły się. No tego już było za wiele.
-Chodź podrzucę cię.
-Nie trzeba, przejdę się.
-Jessie, jest zimno, chodź. Wysadzę cię gdzie będziesz chcieć.
Zastanawiała się, ale faktycznie, było cholernie zimno a wizja wanny była zbyt kusząca by zrezygnować z propozycji. Z błogim uśmiechem wpakowała się do wozu Taylora i po dwóch kwadransach zaparkował pod niewielkim pubem na rogu, stąd już miała kilka kroków.
-Dzięki.
-O której będziesz?
-Daj mi dwie godziny i zamów coś.
-Jessie?
Spojrzała na niego wyczekująco.
-Pokażesz mi jak wyglądał twój ojciec?
Przez chwilę milczała po czym skinęła głową. Widział, że oczy posmutniały, ale niewiele o nim rozmawiali, nigdy też nie pokazywała mu żadnych zdjęć. Chciał po prostu mieć obraz, jakieś wyobrażenie. Pożegnała się szybko i wysiadła. Już miał odjechać, jednak nagle ta myśl, że przecież on nawet nie wiedział gdzie mieszkała, dosłownie zatrzymała go w miejscu. Widział jej sylwetkę, zgarbioną, obejmującą się swoimi ramionami. Wtedy też zobaczył jak otwiera bramkę i wchodzi do dość obskurnego domu. Dopiero gdy dziewczyna zniknęła w środku, ruszył. Teraz wiedział gdzie mieszka.

         Kąpiel była tak przyjemna, że nie miała ochoty w ogóle wychodzić z wanny i gdyby nie to, że obiecała Taylorowi to spędziłaby w niej jeszcze ze dwie godziny. Niechętnie zakładała na siebie ciuchy, czując pełznące zimno po jej rozgrzanym gorącą wodą ciele. Miała gęsią skórkę, a tego wręcz nienawidziła, więc musiała się pospieszyć, by całkowicie nie zamarznąć. Matki nie było w domu, wobec tego nie było potrzeby skradania się czy wymykania. Mogła śmiało wyjść z pokoju i nie zostać  zaczepionym. Dało jej to w pewnym sensie jakąś swobodę, ale jeszcze większą poczuła gdy wreszcie znalazła się na zewnątrz. Zamarzała z zimną, ale prawda była taka, że w domu czuła się jak w klatce. Ale na powietrzu? Na powietrzu czuła się wolna. Uśmiechnęła się i skinęła na przejeżdżającą drogą taksówkę.
         Godzinę później siedziała z lampką grzanego wina w dłoni. Upiła łyk, pozwalając by alkohol przyjemnie rozlał się po całym ciele, rozgrzewając ją od stóp po koniuszki palców. Na początku poczuła delikatny ból w zmarzniętych dłoniach, przypominający raczej ukłucia drobnych igiełek, teraz było już tylko ciepło. Taylor pochłaniał kawałek pizzy, popijając lodowatą colą, co wywołało krzywy uśmiech na twarzy dziewczyny, jednak pozostawiła to bez komentarza.
-Nie opowiadałeś mi czy upiłeś się u Nate’a?
-To znaczy?
-No interesuje mnie czy Amber się udało?
-Ale co?
-Interesująca rozmowa – zaśmiała się, stawiając kieliszek tuż przy starej fotografii ojca.
Mimochodem wzrokiem zatrzymała się na postaci ojca z nią na rękach. Uśmiechnięci, szczęśliwi. Taylor był pierwszą osobą, której pokazywała zdjęcia, która wiedziała o wszystkim i której w tak krótkim czasie zaufała.
-To powiedz otwarcie co miało udać się Amber?
-No wiesz.. powiedziałeś, że Amber poderwie cię dopiero po twoim trupie, więc zastanawiam się czy może cię upiła.. wiem, że minęły już dwa tygodnie od imprezy, ale..
-Uspokój się Hawks – zaśmiał się gorzko – jesteś niemożliwa.
-Cały mój urok.
-Nie wiedziałem, że wkurzanie mnie stanie się twoim hobby..
Parsknęła śmiechem, strącając w dziwaczny sposób kieliszek. Spojrzała z przerażeniem na rozlane wino, nie potrafiła się ruszyć czując napływające do oczu łzy. Dosłownie skamieniała, jakby nagle wszystkie członki zastrajkowały przeciwko poruszeniu się choćby o milimetr. Taylor pierwszy doskoczył do stolika, starając się wytrzeć zdjęcia, na jego twarzy pojawił się wyraz zacięcia, jakby z całej siły pragnąć zetrzeć postępującą w zawrotnym tempie czerwoną plamę.
-To była jedyna.. – wyszeptała z niedowierzaniem – jedyna wspólna.. a ja ją zniszczyłam..
-Jessie, mam kumpla, który może coś z tym zrobić. Nie martw się.
Wreszcie odzyskała władzę nad nogami, wstała nawet nie patrząc na chłopaka.
-Co ty robisz?
-Przepraszam, ale muszę już iść, przepraszam..
Złapała za klamkę słysząc jeszcze zmartwiony głos przyjaciela.
-Zaufaj mi, odzyskasz zdjęcie..
Nie odpowiedziała tylko opuściła mieszkanie. Nie chciała się rozpłakać przed Taylorem, a gdyby jeszcze chwilę tam posiedziała, to rozpłakałaby się na dobre. W tym samym momencie poczuła ciepłe strużki na policzkach, które po chwili stały się lodowate. Przejechała dłonią chcąc je zetrzeć i wyszła wprost w szalejące na zewnątrz płatki śniegu. Gdyby była w innym nastroju, pewnie ten obraz by ją zauroczył, ale ona była załamana. Jedyna fotografia, wspólna fotografia a ona ją zniszczyła. Niekontrolowane ruchy, jej przekleństwo, zawsze coś wykombinuje, albo się potknie. Kaleka nie dziewczyna. Szła przed siebie, od czasu do czasu rozglądając się czy idzie w dobrym kierunku. Nie minęła godzina jak znalazła się w domu. Była przemarznięta na kość. Dygocząc na całym ciele wcisnęła się w ciepłą kołdrę i mimo, że ufała Taylorowi, to wciąż nie mogła powstrzymać łez.

***

Siedziała na łóżku wpatrując się w to co działo się za oknem, deszcz i śnieg osiągnęły dzisiaj swoje apogeum. Szum, jaki wywołały warunki pogodowe, zagłuszał inne zewnętrzne dźwięki. Dotarcie do domu było istną szkołą przetrwania, lało tak mocno, że nie było widać świata, a w połączeniu ze śniegiem tworzyło coś na podobieństwo brudnej, mokrej i zimnej breji. Takiej mieszanki pogodowej jeszcze nie przeżyła, chociaż dzień się jeszcze nie skończył, mogła naprawdę nie dożyć tego dnia. W sumie pogoda była adekwatna do jej humoru, nadal w pamięci miała wieczór kiedy zniszczyła fotografię i do oczu napłynęły gorzkie łzy. Zamrugała kilkakrotnie. Telefon zawibrował na szafce nocnej i niechętnie po niego sięgnęła.
-Pracujesz dzisiaj?
-Nie, a co?
-Wpadnij do mnie na piwo.
-Taylor nie mam nastroju, poza tym widzisz jaka jest pogoda? – westchnęła.
-Mogę też ja przyjechać. Już wiem gdzie mieszkasz.
-A niby skąd?
-Trzy dni temu, jakbyś nie pamiętała odwoziłem cię. Widziałem gdzie wchodzisz.
-Ughmm.. nigdy nie spotkałam bardziej wkurzającej osoby.
-Potraktuję to jako komplement. Możesz być za godzinę?
-Mogę.
Rozłączyła się i opadła zrezygnowana na poduszki. Tego dnia nie chciała nikogo widzieć, wolała spędzić go w samotności, ale jak widać życie nie zawsze układa się tak jakby tego chciała. Ze skwaszoną miną w końcu wyszła z domu. Droga do Taylora zajęła jej ponad pół godziny, co przy normalnej pogodzie pokonywała w zaledwie kwadrans. Otworzył jej z szerokim uśmiechem na twarzy.
-W taki dzień wyciągasz mnie z ciepłego domu?
-U mnie też jest ciepło, wchodź.
-Przyjechałam tylko po to żeby się o tym przekonać? – wyminęła go i zajęła miejsce na sofie.
-Nie zazdroszczę facetowi który skradnie twoje serce. Nie będzie mu lekko.
-Nic ci do tego.
-Ale masz dzisiaj humor – gwizdnął.
-Przecież cię uprzedzałam – oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy – chciałabym żeby ten dzień się wreszcie skończył.
Przez dłuższą chwilę milczał więc ze zaciekawieniem otworzyła oczy i zamarła. Taylor siedział przed nią, w ręce trzymając niewielki biały torcik przyozdobiony niezliczoną ilością małych i większych motyli, z jedną kolorową świeczką. Do oczu napłynęły jej łzy, których nie starała się powstrzymać.
-Wszystkiego najlepszego Jessie.
Nie wiedziała co powiedzieć. Od kilku lat nie obchodziła urodzin, nawet symbolicznych, bo i po co. Matka przecież o nich nie pamiętała odkąd zmarł jej tata. Taylor zrobił coś za czym tęskniła. Zrobił coś czego jej brakowało. Tym jednym małym gestem zastąpił wszystkie złe wspomnienia związane z urodzinami. Poczuła kapiące spod powiek łzy i jak przez mgłę zobaczyła chłopaka odstawiającego tort. Jego palce otarły jej policzki.
-Hej, nie płacz.
-Dziękuję – wyszeptała.
-Czy ty myślisz że to już koniec? – prychnął podsuwając jej pod nos świeczkę do dmuchnięcia – dawaj, pomyśl życzenie.
Namyśliła się szybko i już z uśmiechem dmuchnęła.
-No to teraz się zacznie. Sięgnął dłonią za kanapę po swojej stronie i wyciągnął płaskie pudełko zapakowane w błyszczący, żółty papier.
Rozsunęła delikatnie kartonik i przeczytała.
‘Od 10 lat obchodzisz urodziny bez najważniejszej osoby jaką był twój tata, jednak pamiętaj że nadal trzeba wierzyć w to iż nie jesteś sama.’
Nie wiedziała co o tym myśleć dopóki nie zdarła papieru. Jej oczom ukazała się kolorowa ramka ze zdjęciem. Zdjęciem przedstawiającym uśmiechniętego wysokiego mężczyznę z dziewczynką na rękach. Uśmiechali się najszerzej jak mogli pozując fotografowi. Patrzyła to na zdjęcie to na chłopaka.
-Ale przecież..
-Nie była na tyle zniszczona by jej nie naprawić. Mam kumpla zajmującego się fotografią, zrobił to co potrafił najlepiej.
Chciała wstać jednak powstrzymał ją ruchem dłoni.
-Poczekaj do końca.
-Do końca?
Znowu sięgnął ręką za sofę i wyciągnął kolejne pudełko tym razem soczyście różowe i sporo większe. Spojrzała na niego zaskoczona.
-Różowy?
-No tak, ty byś się nie powstrzymała – wymamrotał po czym parsknął śmiechem – spójrz na karteczkę, wtedy zrozumiesz.
’Pamiętaj że marzenia się spełniają. Z okazji 16 urodzin spełnienia wszystkich twoich najskrytszych marzeń’
W pudełku była najprawdziwsza lalka Barbie wraz z królewiczem, karocą i jednym białym koniem. Wielki napis ‘Cinderella’ wyjaśnił jej wszystko. Marzenia się spełniają. Od dłuższego czasu marzyła o jednym, o spokoju. Wtedy zobaczyła kolejny prezent przed sobą.
-Zwariowałeś?
-Znowu marudzisz.
Wyciągnęła piękne, pachnące nowością książki Nicholasa Sparksa. Było ich pięć. Potem przyszedł czas na małe pudełeczko w którym znajdowały się kolczyki, identyczne jak te które miała i którego zgubiła na ostatniej wycieczce. Łzy ciekły po jej twarzy, a ona wciąż otwierała kolejne prezenty. Dostała kopertę, w której znalazła bilet na koncert. Justina Biebera?
Patrzyła na niego jak na wariata.
-No co nastolatki na jego punkcie szaleją.
-Jak ty mnie dobrze znasz – zaśmiała się otwierając przed ostatni prezent.
Przepiękny breloczek w kształcie serca z wygrawerowanymi dużymi literami ‘BFF J T’. Serce dało się podzielić. Taylor nawet nie czekał na pozwolenie a już wziął połowę z literą J i przypiął ją sobie do kluczy. Machał teraz ostentacyjnie nimi przed jej oczami. Uśmiechnęła się przez łzy na ten widok. Został już ostatni prezent. Podłużna zielona koperta.
-Kolejny koncert?
-Zobacz.
Wyciągnęła dwa bilety. Na nazwisko jej i Taylora do Londynu. Z jej gardła wydobył się cichy jęk.
-Nie mogę tego..
-.. pewnie że możesz, wręcz musisz. Jeżeli chcesz tam jechać sama nie ma problemu – rozłożył ręce – teraz możesz się przytulić.
Nie czekała ani chwili. Przytuliła go mocno, wiedząc że zaraz rozklei się na dobre i nie myliła się. Po chwili beczała w najlepsze. Nie narzekał, nie śmiał się z niej. Po prostu delikatnie gładził ją po włosach. Trwali w tej jednej pozycji przez dłuższy moment, po czym odsunęła się od niego wycierając łzy.
-Ale ze mnie beksa – zaśmiała się – dziękuję ci. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś podobnego. Bieber?
-Rany Jessie, nastolatki szaleją na jego punkcie, a to miał być prezent na twoje 19-te urodziny.
-Nie chcę żeby to dziwnie zabrzmiało, ale jesteś najcudowniejszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła.
-Nie zabrzmiało dziwnie. O tobie też mogę śmiało tak powiedzieć. Dobra a teraz czas zjeść tort i wypić coś mocniejszego.
-Ja zostanę przy herbacie, czeka mnie jeszcze powrót do domu.
-To zostań do jutra.
-Słucham? – spojrzała na niego zaskoczona.
-Zostań na noc. Przecież wiesz, że nic ci nie zrobię.
-Wiem, ale..
-Hawks przyjaźnimy się ze sobą, a przyjaciele czasami u siebie nocują. Nie pozwalasz mi przyjeżdżać do siebie więc skorzystajmy z tego że mam wolne mieszkanie.
-Jesteś ideałem. Wkurzającym ideałem. Chyba zacznę należeć do twojego fan Clubu – zaśmiała się.
-Błagam nie rób tego. Nie zniósłbym myśli że będziesz się ślinić na mój widok.
-Postaram się, chociaż myślę że będzie to cholernie trudne. Bo to w końcu sam pan Higgins.
-Hawks daruj sobie ironię. Napijemy się w końcu.

***
         Jessie znajdowała się w szkolnej łazience, zielone ściany mające uspokajać swoim kolorem, w tym dniu nie spełniały swojego zadania. Musiała przyznać sama przed sobą, że była zestresowana i pełna obaw, czy sobie poradzi. Patrząc komuś w oczy mogłaby skłamać, ale patrząc na swoje odbicie w lustrze nie było sensu kłamać, bo czy okłamywanie samej siebie ma jakiś cel? Żadnego. W środku znasz prawdę, nawet tą która ci nie odpowiada. Pochyliła się i chłodną wodą przemyła twarz, delikatne krople w połączeniu ze skórą dały jej chwilę ukojenia, tego potrzebowała.
-Hawks do cholery, długo będziesz tam siedzieć?
Usłyszała głos przyjaciela zza drzwi i spojrzała w ich kierunku.
-Minuta – warknęła i znowu przeniosła wzrok na swoje odbicie – dasz radę.
         Droga do firmy zajęła im niewiele ponad godzinę, wzięła głęboki wdech i wysiadła. Weszli do przestronnego pomieszczenia gdzie większość biur miała szklane ściany, przez które było widać osoby wykonujące najrozmaitsze czynności. Tuż na wprost windy znajdował się kontuar zrobiony z czarnego szkła a nad nim wisiało logo firmy. Za kontuarem siedziała czarnowłosa kobieta o azjatyckiej urodzie. Ciemna karnacja idealnie kontrastowała z jej nieskazitelnie białą bluzką, wpuszczoną w czarną, ołówkową spódniczkę.
-Witam panie Higgins – uśmiechnęła się do Richarda wręczając mu kilka kopert i dokumentów, po czym przeniosła wzrok na Taylora – dawno cię tu nie było.
-Cześć Chameli, teraz będziesz widywać mnie codziennie.
-Chameli nie łącz mnie teraz z nikim, proszę poznaj Jessie, będzie z nami pracować – wskazał dłonią na stojącą obok syna dziewczynę.
-Dobrze panie Higgins, bardzo miło mi cię poznać.
Podały sobie dłonie, uśmiechając do siebie. Widziała wzrok, dosłownie pożerający, który Chameli posłała Taylorowi, ale to stało się już dla niej w pewien sposób normalnością. Przecież większość płci przeciwnej szalała na jego punkcie, więc nie robiło to na niej żadnego wrażenia. W sumie, w myślach stwierdziła że pasowaliby do siebie. W końcu znaleźli się w gabinecie Richarda, dominowały tu kolory biały i czarny, było przestronnie i stylowo, no ale czego spodziewać się po firmie architektonicznej. Jessie zajęła jedno z krzeseł a Taylor stanął tuż za nią.
-Teraz powiem ci wszystko co dotyczy firmy i przedstawię cię zespołowi – Richard spojrzał na dziewczynę uśmiechając się szeroko – część jest w delegacji, ale o tym później.
-Mogę się zmyć? Pokręcę się po biurze.
Obie głowy zwróciły się natychmiastowo w stronę czarnookiego.
-Już cię nosi?
-Tato, tą firmę znam od małego..
-Idź, jeszcze się nasłucham twojego marudzenia – zaśmiał się i sięgnął po papiery, które podsunął dziewczynie.
         Taylor z uśmiechem wpatrywał się w zmiętą kartkę papieru trzymaną w dłoni, na której w pośpiechu napisano wiadomość. Mógł przypuszczać, że tak to się skończy, ale sam do końca nie był przekonany czy o to mu chodziło. Był mężczyzną z krwi i kości, który czasami nie myślał głową, tak było i w tym przypadku. Miał jeszcze dobre pół godziny przed, można byłoby to nazwać spotkaniem towarzyskim, więc postanowił przejść się po korytarzu, co jakiś czas machając dłonią w stronę osób znajdujących się za drzwiami poszczególnych pokoi. W jednym z takich pokoi zauważył przyjaciółkę i ojca, rozmawiających z dwiema dziewczynami, postanowił do nich dołączyć. Wszedł do pomieszczenia obejmując Jessie ramieniem.
-Poznałaś już Brie i Emily – spojrzał na dwie uśmiechnięte blondynki po czym jego wzrok zatrzymał się na zegarze, już czas – przepraszam was, idę zwiedzać dalej.
Zniknął tak szybko, że nikt nawet nie zdążył mu odpowiedzieć.
-Cały ojciec..
-O wypraszam sobie Emily, jestem trochę wolniejszy.
Zaśmiali się szczerze i wrócili do przerwanej rozmowy.

Wszedł do toalety i zobaczył ją stojącą przy lustrze, poprawiającą swoją nienaganną fryzurę. Uśmiechnęła się zmysłowo po czym obkręciła na palcu wskazującym czymś czarnym czego wcześniej nie zauważył. Jej czarną koronkową bielizną.
-Wiesz czego chcę..
Wepchnął ją do jednej z kabin i zamykając drzwi uniósł jej spódniczkę jednocześnie przygniatając do ściany.

19 komentarzy:

  1. Ej,ej, EJ!!! Co to ma KURNA BYĆ?! Taylor ty cholerny ośle!!! Taki słodki, z tymi urodzinami, czekaniem na nią...a w firmie to jak kasanova :D Pomyśl o Jessi, musisz stwierdzić że nie możesz ...^^ No ja pierdziele, nie zgadzam się! xD. Nie! I to z przytupem :D
    Mimo wszystko rozdział bomba, ciesze się że do nas wróciłaś :* TĘSKNIŁAM *beksa*.
    A no i również 1oo lat dla panny Nova ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Że co do kurwy nędzy nędzy być ! ? Oj panienko chyba się pogniewamy !
    Już chciałam pisać jak to wspaniały jest Taylor bo te prezenty i w ogóle ale teraz!
    Mam ochotę go za szmaty i przez okno!
    TAK NIE MOŻE BYĆ! JESTEM A NIE ! OGROMNE NIE!
    zaraz się popłaczę jak mała dziewczynka ;((

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja się nie popłaczę, o!
    Bickslow : Nie zgrywaj twardej. Jak w Bleachu się napierdalają to ryczysz jak dziecko bo ktośtam cośtam.
    Cicho! Dobra, ja mogę i na napierdalance ryczeć, dzięki.
    Yhym, yhym.
    Higgins.... *Grozi tasakiem* Ty mnie tu lepiej nie wnerwiaj. Najpierw było cudnie i słodko i w ogóle z tymi urodzinami a potem... Zawiodłam się. Oj, zawiodłam się.
    Bickslow : Aha. Coś jeszcze?
    Ej no >.< Masz trzymać moją stronę!
    Bickslow : Ej, ej, to facet. Faceci mają mózg gdzie indziej.
    Hmpf....
    Buziam i czekam co dalej :3
    Reneé

    OdpowiedzUsuń
  4. Nikt nie jest idealny, prawda?
    Nie zapominajmy, że Taylor to młody, energiczny facet, który kobiety może mieć na pęczki. Kto by nie korzystał, będąc na jego miejscu?
    Rozdział zabójczy, a ta ostatnia scena w łazience mnie normalnie pokonała.
    Przerwać w takim momencie? Toż to grzech, Parówko ;p
    Oczywiście wybaczamy spóźnienie z notką. Wybaczam tylko dlatego, że notka powala, i uruchamia skutecznie moją wyobraźnie;)
    i nadal mam ochotę na więcej i więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaaa Twoja wyobraźnia nie zna granic, to wiem i zastanawiam się czy chciałabym wiedzieć co Ci w głowie siedzi.. mogłabym się lekko zawstydzić hahaha i sama jesteś Parówka! No nie wytrzymam :D:D

      Usuń
  5. O dostałam życzenia! :3 Jak fajnie! Dziękuję! :*
    Ach Taylor i Jessie to naprawdę wspaniali przyjaciele, ale i tak byłaby z nich jeszcze lepsza para :D No i Chameli się pojawiła...grr kolejna osoba do powieszenia, ach tyle ludzi tak mało liny xd Jak zwykle jest świetna i na tyle długa aby mi zrekompensować poprzedni tydzień :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę że Chameli jak i sama postawia Taylora wzbudziła w Was mieszane odczucia :D:D:D
    ja zła kobieta jestem, dlatego nie może być wiecznie dobrze :D
    No i cieszę się cholernie że jednak rozdział Wam się podobał :) buziaaa i do następnego czwartku :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę, że muszę dużo nadrobić, czeka na mnie 15 rozdziałów. Znaczy, piętnasty rzelcieałam wzrokiem. No bo wym innym mogłabym przelecieć rozdział.
    Życzę weny i dziękuję, że odwiedziałaś mojego bloga. Brzmi wazeliniasto, ale to jest szczere. Pozdrawiam. : D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezu. Ja i moje błędy.
      Przeleciałam*
      No bo czym innym*
      ;_;

      Usuń
    2. Nie wiem czy da się inaczej przelecieć rozdziały :D:D:D:D ale myślę że dla chcącego nic trudnego :D i wcale nie brzmi "wazeliniasto", nawet tak nie pisz ;)czekam na kolejne rozdziały u Ciebie. Pozdrawiam ;)

      Usuń
  8. nooo! :D Doczekałam się ;)

    Super, warte czekania :D iii... Chameli... ;\ cholewciaaa, a było tak dobrze
    Pozdrowiooonka! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się pozbędziesz Veroniki, ja pozbędę się Chameli hahahaha :D:D:D buziaaa :*

      Usuń
    2. noo eeej :D to szantaż :D to teraz nowy rozdzialik przed końcem świata! :D ;*

      Usuń
    3. No co przeciez musze jakos sie jej pozbyc ;P.. Cholera tak sie zastanawiam czy juz calosci nie dodac bo skoro koniec swiata a Taylor z Chameli hahaha...

      Usuń
  9. Taylor i Jessie *.* Pewnie Ci to już mówiłam, uwielbiam ich wzajemne riposty! Nie jestem pewna, kto wystąpił w ostatnim akapicie, uświadomisz mnie? A Taylor bez względu na wszystko nie wzbudza mieszanych uczuć. Lubię tego drania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli nie jesteś pewna, to w następnym rozdziale będziesz :D sama chciałabym mieć takiego drania :D:D:X

      Usuń
  10. Taylor był taki słodki z tymi urodzinami i z tym zdjęciem. Kochany, ale ta końcówka jakoś tak nie mogę się wyzbyć przeczucia, że tą akcją w biurze zdradził Jassie nie są parą czy coś, ale ja mam takie wrażenie. Boski rozdzialik i mimo wszystko uwielbiam Taylora i Jassie ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To aż się boję co sobie pomyślisz czytając kolejne rozdziały :D:D:X

      Usuń
  11. Hmmm.. chyba źle poskładałam słowa w ostatnim wersie.. o.O
    Że co?
    Mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz.. bardzo szybko ^^
    Akcja z prezentami aż chwyta za serce.. też tak bym chciała :P
    Czekam na więcej!
    Pisz szybciutko!
    Pozdrawiam gorąco xD
    Całuję :*:*

    OdpowiedzUsuń