A teraz najważniejsze, jutro moja kochana Nova (Sky) obchodzi urodziny, z tej okazji chciałabym złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia, spełnienia najskrytszych marzeń oraz weny na długie, długie lata :*
***
Jessie
siedziała pochylona nad rysunkiem, na którym kreśliła jakieś kreski i kółka.
Dostali wytyczne projektu i mieli go wykonać, ot cała filozofia. Tylko, że
dzisiejszego dnia nie potrafiła się na niczym skupić, a im bardziej się starała, tym coraz mniej jej wychodziło. Zrezygnowana oparła się na krześle, wciągając ze
świstem powietrze. Gdy się rozejrzała, to zauważyła, że niewiele osób tak
naprawdę przejmowało się zadaniem. Część dyskutowała o czymś, inni grali na
telefonach. Zasługą tego był ich wykładowca, profesor Donnovan. Mężczyzna
starszy od nich o jakieś pięć lat? Może ciut więcej. Opalony, z jasną czupryną.
Zadawał im jakieś zadanie, po czym rozsiadał się wygodnie na krześle, opierając
nogi o jego biurko i oddawał się swoim przyjemnościom, tym razem była to jakaś
gazeta. Co jakiś czas lustrował sale spojrzeniem jasnych oczu i wracał do
przerwanej czynności. Spojrzała jeszcze raz na projekt. Pustka. Miała pustkę w
głowie i nawet gdyby chciała coś nakreślić, to nie potrafiła. Wzrokiem
zatrzymała się na wskazówkach zegara i dotarło do niej, że zostało niewiele
ponad dziesięć minut zajęć. Ostatni wykład, potem powrót do domu i koniec tego
cholernego dnia. Już w myślach czuła przyjemność związaną z długą kąpielą, jaką
miała zamiar sobie zaserwować po powrocie. Usłyszała dzwonek i z ulgą wsadziła
wszystko do torby.
W końcu znalazła się na zewnątrz i zauważyła tuż przy wejściu
zmarzniętego Taylora. Rozmawiał z jakimś chłopakiem, przestępując z nogi na
nogę i chuchając co jakiś czas w dłonie. Dopiero gdy przyjaciel ją zobaczył,
pomachał jej radośnie i po chwili znalazł się przy niej. Cmoknął ją w policzek
i znowu chuchnął w dłonie.
-Rany, jest chyba z minus
dwadzieścia.
-Co ty tu robisz? Przecież
skończyłeś zajęcia godzinę temu?
-Pomyślałem, że poczekam i
zaproponuję jakieś żarcie.
-Jasne, ale najpierw muszę
jechać do domu. Potrzebuję gorącej kąpieli.
-U mnie możesz się wykąpać,
z chęcią ci pomogę.
-Odwal się Higgins –
otworzyła drzwi do auta, uśmiechając się złośliwie.
-Warto było spróbować.
Przekręciła kluczyk i nic.
Zaklęła pod nosem, próbując jeszcze raz. Kolejne próby nie powiodły się. No
tego już było za wiele.
-Chodź podrzucę cię.
-Nie trzeba, przejdę się.
-Jessie, jest zimno, chodź.
Wysadzę cię gdzie będziesz chcieć.
Zastanawiała się, ale
faktycznie, było cholernie zimno a wizja wanny była zbyt kusząca by zrezygnować
z propozycji. Z błogim uśmiechem wpakowała się do wozu Taylora i po dwóch
kwadransach zaparkował pod niewielkim pubem na rogu, stąd już miała kilka
kroków.
-Dzięki.
-O której będziesz?
-Daj mi dwie godziny i
zamów coś.
-Jessie?
Spojrzała na niego
wyczekująco.
-Pokażesz mi jak wyglądał
twój ojciec?
Przez chwilę milczała po
czym skinęła głową. Widział, że oczy posmutniały, ale niewiele o nim
rozmawiali, nigdy też nie pokazywała mu żadnych zdjęć. Chciał po prostu mieć
obraz, jakieś wyobrażenie. Pożegnała się szybko i wysiadła. Już miał odjechać,
jednak nagle ta myśl, że przecież on nawet nie wiedział gdzie mieszkała,
dosłownie zatrzymała go w miejscu. Widział jej sylwetkę, zgarbioną, obejmującą
się swoimi ramionami. Wtedy też zobaczył jak otwiera bramkę i wchodzi do dość
obskurnego domu. Dopiero gdy dziewczyna zniknęła w środku, ruszył. Teraz
wiedział gdzie mieszka.
Kąpiel była tak przyjemna, że nie miała ochoty w ogóle
wychodzić z wanny i gdyby nie to, że obiecała Taylorowi to spędziłaby w niej
jeszcze ze dwie godziny. Niechętnie zakładała na siebie ciuchy, czując pełznące
zimno po jej rozgrzanym gorącą wodą ciele. Miała gęsią skórkę, a tego wręcz
nienawidziła, więc musiała się pospieszyć, by całkowicie nie zamarznąć. Matki
nie było w domu, wobec tego nie było potrzeby skradania się czy wymykania.
Mogła śmiało wyjść z pokoju i nie zostać
zaczepionym. Dało jej to w pewnym sensie jakąś swobodę, ale jeszcze
większą poczuła gdy wreszcie znalazła się na zewnątrz. Zamarzała z zimną, ale
prawda była taka, że w domu czuła się jak w klatce. Ale na powietrzu? Na
powietrzu czuła się wolna. Uśmiechnęła się i skinęła na przejeżdżającą drogą
taksówkę.
Godzinę później siedziała z lampką grzanego wina w dłoni.
Upiła łyk, pozwalając by alkohol przyjemnie rozlał się po całym ciele,
rozgrzewając ją od stóp po koniuszki palców. Na początku poczuła delikatny ból
w zmarzniętych dłoniach, przypominający raczej ukłucia drobnych igiełek, teraz było
już tylko ciepło. Taylor pochłaniał kawałek pizzy, popijając lodowatą colą, co
wywołało krzywy uśmiech na twarzy dziewczyny, jednak pozostawiła to bez
komentarza.
-Nie opowiadałeś mi czy
upiłeś się u Nate’a?
-To znaczy?
-No interesuje mnie czy
Amber się udało?
-Ale co?
-Interesująca rozmowa –
zaśmiała się, stawiając kieliszek tuż przy starej fotografii ojca.
Mimochodem wzrokiem
zatrzymała się na postaci ojca z nią na rękach. Uśmiechnięci, szczęśliwi.
Taylor był pierwszą osobą, której pokazywała zdjęcia, która wiedziała o
wszystkim i której w tak krótkim czasie zaufała.
-To powiedz otwarcie co
miało udać się Amber?
-No wiesz.. powiedziałeś, że
Amber poderwie cię dopiero po twoim trupie, więc zastanawiam się czy może cię
upiła.. wiem, że minęły już dwa tygodnie od imprezy, ale..
-Uspokój się Hawks –
zaśmiał się gorzko – jesteś niemożliwa.
-Cały mój urok.
-Nie wiedziałem, że
wkurzanie mnie stanie się twoim hobby..
Parsknęła śmiechem, strącając w dziwaczny sposób kieliszek. Spojrzała z przerażeniem na rozlane
wino, nie potrafiła się ruszyć czując napływające do oczu łzy. Dosłownie
skamieniała, jakby nagle wszystkie członki zastrajkowały przeciwko poruszeniu
się choćby o milimetr. Taylor pierwszy doskoczył do stolika, starając się
wytrzeć zdjęcia, na jego twarzy pojawił się wyraz zacięcia, jakby z całej siły
pragnąć zetrzeć postępującą w zawrotnym tempie czerwoną plamę.
-To była jedyna.. –
wyszeptała z niedowierzaniem – jedyna wspólna.. a ja ją zniszczyłam..
-Jessie, mam kumpla, który
może coś z tym zrobić. Nie martw się.
Wreszcie odzyskała władzę
nad nogami, wstała nawet nie patrząc na chłopaka.
-Co ty robisz?
-Przepraszam, ale muszę już
iść, przepraszam..
Złapała za klamkę słysząc
jeszcze zmartwiony głos przyjaciela.
-Zaufaj mi, odzyskasz
zdjęcie..
Nie odpowiedziała tylko
opuściła mieszkanie. Nie chciała się rozpłakać przed Taylorem, a gdyby jeszcze
chwilę tam posiedziała, to rozpłakałaby się na dobre. W tym samym momencie
poczuła ciepłe strużki na policzkach, które po chwili stały się lodowate. Przejechała
dłonią chcąc je zetrzeć i wyszła wprost w szalejące na zewnątrz płatki śniegu.
Gdyby była w innym nastroju, pewnie ten obraz by ją zauroczył, ale ona była załamana.
Jedyna fotografia, wspólna fotografia a ona ją zniszczyła. Niekontrolowane
ruchy, jej przekleństwo, zawsze coś wykombinuje, albo się potknie. Kaleka nie
dziewczyna. Szła przed siebie, od czasu do czasu rozglądając się czy idzie w
dobrym kierunku. Nie minęła godzina jak znalazła się w domu. Była przemarznięta
na kość. Dygocząc na całym ciele wcisnęła się w ciepłą kołdrę i mimo, że ufała
Taylorowi, to wciąż nie mogła powstrzymać łez.
***
Siedziała
na łóżku wpatrując się w to co działo się za oknem, deszcz i śnieg osiągnęły
dzisiaj swoje apogeum. Szum, jaki wywołały warunki pogodowe, zagłuszał inne
zewnętrzne dźwięki. Dotarcie do domu było istną szkołą przetrwania, lało tak
mocno, że nie było widać świata, a w połączeniu ze śniegiem tworzyło coś na
podobieństwo brudnej, mokrej i zimnej breji. Takiej mieszanki pogodowej jeszcze
nie przeżyła, chociaż dzień się jeszcze nie skończył, mogła naprawdę nie dożyć
tego dnia. W sumie pogoda była adekwatna do jej humoru, nadal w pamięci miała
wieczór kiedy zniszczyła fotografię i do oczu napłynęły gorzkie łzy. Zamrugała
kilkakrotnie. Telefon zawibrował na szafce nocnej i niechętnie po niego
sięgnęła.
-Pracujesz dzisiaj?
-Nie, a co?
-Wpadnij do mnie na piwo.
-Taylor nie mam nastroju,
poza tym widzisz jaka jest pogoda? – westchnęła.
-Mogę też ja przyjechać.
Już wiem gdzie mieszkasz.
-A niby skąd?
-Trzy dni temu, jakbyś nie
pamiętała odwoziłem cię. Widziałem gdzie wchodzisz.
-Ughmm.. nigdy nie
spotkałam bardziej wkurzającej osoby.
-Potraktuję to jako
komplement. Możesz być za godzinę?
-Mogę.
Rozłączyła się i opadła
zrezygnowana na poduszki. Tego dnia nie chciała nikogo widzieć, wolała spędzić
go w samotności, ale jak widać życie nie zawsze układa się tak jakby tego
chciała. Ze skwaszoną miną w końcu wyszła z domu. Droga do Taylora zajęła jej
ponad pół godziny, co przy normalnej pogodzie pokonywała w zaledwie kwadrans.
Otworzył jej z szerokim uśmiechem na twarzy.
-W taki dzień wyciągasz
mnie z ciepłego domu?
-U mnie też jest ciepło,
wchodź.
-Przyjechałam tylko po to
żeby się o tym przekonać? – wyminęła go i zajęła miejsce na sofie.
-Nie zazdroszczę facetowi
który skradnie twoje serce. Nie będzie mu lekko.
-Nic ci do tego.
-Ale masz dzisiaj humor –
gwizdnął.
-Przecież cię uprzedzałam –
oparła głowę o oparcie i przymknęła oczy – chciałabym żeby ten dzień się
wreszcie skończył.
Przez dłuższą chwilę
milczał więc ze zaciekawieniem otworzyła oczy i zamarła. Taylor siedział przed
nią, w ręce trzymając niewielki biały torcik przyozdobiony niezliczoną ilością
małych i większych motyli, z jedną kolorową świeczką. Do oczu napłynęły jej
łzy, których nie starała się powstrzymać.
-Wszystkiego najlepszego
Jessie.
Nie wiedziała co
powiedzieć. Od kilku lat nie obchodziła urodzin, nawet symbolicznych, bo i po
co. Matka przecież o nich nie pamiętała odkąd zmarł jej tata. Taylor zrobił coś
za czym tęskniła. Zrobił coś czego jej brakowało. Tym jednym małym gestem
zastąpił wszystkie złe wspomnienia związane z urodzinami. Poczuła kapiące spod
powiek łzy i jak przez mgłę zobaczyła chłopaka odstawiającego tort. Jego palce
otarły jej policzki.
-Hej, nie płacz.
-Dziękuję – wyszeptała.
-Czy ty myślisz że to już
koniec? – prychnął podsuwając jej pod nos świeczkę do dmuchnięcia – dawaj,
pomyśl życzenie.
Namyśliła się szybko i już
z uśmiechem dmuchnęła.
-No to teraz się zacznie.
Sięgnął dłonią za kanapę po swojej stronie i wyciągnął płaskie pudełko
zapakowane w błyszczący, żółty papier.
Rozsunęła delikatnie
kartonik i przeczytała.
‘Od 10 lat obchodzisz urodziny bez najważniejszej
osoby jaką był twój tata, jednak pamiętaj że nadal trzeba wierzyć w to iż nie
jesteś sama.’
Nie wiedziała co o tym
myśleć dopóki nie zdarła papieru. Jej oczom ukazała się kolorowa ramka ze
zdjęciem. Zdjęciem przedstawiającym uśmiechniętego wysokiego mężczyznę z
dziewczynką na rękach. Uśmiechali się najszerzej jak mogli pozując fotografowi.
Patrzyła to na zdjęcie to na chłopaka.
-Ale przecież..
-Nie była na tyle
zniszczona by jej nie naprawić. Mam kumpla zajmującego się fotografią, zrobił
to co potrafił najlepiej.
Chciała wstać jednak
powstrzymał ją ruchem dłoni.
-Poczekaj do końca.
-Do końca?
Znowu sięgnął ręką za sofę
i wyciągnął kolejne pudełko tym razem soczyście różowe i sporo większe.
Spojrzała na niego zaskoczona.
-Różowy?
-No tak, ty byś się nie
powstrzymała – wymamrotał po czym parsknął śmiechem – spójrz na karteczkę,
wtedy zrozumiesz.
’Pamiętaj że marzenia się spełniają. Z okazji 16
urodzin spełnienia wszystkich twoich najskrytszych marzeń’
W pudełku była
najprawdziwsza lalka Barbie wraz z królewiczem, karocą i jednym białym koniem.
Wielki napis ‘Cinderella’ wyjaśnił
jej wszystko. Marzenia się spełniają. Od dłuższego czasu marzyła o jednym, o
spokoju. Wtedy zobaczyła kolejny prezent przed sobą.
-Zwariowałeś?
-Znowu marudzisz.
Wyciągnęła piękne, pachnące
nowością książki Nicholasa Sparksa. Było ich pięć. Potem przyszedł czas na małe
pudełeczko w którym znajdowały się kolczyki, identyczne jak te które miała i
którego zgubiła na ostatniej wycieczce. Łzy ciekły po jej twarzy, a ona wciąż
otwierała kolejne prezenty. Dostała kopertę, w której znalazła bilet na
koncert. Justina Biebera?
Patrzyła na niego jak na
wariata.
-No co nastolatki na jego
punkcie szaleją.
-Jak ty mnie dobrze znasz –
zaśmiała się otwierając przed ostatni prezent.
Przepiękny breloczek w
kształcie serca z wygrawerowanymi dużymi literami ‘BFF J T’. Serce dało się
podzielić. Taylor nawet nie czekał na pozwolenie a już wziął połowę z literą J
i przypiął ją sobie do kluczy. Machał teraz ostentacyjnie nimi przed jej
oczami. Uśmiechnęła się przez łzy na ten widok. Został już ostatni prezent.
Podłużna zielona koperta.
-Kolejny koncert?
-Zobacz.
Wyciągnęła dwa bilety. Na
nazwisko jej i Taylora do Londynu. Z jej gardła wydobył się cichy jęk.
-Nie mogę tego..
-.. pewnie że możesz, wręcz
musisz. Jeżeli chcesz tam jechać sama nie ma problemu – rozłożył ręce – teraz
możesz się przytulić.
Nie czekała ani chwili.
Przytuliła go mocno, wiedząc że zaraz rozklei się na dobre i nie myliła się. Po
chwili beczała w najlepsze. Nie narzekał, nie śmiał się z niej. Po prostu
delikatnie gładził ją po włosach. Trwali w tej jednej pozycji przez dłuższy
moment, po czym odsunęła się od niego wycierając łzy.
-Ale ze mnie beksa –
zaśmiała się – dziękuję ci. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś podobnego.
Bieber?
-Rany Jessie, nastolatki
szaleją na jego punkcie, a to miał być prezent na twoje 19-te urodziny.
-Nie chcę żeby to dziwnie
zabrzmiało, ale jesteś najcudowniejszą rzeczą jaka mi się w życiu przytrafiła.
-Nie zabrzmiało dziwnie. O
tobie też mogę śmiało tak powiedzieć. Dobra a teraz czas zjeść tort i wypić coś
mocniejszego.
-Ja zostanę przy herbacie,
czeka mnie jeszcze powrót do domu.
-To zostań do jutra.
-Słucham? – spojrzała na
niego zaskoczona.
-Zostań na noc. Przecież
wiesz, że nic ci nie zrobię.
-Wiem, ale..
-Hawks przyjaźnimy się ze
sobą, a przyjaciele czasami u siebie nocują. Nie pozwalasz mi przyjeżdżać do
siebie więc skorzystajmy z tego że mam wolne mieszkanie.
-Jesteś ideałem.
Wkurzającym ideałem. Chyba zacznę należeć do twojego fan Clubu – zaśmiała się.
-Błagam nie rób tego. Nie
zniósłbym myśli że będziesz się ślinić na mój widok.
-Postaram się, chociaż
myślę że będzie to cholernie trudne. Bo to w końcu sam pan Higgins.
-Hawks daruj sobie ironię.
Napijemy się w końcu.
***
Jessie znajdowała się w szkolnej łazience, zielone ściany
mające uspokajać swoim kolorem, w tym dniu nie spełniały swojego zadania. Musiała
przyznać sama przed sobą, że była zestresowana i pełna obaw, czy sobie poradzi.
Patrząc komuś w oczy mogłaby skłamać, ale patrząc na swoje odbicie w lustrze
nie było sensu kłamać, bo czy okłamywanie samej siebie ma jakiś cel? Żadnego. W
środku znasz prawdę, nawet tą która ci nie odpowiada. Pochyliła się i chłodną
wodą przemyła twarz, delikatne krople w połączeniu ze skórą dały jej chwilę
ukojenia, tego potrzebowała.
-Hawks do cholery, długo
będziesz tam siedzieć?
Usłyszała głos przyjaciela
zza drzwi i spojrzała w ich kierunku.
-Minuta – warknęła i znowu
przeniosła wzrok na swoje odbicie – dasz radę.
Droga do firmy zajęła im niewiele ponad godzinę, wzięła
głęboki wdech i wysiadła. Weszli do przestronnego pomieszczenia gdzie większość
biur miała szklane ściany, przez które było widać osoby wykonujące
najrozmaitsze czynności. Tuż na wprost windy znajdował się kontuar zrobiony z
czarnego szkła a nad nim wisiało logo firmy. Za kontuarem siedziała czarnowłosa
kobieta o azjatyckiej urodzie. Ciemna karnacja idealnie kontrastowała z jej
nieskazitelnie białą bluzką, wpuszczoną w czarną, ołówkową spódniczkę.
-Witam panie Higgins –
uśmiechnęła się do Richarda wręczając mu kilka kopert i dokumentów, po czym
przeniosła wzrok na Taylora – dawno cię tu nie było.
-Cześć Chameli, teraz
będziesz widywać mnie codziennie.
-Chameli nie łącz mnie
teraz z nikim, proszę poznaj Jessie, będzie z nami pracować – wskazał dłonią na
stojącą obok syna dziewczynę.
-Dobrze panie Higgins,
bardzo miło mi cię poznać.
Podały sobie dłonie,
uśmiechając do siebie. Widziała wzrok, dosłownie pożerający, który Chameli
posłała Taylorowi, ale to stało się już dla niej w pewien sposób normalnością.
Przecież większość płci przeciwnej szalała na jego punkcie, więc nie robiło to
na niej żadnego wrażenia. W sumie, w myślach stwierdziła że pasowaliby do
siebie. W końcu znaleźli się w gabinecie Richarda, dominowały tu kolory biały i
czarny, było przestronnie i stylowo, no ale czego spodziewać się po firmie
architektonicznej. Jessie zajęła jedno z krzeseł a Taylor stanął tuż za nią.
-Teraz powiem ci wszystko
co dotyczy firmy i przedstawię cię zespołowi – Richard spojrzał na dziewczynę
uśmiechając się szeroko – część jest w delegacji, ale o tym później.
-Mogę się zmyć? Pokręcę się
po biurze.
Obie głowy zwróciły się
natychmiastowo w stronę czarnookiego.
-Już cię nosi?
-Tato, tą firmę znam od
małego..
-Idź, jeszcze się nasłucham
twojego marudzenia – zaśmiał się i sięgnął po papiery, które podsunął
dziewczynie.
Taylor z uśmiechem wpatrywał się w zmiętą kartkę papieru
trzymaną w dłoni, na której w pośpiechu napisano wiadomość. Mógł przypuszczać,
że tak to się skończy, ale sam do końca nie był przekonany czy o to mu
chodziło. Był mężczyzną z krwi i kości, który czasami nie myślał głową, tak
było i w tym przypadku. Miał jeszcze dobre pół godziny przed, można byłoby to
nazwać spotkaniem towarzyskim, więc postanowił przejść się po korytarzu, co
jakiś czas machając dłonią w stronę osób znajdujących się za drzwiami
poszczególnych pokoi. W jednym z takich pokoi zauważył przyjaciółkę i ojca,
rozmawiających z dwiema dziewczynami, postanowił do nich dołączyć. Wszedł do
pomieszczenia obejmując Jessie ramieniem.
-Poznałaś już Brie i Emily
– spojrzał na dwie uśmiechnięte blondynki po czym jego wzrok zatrzymał się na
zegarze, już czas – przepraszam was, idę zwiedzać dalej.
Zniknął tak szybko, że nikt
nawet nie zdążył mu odpowiedzieć.
-Cały ojciec..
-O wypraszam sobie Emily,
jestem trochę wolniejszy.
Zaśmiali się szczerze i
wrócili do przerwanej rozmowy.
Wszedł
do toalety i zobaczył ją stojącą przy lustrze, poprawiającą swoją nienaganną
fryzurę. Uśmiechnęła się zmysłowo po czym obkręciła na palcu wskazującym czymś
czarnym czego wcześniej nie zauważył. Jej czarną koronkową bielizną.
-Wiesz czego chcę..
Wepchnął ją do jednej z
kabin i zamykając drzwi uniósł jej spódniczkę jednocześnie przygniatając do
ściany.
Ej,ej, EJ!!! Co to ma KURNA BYĆ?! Taylor ty cholerny ośle!!! Taki słodki, z tymi urodzinami, czekaniem na nią...a w firmie to jak kasanova :D Pomyśl o Jessi, musisz stwierdzić że nie możesz ...^^ No ja pierdziele, nie zgadzam się! xD. Nie! I to z przytupem :D
OdpowiedzUsuńMimo wszystko rozdział bomba, ciesze się że do nas wróciłaś :* TĘSKNIŁAM *beksa*.
A no i również 1oo lat dla panny Nova ^^
Że co do kurwy nędzy nędzy być ! ? Oj panienko chyba się pogniewamy !
OdpowiedzUsuńJuż chciałam pisać jak to wspaniały jest Taylor bo te prezenty i w ogóle ale teraz!
Mam ochotę go za szmaty i przez okno!
TAK NIE MOŻE BYĆ! JESTEM A NIE ! OGROMNE NIE!
zaraz się popłaczę jak mała dziewczynka ;((
A ja się nie popłaczę, o!
OdpowiedzUsuńBickslow : Nie zgrywaj twardej. Jak w Bleachu się napierdalają to ryczysz jak dziecko bo ktośtam cośtam.
Cicho! Dobra, ja mogę i na napierdalance ryczeć, dzięki.
Yhym, yhym.
Higgins.... *Grozi tasakiem* Ty mnie tu lepiej nie wnerwiaj. Najpierw było cudnie i słodko i w ogóle z tymi urodzinami a potem... Zawiodłam się. Oj, zawiodłam się.
Bickslow : Aha. Coś jeszcze?
Ej no >.< Masz trzymać moją stronę!
Bickslow : Ej, ej, to facet. Faceci mają mózg gdzie indziej.
Hmpf....
Buziam i czekam co dalej :3
Reneé
Nikt nie jest idealny, prawda?
OdpowiedzUsuńNie zapominajmy, że Taylor to młody, energiczny facet, który kobiety może mieć na pęczki. Kto by nie korzystał, będąc na jego miejscu?
Rozdział zabójczy, a ta ostatnia scena w łazience mnie normalnie pokonała.
Przerwać w takim momencie? Toż to grzech, Parówko ;p
Oczywiście wybaczamy spóźnienie z notką. Wybaczam tylko dlatego, że notka powala, i uruchamia skutecznie moją wyobraźnie;)
i nadal mam ochotę na więcej i więcej ;D
taaaa Twoja wyobraźnia nie zna granic, to wiem i zastanawiam się czy chciałabym wiedzieć co Ci w głowie siedzi.. mogłabym się lekko zawstydzić hahaha i sama jesteś Parówka! No nie wytrzymam :D:D
UsuńO dostałam życzenia! :3 Jak fajnie! Dziękuję! :*
OdpowiedzUsuńAch Taylor i Jessie to naprawdę wspaniali przyjaciele, ale i tak byłaby z nich jeszcze lepsza para :D No i Chameli się pojawiła...grr kolejna osoba do powieszenia, ach tyle ludzi tak mało liny xd Jak zwykle jest świetna i na tyle długa aby mi zrekompensować poprzedni tydzień :D Pozdrawiam :*
Widzę że Chameli jak i sama postawia Taylora wzbudziła w Was mieszane odczucia :D:D:D
OdpowiedzUsuńja zła kobieta jestem, dlatego nie może być wiecznie dobrze :D
No i cieszę się cholernie że jednak rozdział Wam się podobał :) buziaaa i do następnego czwartku :*
Widzę, że muszę dużo nadrobić, czeka na mnie 15 rozdziałów. Znaczy, piętnasty rzelcieałam wzrokiem. No bo wym innym mogłabym przelecieć rozdział.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i dziękuję, że odwiedziałaś mojego bloga. Brzmi wazeliniasto, ale to jest szczere. Pozdrawiam. : D
Jezu. Ja i moje błędy.
UsuńPrzeleciałam*
No bo czym innym*
;_;
Nie wiem czy da się inaczej przelecieć rozdziały :D:D:D:D ale myślę że dla chcącego nic trudnego :D i wcale nie brzmi "wazeliniasto", nawet tak nie pisz ;)czekam na kolejne rozdziały u Ciebie. Pozdrawiam ;)
Usuńnooo! :D Doczekałam się ;)
OdpowiedzUsuńSuper, warte czekania :D iii... Chameli... ;\ cholewciaaa, a było tak dobrze
Pozdrowiooonka! ;*
Jak się pozbędziesz Veroniki, ja pozbędę się Chameli hahahaha :D:D:D buziaaa :*
Usuńnoo eeej :D to szantaż :D to teraz nowy rozdzialik przed końcem świata! :D ;*
UsuńNo co przeciez musze jakos sie jej pozbyc ;P.. Cholera tak sie zastanawiam czy juz calosci nie dodac bo skoro koniec swiata a Taylor z Chameli hahaha...
UsuńTaylor i Jessie *.* Pewnie Ci to już mówiłam, uwielbiam ich wzajemne riposty! Nie jestem pewna, kto wystąpił w ostatnim akapicie, uświadomisz mnie? A Taylor bez względu na wszystko nie wzbudza mieszanych uczuć. Lubię tego drania ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie jesteś pewna, to w następnym rozdziale będziesz :D sama chciałabym mieć takiego drania :D:D:X
UsuńTaylor był taki słodki z tymi urodzinami i z tym zdjęciem. Kochany, ale ta końcówka jakoś tak nie mogę się wyzbyć przeczucia, że tą akcją w biurze zdradził Jassie nie są parą czy coś, ale ja mam takie wrażenie. Boski rozdzialik i mimo wszystko uwielbiam Taylora i Jassie ;P
OdpowiedzUsuńTo aż się boję co sobie pomyślisz czytając kolejne rozdziały :D:D:X
UsuńHmmm.. chyba źle poskładałam słowa w ostatnim wersie.. o.O
OdpowiedzUsuńŻe co?
Mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz.. bardzo szybko ^^
Akcja z prezentami aż chwyta za serce.. też tak bym chciała :P
Czekam na więcej!
Pisz szybciutko!
Pozdrawiam gorąco xD
Całuję :*:*