czwartek, 11 października 2012

rozdział *7



Taylor zrezygnowany odłożył telefon. To już chyba z dziesiąty raz jak do niej dzwonił. Czuł się jak jakiś facet molestujący telefonicznie kobietę. Bo to już podchodziło pod molestowanie. Nagle usłyszał głośne walenie do drzwi.
-Higgins otwierać policja!!
Cholera przez to wszystko zapomniał. Podszedł do drzwi i otworzył je.
-Ostatnio byliście z NCIS, zdegradowali was? – zaśmiał się.
Cała drużyna zaczęła wchodzić do środka, niosąc ze sobą piwo, chipsy, orzeszki i resztę innego świństwa. Razem było ich chyba ze dwudziestu. Jak nie więcej.
-Jakoś nie miałem głowy żeby wymyślić coś bardziej spektakularnego – Nate klepnął go w ramię unosząc głowę w geście wyższości i podał mu dwa czteropaki piwa.
Wszyscy rozsiedli się wygodnie zajmując kanapę, fotele, krzesła, podłogę. W sumie co było pod ręką. Gnietli się ale najważniejsze że zaczynał się już mecz. W kuchni został już tylko Taylor i Nate rozsypujący orzeszki w wielkie misy.
-Mogę cię o coś zapytać? Tak szczerze – Nate wrzucił sobie do ust orzeszka i spojrzał na przyjaciela.
-Wal.
-Co cię łączy z Jessie?
-Z Jessie? – spojrzał na niego zaskoczony – to znaczy?
-Wiesz, ta wasza ostatnia akcja, laski gadają..
-W dupie mam co gadają laski.
-Hej spokojnie – chłopak podniósł ręce w geście obrony – stary jestem po twojej stronie, dlatego się pytam. Podoba ci się?
-Jessie jest piękna ale jesteśmy tylko i wyłącznie kumplami. Poza tym dzięki tej jak to nazwałeś „naszej akcji” pozbyłem się kilku osób z fan Clubu.
-Z żadną do tej pory się nie kumplowałeś.
-Bo doskonale wiesz że z nimi nie da się zakolegować, Jessie przynajmniej na mnie nie leci i to daje mi dużo swobody.
-Może dlatego tak cię interesuje bo należy to grona nie szalejących na twoim punkcie, zresztą nie szaleje nawet na naszym punkcie – wskazał na chłopaków przez telewizorem.
-Zrozum ona nie interesuje mnie jako dziewczyna, po prostu ją lubię. I nic więcej.
-Jesteś pewien że nic więcej.
-Wyluzuj Nate, za dużo kryminałów i romansów. Przejdź na filmy przyrodnicze. Powiedz lepiej jak ci idzie z Xenią?
-Rany nie sądziłem że można nie móc z kimś pogadać o czymkolwiek. Siedzieliśmy wczoraj z godzinę w ‘Sorrino’ i wynudziłem się jak na całodniowych zajęciach. No dosłownie o niczym nie gadaliśmy. Nie przepraszam, trajkotała o zagrzewaniu do zwycięstwa. W kółko jedno i to samo.
-Znajdź kogoś kto nie szaleje na waszym punkcie. To dla ciebie najlepsze wyjście.
-Tak jak ty?
-Od dzisiaj mówię do ciebie Harry.
Zaśmiali się głośno czym zwrócili na siebie uwagę kilku chłopaków.
-Panienki dawajcie te chipsy i orzeszki.
-Ty śmiesz mnie debilu nazywać panienką? – Nate skoczył w kierunku Roba przewracając go na podłogę.
-No to się zaczęło.
Taylor zrezygnowany złapał za jedną ze stojących na blacie butelek i rozsiadł się wygodnie na kanapie zrzucając z niej przy okazji Davida. Wreszcie skupili się na oglądaniu meczu.

***

         Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na sms-y, chociaż wysyłał jej po kilka dziennie. Nie zdziwiłby się gdyby któregoś dnia zapukała do niego policja z nakazem wydanym przez samego gubernatora stanu Texas o zakazie zbliżania się do Jessie. Czuł się jak maniak prześladujący swoją ofiarę. Pewnie gdyby wiedział gdzie mieszka byłby tam częstym gościem. Już sobie wyobrażał jej ojca mierzącego do niego z jakiejś strzelby żeby wreszcie dał córce spokój. Tylko że ta niewiedza doprowadzała go do szaleństwa, jeszcze w sobotę zaśmiewali się gdy opowiadali sobie najróżniejsze historyjki. A w niedzielę cisza, jakby nagle zniknęła. Przez myśl nawet przemknęło mu że może leży w szpitalu, że coś jej się stało ale szybko odegnał od siebie zbyt czarny scenariusz zwalając winę na seriale kryminalne. Gdyby tylko dostał tego jednego sms-a, jednego który potwierdziłby że nic jej nie jest. Już miał przygotowaną wiązankę słów którymi ją powita gdy się tylko łaskawie zjawi. Starał się skupić na temacie jaki przedstawiał profesor O’Brian, ale kompletnie nic nie było w stanie zagłuszyć myśli o niej. Niech no się ona tylko pojawi.

         Jessie przeciągnęła się i spojrzała w okno. Słońce starało przebić się przez gęste chmury i sądząc po duchocie jaka panowała nawet przy otwartym oknie domyślała się że w końcu mu się uda. Namacała dłonią telefon i podniosła go z podłogi. Przetarła oczy, by lepiej widzieć. No tak, trzy wiadomości, pięć nieodebranych połączeń. Taylor ją zabije. Powinna napisać mu że wszystko ok, ale znała go na tyle że wiedziała iż jeden zdawkowy sms go nie zaspokoi, będzie dzwonić, pisać. A przede wszystkim nie mogła dopuścić by zobaczył jak wygląda. Wielki fioletowy krwiak. Tego się dorobiła. Odczytała wiadomości i westchnęła. On się o nią najzupełniej w świecie martwił. To było dziwne uczucie, nawet jak dla niej, gdy tak o tym pomyślała. Dziwne uczucie ale miłe. Wstała z łóżka, już wczoraj wariowała nie mogąc wyjść. Wychodziła tylko po zmroku, jak jakiś wampir. Tylko wtedy czuła się komfortowo. Bez tych litościwych spojrzeń. Ale potrzebowała słońca, potrzebowała się wyrwać z tych czterech ścian choć na chwilę. Jeszcze jeden dzień, powtarzała w myślach żeby nie zbzikować do reszty. Wyszła z pokoju i skierowała się do kuchni. Po matce ani śladu, jeżeli dobrze pójdzie wróci pod wieczór. Była na cotygodniowym spotkaniu z panią Walsh. Szukała z nią pracy, jakby matkę w ogóle to interesowało. No ale musiała zjawiać się o wyznaczonej porze chcąc pobierać jakieś zasiłki, o których Jessie niewiele wiedziała. Prawdę powiedziawszy wolała nie wiedzieć. Rozejrzała się po kuchni. Wyglądała jakby przed chwilą stoczono w niej bitwę secesyjną. Z obrzydzeniem spojrzała na piętrzące się w zlewie brudne naczynia i sięgnęła po płatki. Oczywiście w szafce nie znalazła żadnej czystej miski więc nasypała sobie do ust czekoladowych kulek i popiła mlekiem. Zrobiła tak jeszcze kilkakrotnie i schowała mleko z powrotem do lodówki. Omiotła raz jeszcze kuchnię spojrzeniem i przeciągnęła się.
-No to czas doprowadzić ten chlew do porządku. Ruszaj Hawks!
Zagrzała się do walki i zabrała się za sprzątanie.
Kilka godzin później pomieszczenie błyszczało czystością. Była z siebie dumna. Znowu usłyszała dzwonek telefonu i westchnęła głośno.
-Taylor daj mi parę dni – wyszeptała i usiadła na parapecie wpatrując się w ostatnie tego dnia promienie słońca.

***

         Wychodząc z domu, Jessie zastanawiała się o której wróciła jej matka. Pamiętała jeszcze że koło dziesiątej dzwonił do niej Taylor, potem zasnęła. Założyła okulary, chyba największe jakie tylko udało jej się znaleźć. Musiała wyglądać komicznie, ale mało ją to obchodziło. Najważniejsze było że wreszcie mogła poczuć przyjemne ciepło bawiących się na jej skórze promieni. Potrzebowała tego. Wzięła głęboki wdech i wsiadła do auta. Droga do parku, zajęła jej jakieś dwadzieścia minut. Niewiele osób kręciło się po drogach, uliczkach czy alejkach. Większość była w pracy bądź na zajęciach. To jej dało w pewnym sensie większej swobody. Usiadła na ławce i założyła słuchawki na uszy. Powiał chłodniejszy wiatr doprowadzając do tego że Jessie zadrżała, jednak nie miała zamiaru zakładać swetra. Zwisał łagodnie, przełożony przez ucho torby. Nareszcie upragniona wolność, westchnęła przymykając oczy.

Taylor zobaczył ją już z daleka. Pewnie miałby problem z tym gdyby nie jaskrawo pomarańczowe słuchawki które były nieodzownym elementem jej ubioru. Siedziała na ławce pod rozłożystym jaśminowym drzewem, na którym pozostało już niewiele liści. Przeskoczył przez niewielki płotek prowadzący do parku i podbiegł do niej. Dopiero teraz go dostrzegła i mógłby przysiąc że się skrzywiła na jego widok. Usiadł obok.
-Dziewczyno gdzie ty się podziewasz.
-Jak widzisz siedzę tutaj.
Przyglądał się jej uważnie. Miała wielkie czarne okulary zasłaniające prawie połowę jej twarzy. Starała się nie patrzeć w jego kierunku, co nie bardzo jej się udawało gdyż bezustannie czuła na sobie jego spojrzenie.
-Co ci się do cholery stało?
-Nic.
-Ściągnij okulary.
-Po co?
-Ściągnij.
-Nie będziesz mi rozkazywać – warknęła jednak wzrok Taylora przeszywał ją na wylot, powodując niemiłe uczucie w brzuchu.
Czuła się jakby nagle została bez ubrania, jakby nagle jej skorupa pękła. Tylko że nie mogła. Nie mogła się otworzyć przed nikim.
-Hawks, ściągaj te okulary. W dupie mam co sobie o mnie myślisz. Zrób to.
Westchnęła i sięgnęła do okularów. Patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Chwycił jej podbródek i przybliżył ku sobie. Tuż nad kością policzkową widniał wielki fioletowy krwiak, który ona starała się zatuszować okularami i pudrem. Już wyobrażał sobie jak musiałaby wyglądać gdyby nie duża ilość kosmetyków. W tym momencie nie myślał o niczym innym jak tylko o tym kto ją skrzywdził. Dosłownie gotował się w środku.
-Boże, kto ci to zrobił?
Prychnęła. Gotowe odpowiedzi ćwiczone bez przerwy.
-Dlatego nie chciałam tego pokazywać całemu światu, bo pierwsza myśl każdego to, to że zostałam pobita prze chłopaka kryminalistę, albo znęca się nade mną ojciec tyran – wypuściła ze świstem powietrze – nic z tych rzeczy. Nie zauważyłam tego durnego rozlanego płynu w łazience i ot cała sprawa.
-Chcesz mi wmówić że poślizgnęłaś się na płynie?
-Niczego nie chcę ci wmówić, mówię jak było, a to czy uwierzysz czy nie to już nie moja sprawa. Znasz mnie, potrafię wywalić się na prostej drodze. Spadam z łóżka jak śpię. Nawet jakby mnie skrępowali linami potrafiłabym sobie zrobić krzywdę. Cała ja. Nawet mama mówi że kiedyś stracę głowę i nic w tym dziwnego.
Uśmiechnęła się delikatnie. Kłamstwa miała opanowane do perfekcji. Kłamstwo doskonałe. Puścił w końcu jej podbródek.
-Wystraszyłaś mnie.
-Aż tak źle to wygląda?
Założyła z powrotem okulary na nos i przekrzywiła głowę patrząc na niego.
-Boli cię?
-Pierwszy dzień bolało, teraz już jest lepiej. Co tam u ciebie?
-Martwiłem się o ciebie. Nie dawałaś znaku życia od niedzieli i pewnie gdyby nie dzisiejsze przypadkowe spotkanie jeszcze jakiś czas byś się nie odezwała.
-Nie chciałam żebyś sobie wyobrażał jak to mnie ktoś pobił – zaśmiała się pod nosem – stęskniłeś się za mną?
-Właściwie to.. tak. Nikt mnie nie bił, nie ochrzaniał. Raj.
-To naciesz się, w poniedziałek wracam.
-No i czar prysnął.
-Wypchaj się.
-Właśnie tego mi brakowało. Co porabiasz na święta?
-Jak to na święta, rodzina, jedzenie. Nic szczególnego – spojrzała na zegarek – Taylor muszę uciekać.
-Podwiozę cię.
-Nie dzięki, poradzę sobie. Widzimy się na zajęciach.
-Może jutro będziesz miała ochotę wyskoczyć gdzieś.
-Zobaczymy się w szkole, daj mi dojść do normalności.
-Myślisz że to możliwe? – zaśmiał się głośno za co uderzyła go w ramię.
-Jesteś największym idiotą jakiego znam.
-Spadaj Hawks.
Machnęła mu ręką i po chwili przechodziła przez ulicę.

17 komentarzy:

  1. Oni są strasznie fajni ^^
    Uwielbiam ich ;D
    Przyjaźń damsko-męska istnieje, to jest piękne!

    Czekam na kolejny rozdział =]
    Pozdrawiam :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj m. jak mogłaś mnie nie powiadomić? Foch >,<! Nie no dobra jesteś boska kocham cię i twoje opowiadanie i ty dobrze o tym wiesz ;* Jak nie dostanę następnego rozdziału dokładnie za tydzień to chyba sfiksuje! P.S i tak foch xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana dawalam znac tylko przez moj zakrecony leb wyslalam tam gdzie nie trzeba ;/ najwazniejsze ze dotarlas ;D buziaaaa ;*

      Usuń
  3. No nareszcie !!!! Moje tygodniowe oczekiwanie zostało wynagrodzone mega dobrym rozdziałem! Ahh ta Jess, oby się kiedyś otworzyła na Taylora ;). Szczerze nie czuje niedosytu z tego względu że uważają się za "tylko przyjaciół", ich duet jest powalający :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co z tego wyniknie ;D sama chcialabym miec takiego przyjaciela :P
      pozdrawiam :*:*

      Usuń
  4. już myślałam ze się dowie ;] Ciekawe co by było jakby się dowiedział?? Hehe.... pewnie od razu by ją zamknął u siebie w domu i nie wypuszczał xd albo poszedł do jej domu i zabił jej matke ;p;p albo... albo już nic bo jeszcze dojdę do tego że ją zgwałci czy coś xdxd
    opowiadanie jak zawsze cudne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Taylor i Jessie... Uwielbiam ich ;3 Mam nadzieję, że nie zniszczysz ich przyjaźni i nie będzie z nich pary, chociaż do siebie bardzo pasują xD
    Pozdrawiam i czekam na nową notkę ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeee, czekam na ciąg dalszy! Uwielbiam ich relacje między sobą *.*
    ~Reneé

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na ciąg dalszy ( a przez Ciebie Cholero, wiem co będzie;)), dlatego pisz i pisz.
    Co do rozdziału...
    Jak zawsze ich relacje mnie rozwalają. Taki kumpel, to prawdziwy skarb. Mam tylko nadzieję, że Jessie się w końcu otworzy przed nim, a nie dusi wszystko w Sobie. W sumie ją rozumiem, czasami lepiej nie obarczać swoimi problemami innych, jednak mam nadzieję, że tutaj będzie inaczej ;D
    A na koniec cytat: ,,Czuł się jak jakiś facet molestujący telefonicznie kobietę.'' -musi to być zarąbiste uczucie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chciałaś a teraz mnie od cholery wyzywasz? :D no piszę piszę :D .. no tak Ty tylko wyłapałaś coś co podchodzi pod erotykę hahaha :D:x
      :* czekam na rozdział u Ciebie.. wiesz który :*

      Usuń
    2. No ba. Ja każde zboczenie wyłapie. Nie mogę się z moją naturą zboka kłócić ;p

      Usuń
  8. Cześć, jeszcze się nie znamy :>
    Jestem Chan Lee ^^ Czytałam twoje komentarze pod postami koleżanek, postanowiłam przeczytać twojego bloga i twoją opowieść. Powiem jedno - nie żałuję! Rozdziały są odpowiedniej długości, nie wychaczyłam żadnych błędów, a same rozdziały czyta się tak lekko, jakbym czytała książkę :> Mogę ci tylko pozazdrościć, bo ja nie umiem pisać tak wciągająco :< Najbardziej uwielbiam rozmowy Taylor x Jessie :) Są takie, jakby to powiedzieć... - naturalne, prawdziwe? Czytając je mam wrażenie jakbym była świadkiem tej rozmowy (tak wiem dziwne, ale tak się czuję czytając twoje rozdziały)
    Czekam na twój kolejny rozdział z niecierpliwością i informuję, że dodaje twojego bloga do linków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za tak miłe słowa, aż mi się gęba cieszy :D

      Usuń