***
Dwójka przyjaciół wychodziła właśnie z kina gdy na ziemię
lunął deszcz, zmywał brud ze wszystkiego na co się natknął, odświeżając kolory,
opustoszając ulice. Słońce już dawno skryło się za horyzontem, pozwalając by
księżyc oświetlał wszystko co znajdowało się pod nim i mimo pory roku było
nadzwyczaj ciepło. Chłopak uśmiechnął się do przyjaciółki, wyciągając do niej
dłoń.
-Chodź, zrobimy sobie
spacer w deszczu.
-Zmokniemy przecież –
nakryła się swoją torebką jakby miało to w jakiś sposób ustrzec ją przed
spadającymi kroplami.
-No nie zmówisz mi przecież
że deszcz potrafi cię zatrzymać. Pokażę ci coś.
Sięgnął po telefon, włączył
jakiś kawałek i podał dziewczynie.
-Schowaj do torebki.
Taylor tupnął nogą w kałuże
pełną wody. Widziała rozpryskujące się krople, po czym skoczył na niewielki
murek obok nich, wykonując jakieś figury, których ona nawet nie starałaby się
powtórzyć. Znowu skoczył w kałuże. Krople padające na opuszczoną o tej porze
rozgrzaną ulicę, oświetloną wzdłuż latarniami, spowodowały unoszącą się parę. A
wśród tego tańczący chłopak. Z jego ciała także wydobywała się delikatna
mgiełka, dodatkowo woda którą rozpryskiwał na wszelkie strony, wyglądała tak
jakby była pod jego kontrolą. Niezwykłe widowisko. Był już cały mokry, ale on
nie zdawał sobie robić z tego nic, wręcz przeciwnie. Były momenty kiedy
kolanami, wyglądającymi jakby były z gumy dotykał ulicy. Stała na chodniku
delikatnie poruszając biodrami, mieli podobny gust jeżeli chodziło o muzykę,
więc wszystkie kawałki które posiadał w telefonie, były też jej ulubionymi. Gdy
skończył się utwór, Taylor z uśmiechem zjawił się tuż przy niej. Żałowała, że
nie nagrała tego. Był niesamowity.
-To było.. Higgins naucz
mnie tego.
Chłopak zaśmiał się a z
jego ust wydobyła się delikatna mgiełka po czym rozpłynęła się niezauważenie w
powietrzu. Położył dłonie na jej biodra, na co ta zareagowała, gwałtownie je
strącając.
-Co to do cholery miało być
zboczeńcu.
-Chcesz żebym czegoś cię
nauczył, a nie pozwalasz się dotknąć? Taki z ciebie twardziel?
Drwił z niej i od razu to
zauważyła, prychnęła pod nosem obkręcając się wokół niego. Na jego twarzy
pojawił się zwycięski uśmiech gdy czuł palce dziewczyny przejeżdżające najpierw
po jego piersi, potem po plecach. Deszcz doprowadził do tego, że wszystko się
na nich kleiło, ciuchy, włosy. Jednak nie przestawali tańczyć, całkowicie się w
nim zatracając.
Wycierała
włosy ręcznikiem ubrana w koszulkę i spodenki Taylora. To był pierwszy raz jak
tańczyła w takim miejscu, na ulicy, ale to było uczucie którego nie potrafiła opisać
słowami. Ten moment, była wolna. Wolna od zmartwień, domu, problemów. Była
tylko ona i ruch, no i przyjaciel. Spojrzała w jego kierunku. Stawiał właśnie
dwa kubki z parującym napojami na stole.
-Tworzymy zgrany duet –
uśmiechnął się.
-Nie zdziwię się jak
skończymy z zapaleniem płuc.
-Warto było, zostajesz?
-Mogę?
-Zadziwiasz mnie coraz
bardziej, tyle razy ci powtarzałem.. – pacnął się nagle otwartą dłonią w czoło
– zapomniałem przekazać ci ucałowania od Thomasa i Danielle.
-Rozmawiałeś z nimi?
-Przed kinem, Danielle
buzia się nie zamykała .
-Mogłabym tam zamieszkać –
rozmarzyła się kładąc głowę na oparciu sofy – wróciliśmy z Londynu zaledwie dwa
tygodnie temu, a ja już cholernie tęsknie za tym miastem.
-Możemy znowu się tam
wybrać, przecież nic nie stoi na przeszkodzie.
-Łatwo ci mówić, gdy się
poznaliśmy mówiłam, że mam inne, ważniejsze priorytety..
Nie chciała dalej ciągnąć
tego tematu, więc uśmiechnęła się szeroko.
Nagle po salonie rozszedł
się natarczywy dźwięk telefonu, sięgnęła dłonią do szafki i podała
przyjacielowi. Nawet gdyby nie chciała nie dało się nie zauważyć kto dzwoni.
Nie skomentowała, za to zobaczyła jak przyjaciel wzdycha i wyłącza telefon.
-Mówiłem jej że nic z tego
nie będzie..
-Chyba jakoś mogę ci pomóc
– uśmiechnęła się złowieszczo.
-Zaczynam się ciebie bać.
-Zobaczysz, że nie trzeba. Oglądamy
jakiś horror?
-Dwa razy nie trzeba mi
powtarzać, wybierz coś idę zrobić popcorn.
Kwadrans później opatuleni
kocami, zajadali się białymi chrupiącymi kulkami, komentując w najlepsze sceny
z filmu.
***
Minął miesiąc odkąd wpadła na swój szatański pomysł, który
jak najbardziej spodobał się Taylorowi. Czekali na nadarzającą się okazję i
mimo, że prawie codziennie byli w firmie, nigdy nie mogli zostać sami.
Niejednokrotnie dwójka przyjaciół śmiała się z planu, jakby co najmniej
wymyślili plan obrony kraju, bądź też całej galaktyki. Mogli też porównać do
planu kradzieży najcenniejszej rzeczy. Wszystko musiało być dopięte na ostatni
guzik, tak by byli wiarygodni. Oboje stwierdzili że muzyka Two Steps From Hell idealnie współgra z misją. Musieli teraz
uzbroić się w cierpliwość, więc czekali.
Okazja nadarzyła się jednego z ostatnich marcowych
wieczorów, które spędzali w pracy. Richard miał spotkanie z Robertem Hasani,
inwestorem mogącym wykonać projekt nad którym od kilku tygodni ślęczeli Taylor
z Jessie. W pokoju znajdował się więc Richard, Robert, Taylor z Jessie i
Chameli. Gdy skończyli rozmowy Richard z mężczyzną wyszli z pomieszczenia,
zostawiając trójkę samą. Na to czekali przyjaciele, na taki właśnie moment.
Jessie
wstała uśmiechając się promiennie i objęła Taylora za szyję, pochylając się tak,
że prawie stykali się policzkami. Widziała ukradkowe spojrzenia, które Chameli
posyłała w stronę Taylora.
-Zaraz wracam kochanie i
może uda nam się wcześniej wyrwać? – powiedziała to szeptem, ale na tyle głośno
by czarnowłosa nie miała problemów z usłyszeniem.
Widać było, że jest
zaskoczona. Poruszyła się niespokojnie na krześle, usilnie starając skupić
swoją uwagę na kartkach przed sobą.
Taylor uśmiechnął się
dotykając dłoni przyjaciółki, które nadal go obejmowały.
-Wracaj i jedziemy.
Cmoknął ją w czubek nosa i
Jessie wyszła.
Nie czekał długo, aż
Chameli odezwie się do niego, szczerze to miał nadzieję, że pozostawi to bez
komentarza.
-Czyli ty i ona..
-Jessie – wszedł jej w
słowo.
Machnęła dłonią jakby od
niechcenia i zakładając nogę na nogę utkwiła w nim spojrzenie ciemnych oczu.
-Teraz z nią jesteś?
-Tak wyszło – rozsiadł się
wygodnie, nie spuszczając z niej wzroku – dużo czasu spędzamy..
-Przestań pieprzyć, jakoś
ci to nie przeszkadzało, żeby skorzystać.
-Słuchaj Chameli, masz
faceta, ja mam teraz Jessie i nie zamierzam jej skrzywdzić.
-Czyli to ja jestem ta zła?
– prychnęła.
-Nie, to co robisz jest
tylko i wyłącznie twoją sprawą – chciał to załatwić w sposób dyplomatyczny, jak
najmniej szkód – zrozum, zależy mi na niej..
-Daruj sobie.
Wstała i nie zaszczycając
go spojrzeniem wyszła z sali. Oparł się zakładając ręce za głowę i zamyślił
się, dopiero ręce Jessie obejmujące go za szyję sprawiły, że się ocknął.
-Jak wypadłam?
-Świetnie, to co jedziemy
do mnie na upojną noc, nabrałem ochoty na ciebie – odchylił się i ujrzał
wściekłość w oczach przyjaciółki.
-Kretyn, napalony idiota.
-W twoich ustach to jak
najsłodsza pieszczota – zaśmiał się cicho.
Chciała się odsunąć ale
przytrzymał ją mocniej za nadgarstki nadal wpatrując się w jej twarz.
-Wiesz, że żartuję.
Dziękuję za pomoc.
Tym razem uśmiechnęła się
szeroko.
-Dlaczego ty nie możesz tak
od razu, tylko podnosisz mi ciśnienie? Kiedyś uodpornię się na te twoje
zboczenia, a wtedy będziesz mógł cmoknąć mnie w..
-Marzę o tym.
Pacnęła go otwartą dłonią w
czoło, śmiejąc się przyjaźnie, po czym Taylor wstał i zakładając kurtkę
skierowali się do wyjścia. W drzwiach windy natknęli się na Richarda, uśmiechał
się promiennie, w dłoni trzymając czerwoną teczkę.
-Udało się – pomachał nią
przed ich nosami – mamy inwestora.
-Wiedziałem, że ci się
uda..
-Nam, nam się udało –
poprawił go – jedziecie już do domu?
-Tak, Taylor obiecał, że
odwiezie mnie, a już jest późno.
-Synu masz pilnować by
dotarła cała i zdrowa, pamiętaj – dodał znacząco, na co para zareagowała
westchnięciem.
-Bawisz się w mamę?
Chłopak popchnął Jessie w
stronę windy, sam machając ojcu na odchodne. Byli już w windzie gdy ojciec
śmiejąc się głośno, odwrócił głowę w ich stronę.
-Przyjedźcie w weekend na
obiad. Razem.
-Zapomnij! – czarnowłosy
odpowiedział w momencie gdy skrzydła się zamknęły i powoli zaczęli zjeżdżać w
dół.
Spojrzał na Jessie, która
nadal uśmiechała się pod nosem, najwidoczniej cała ta sytuacja niezmiernie ją
bawiła, jego już przestało to bawić. Rodzice, nie tylko ojciec z którym
spotykał się codziennie, ale także i matka zamęczająca go telefonami, stali się
nader irytujący.
-Znajdź sobie chłopaka,
dadzą nam spokój.
-Odwal się, chcesz proszę
bardzo, sam sobie znajdź.
-Jak na razie oni chcą
tylko ciebie.
-Trzeba było mnie brać mnie
na święta, poza tym nie jestem dobrym materiałem na dziewczynę – skrzywiła się.
-Co za nienormalna baba.
-I kto to mówi? Zresztą sam
widzisz.
-Nie będę się wysilać, żeby
jakoś przemówić ci do rozumu. Powtarzałem ci miliard razy, że jesteś
niesamowita, ale ty i tak przecież wiesz swoje prawda? Dobra zakończmy ten
temat, bo do niczego to nie prowadzi.. wiesz że za tydzień wracają z Nowego
Jorku?
-Coś Em przebąkiwała, ale w
sumie nie zagłębiałyśmy się jakoś specjalnie w temat. Jacy oni są?
-Zobaczysz sama..
***
Jessie
pochylała się nad jednym z projektów. Razem było ich dwadzieścia osiem. Tyle
domów musiało być zbudowane, a oni musieli przygotować tyle właśnie projektów.
Sprawdzała jeszcze raz czy wszystkie okna, drzwi, schody są uwzględnione, jeden
po drugim. Usłyszała, że ktoś wchodzi do pomieszczenia, ale nie odwróciła głowy
zbyt pochłonięta swoim zajęciem.
-No nareszcie mam okazję
panią poznać.
Podskoczyła jak oparzona
słysząc tuż nad nią głos, nie należący do jej nikogo znajomego i poczuła ból.
Uderzyła głową o coś twardego. Dopiero gdy otworzyła oczy ujrzała mężczyznę
trzymającego się za czoło. Przynajmniej wiedziała w co trafiła. Uśmiechał się
do niej delikatnie. Kasztanowe włosy ułożone w nieładzie, niebieskie oczy,
piękny uśmiech. Jedyne co chciała teraz powiedzieć to WOW. Ubrany w eleganckie
spodnie, jasną koszulę i kamizelkę, prezentował się fantastycznie.
-Przepraszam my się jeszcze
nie znamy, Liam Lashword.
-Jessica Hawks, Jessie.
Uścisnęli sobie dłonie i
dziewczyna znowu pochyliła się nad kartkami.
-Długo tu już siedzisz? Nad
tymi projektami?
Spojrzała na zegarek po
czym przeniosła wzrok na niego.
-Od dwóch godzin?
-Mogę ci przynieść kawę?
-Nie piję ale dziękuję.
-To może coś innego. Pozwól
mi się na coś przydać – uśmiechnął się.
-Został mi jeszcze jeden do
sprawdzenia i koniec, więc na nic mi się dzisiaj nie przydasz. Ale to dziwnie
zabrzmiało.
-Kończysz już? To daj się
zaprosić na cokolwiek.
-Na cokolwiek? – powtórzyła
ze śmiechem.
-Na co będziesz miała
ochotę. Pomogę ci z tym ostatnim.
Usiadł po drugiej stronie
stołu nie czekając nawet na jej odpowiedź. Uwinął się z tym szybko i po kilku
minutach oboje odłożyli dokumenty.
Przeciągnęła się,
przymykając oczy. Wiedziała doskonale, że Liam nie spuszcza z niej wzroku, ale
schlebiało jej to. Pierwszy raz podobało jej się zainteresowanie ze strony
jakiegoś mężczyzny. W końcu spojrzała na niego, siedział oparty na fotelu z rękoma
skrzyżowanymi na piersiach uśmiechając się przy tym delikatnie.
-Wiesz że nie kulturalnie
jest tak się w kogoś wpatrywać?
-Jeszcze większym brakiem
kultury wykazałbym się gdybym zignorował takie piękno – wstał – idziemy?
Skinęła głową i chwyciła za
torbę. Gdy wyszli z budynku do jej nozdrzy dotarł w mgnieniu oka zapach kwitnącego
bzu. Cudowny, słodki, taki orzeźwiający. Zaciągnęła się nim tak mocno, że jej
płuca wypełniły się w całości tym zapachem. Spojrzała na mężczyznę idącego obok
niej.
-Gdzie idziemy?
-Kilka minut drogi stąd
jest niewielka restauracja, zrobimy sobie krótki spacer. Mam nadzieję że nie
masz mi tego za złe.
-Skąd, przyda mi się
odrobina ruchu.
Uśmiechnęli się do siebie i
przeszli na drugą stronę ulicy.
-Od miesiąca słyszałem, że
pracujesz dla Richarda, ale nigdy nie miałem szczęścia by się na ciebie
natknąć. Muszę przyznać, że twoje projekty, twoje wyczucie otoczenia jest
imponujące.
-Dziękuję, miło mi to
słyszeć.
-Studiujesz architekturę
prawdą?
-Tak, trzeci rok.
-I co potem? O ile mogę
zapytać.
-Pewnie. Po studiach jakieś
kursy dalej na architekturze, poszukam pracy. Sama dokładnie nie wiem.
-U Richarda na pewno
miałabyś miejsce. Słyszałem, że coś cię łączy z Taylorem.
Spojrzała na niego
zaskoczona po czym roześmiała się cicho.
-Z Taylorem? Jesteśmy
przyjaciółmi, tylko i wyłącznie.
-Cieszę się..
-A to niby dlaczego? –
posłała mu zadziorny uśmiech pozwalając by otworzył przed nią drzwi do
restauracji.
-Bo mam ochotę jeszcze się
z tobą spotkać.
Nie odpowiedziała, czując
się dziwnie. Jemu jako jedynemu nie miała ochoty przywalić za komplementy i
sposób w jaki na nią patrzył, ale nie dane jej było się dłużej nad tym
zastanawiać bo oto znaleźli się w środku. Ciemne wnętrze rozjaśniało ogromne
akwarium ciągnące się na całej długości ściany. To najbardziej przykuło jej
uwagę, no bo wszędzie widziała stoliki z krzesłami, bar i klientów, ale takiego
kolorowego akwarium, nigdzie. Zaraz, tuż przed nimi zjawił się młody chłopak w
czarnym, idealnie wyprasowanym wdzianku i uśmiechając się przyjaźnie
podprowadził ich do stolika tuż przy tym cudnym zjawisku, od którego nie mogła
oderwać oczu. Czysta, przejrzysta woda. Prawie biały piasek, koralowce których
barwa przyciągała wzrok, tak samo jak i kolor ryb. Niebiesko białe, różowo
żółte, tęczowe, czarne w kropki, paski. Małe ośmiorniczki, kolorowe krewetki,
jakieś stworzonka o istnieniu których nawet nie miała pojęcia. Do wyboru do
koloru, istna paleta barw. To tak jakby ktoś zamknął w szklanym pudełku tęczę.
Spojrzała z uśmiechem na Liama.
-To jest cudowne.
-Cieszę się że ci się
podoba.
Wreszcie zamówili.
Siedzieli teraz wpatrując się w siebie nawzajem. Musiała przyznać sama przed
sobą że ciągnęło ją do tego mężczyzny, sama dokładnie nie wiedziała jak to
nazwać, ale pragnęła lepiej go poznać.
-Masz jakieś plany na
wieczór?
-Raczej żadnych.
-To w takim razie czy
mógłbym zarezerwować twój czas?
Skinęła głową. Pod jego
spojrzeniem czuła się naga, dosłownie. Była niemal pewna że jest czerwona po
czubek nosa, ale zdawał się tego nie zauważać. Jedyne co widział to jej oczy.
Szli
krętymi uliczkami od kilku minut. Powietrze było ciepłe a ich dłonie raz po
raz, niby przypadkiem, się na siebie natykały. W końcu poczuła ciepło
rozchodzące się od koniuszków jej palców i spojrzała na ich złączone dłonie.
Powiodła wzrokiem w stronę mężczyzny. Uśmiechał się mocniej splatając ich
palce. Ciepło wciąż się rozchodziło, zalewając powoli całe jej ciało. Jak długo
szukała tego ciepła, jak długo go pragnęła? Zbyt długo. Otworzył przed nią
drzwi i wsiadła, przez całą drogę trzymał jej dłoń delikatnie głaskając ją
palcem. Gdy zatrzymali się przed budynkiem w którym mieszkał Taylor, chłopak
westchnął.
-Zdecydowanie dni powinny
być dłuższe.. – wyszeptał odpinając pas i siadając przodem do niej.
-Możliwe.
Siedzieli tak chwilę
wpatrując się w siebie, po czym wysiedli z auta.
-Spotkamy się jutro? Może
przyjechać po ciebie?
-Nie musisz przyjeżdżać,
dopiero po zajęciach dotrę tam razem z Taylorem.
-Taylor – mina mu zrzedła –
jesteś pewna że to tylko przyjaciel?
-Liam, o co ci chodzi?
Przystanęła patrząc na
niego podejrzliwie.
-Nie chcę nikomu wchodzić w
paradę.
-Nikomu nie wchodzisz, ale
skoro nie wierzysz..
Wyminęła go, ale złapał ją
za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Nie zdążyła zareagować i wtedy poczuła
jego usta na swoich, nieśmiały z początku pocałunek przerodził się w coś
bardziej namiętnego, przesiąkniętego pożądaniem. Nogi się pod nią ugięły, ale
on trzymał ją w mocnym uścisku nie dając nawet szansy upaść. Nie potrafili się
sobą nasycić, w pewien sposób zaspokoić. Przyjemne mrowienie w ułamku sekundy
objęło całe jej ciało. Jednak w końcu musiał nastąpić koniec, ku obopólnym
niezadowoleniu. Oddychali ciężko, patrząc na siebie i nie potrafiąc powiedzieć
nic, kompletnie nic, jakby nagle zabrakło im słów.
-Pojadę już piękna –
wyszeptał tuż do ucha – zobaczymy się jutro.
Skinęła tylko głową, nadal
nie znajdując w swojej głowie odpowiednich słów. Znów poczuła miękkość jego
ust, tym razem krótko, po czym uśmiechając się wsiadł do auta i odjechał
zostawiając Jessie samą na chodniku z milionami bombardujących ją myśli. Bezwiednie
przejechała palcami po wargach, niedowierzając temu co się przed chwilą stało.
Nawet nie wiedziała jak znalazła się przed drzwiami do mieszkania Taylora, ani
jak zapukała. Ocknęła się dopiero gdy chłopak pomachał jej ręką przed nosem.
-Co jest z tobą?
Weszła do środka i oparła się
o ścianę przymykając oczy. Spoglądał na nią z coraz większym uśmiechem.
-Czy mi się wydaje czy
randka się udała?
-C-co? – przeniosła na
niego rozmarzony wzrok.
-Już nie musisz odpowiadać
– zaśmiał się nalewając soku do dwóch szklanek – współczuję mu jak cholera.
Posłała w jego kierunku
gniewne spojrzenie i usiadła na sofie odbierając od niego szklankę.
-I ty śmiesz się nazywać
moim przyjacielem? – prychnęła.
-Prawdę powiedziałem,
potrafisz irytować i wkurzać, ale cieszę się że w końcu ktoś cię zainteresował.
Jeszcze nigdy nie widziałem cię tak rozanielonej.. doprawdy cudny widok.
Uśmiechnęła się. To prawda,
dawno się tak nie czuła i nawet dogryzania przyjaciela nie potrafiły przyćmić
tej chwili.
-Podrzucisz mnie?
-Teraz?
-Tak, jest już późno a nie
chcę zaspać na zajęcia.
-Dobra, jak chcesz. Dam ci
dzisiaj spokój.
Uśmiechnął się szczerze i
poczochrał misternie ułożoną fryzurę Jessie. Teraz już było jej to obojętne,
była już w swojej bajce.
Myślałam, że bardziej się wkurze na Jess i Liama. Ale jakoś przypadł mi do gustu... Choć przyznam, że tliła się we mnie nadzieja na zazdrość Taylora :D.
OdpowiedzUsuńI czekaj, czekaj - jakie trzy tygodnie? Jakie niezadowolenie? Słońce, jak możesz tak pisać w ogóle?! Na tyłek chcesz dostać chyba :[. Nie będę pisać jak ja uwielbiam twoje opowiadania bo dobrze o tym wiesz, więc nie waż mi się pisać takich bzdur że coś co jest tak świetne nie daje Ci sadysfakcji, gdybym ja tak pisała...o matko :D
;***
Pierwsza :D
Usuńno nie wiem :/ po prostu nie jestem z tego rozdziału zadowolona :/
Usuńa co do trzech tygodni :D no kochana jadę na urlop :D:D:D:D buziaaa
Trzy tygodnie bez Taylora i Jessie?! postaram się jakoś wytrzymać. Oho, do niej się ktoś przystawia... Taylor będzie zazdrosny? *.* to by było ciekawe w jego zachowaniu. I dzięki za komentarz u mnie, ktoś pamięta, że dodałam notkę specjalną :D
OdpowiedzUsuńDasz radę :D wrócę z nową energią, weną, pomysłami i może ktoś zginie :D:D:D:D buziaaaa :*
UsuńKochanie... Ty chcesz bym zeszła na zawał ?! Co to ma być ?! No jak to możliwe no cholera jasna ?! Jak możesz nas zostawić na 3 TYGODNIE ?! :( Co się dzieje?
OdpowiedzUsuńBo rozdział cuuuuuuuuuuuuuuuudny... Nawet z Liamem. Podoba mi się :3 Oby nie okazał się jakimś co to ją przeleci i się zmyje -.- ... Ale oby nie ~ !
Jezu, to było tak cudne....
Bickslow : Cholera, weź się skończ tak ekscytować!
Dobra, dobra...
Nie zostawiaj naaaaaas ~ ! >.<
Buzi
~Reneé
Renee powinnaś jako wróżka dorabiać, czy możesz przepowiedzieć co mnie czeka w przyszłości?:D Przed wyjazdem dodam jeszcze jeden rozdział .. postaram się by był dłuuugi .. i wreszcie.. może.. coś się zacznie.. albo znowu ktoś się pojawi :D
UsuńDzięki za komentarz :*::**:*
Asdskjcfhsdkjfhsdku zgadłam ?! o.O Znaczy jeśli mówisz o tym co ja myślę że ty mówisz :3 Rozumiesz :3 ?
UsuńBickslow : Kto cię może zrozumieć?
Ty :3
Ja tez rozumiem (chyba ;D)
UsuńLiam... grrr...ten ten ten boże jak ja tego gościa nie cierpie! Już samo jego imię doprowadza mnie do szału xd Ale Taylor i Jessie? Kocham ich po prostu, no i trafiłaś w mój gust Two steps from hell... kocham ich za sound track z mass effect, ale ty dobrze to wiesz :D A te trzy tygodnie masz nam wynagrodzić! :D Pozdrawiam :***
OdpowiedzUsuńWiem ze Liam tak na Ciebie dziala ;D ale wiesz ze robie to wszystko w dobrej wierze ;D
UsuńPrzy nastepnym rozdziale (wybacz) bedzie jeszcze wiecej Liama ;D
a muzyka zajebista ;D buziaa
Ohhh....cudo cudo! Jessy ma chłopaka! ;D chociaż jak dla mnie Taylor był by lepszy...a ten plan :) wspaniały :)
OdpowiedzUsuńaha i zapomniałam dopisać... JAK TO TRZY TYGODNIE! JA NIE WYTRZYMAM...ZEJDĘ NA ZAWAŁ ALBO SAMOBÓJSTWO POPEŁNIĘ. PROSZĘ NIE RÓB MI TEGO!!!
UsuńKochana jak zajdziesz na zawal albo samoboja popelnisz to skad bedziesz wiedziec czy cos miedzy nimi bedzie!? Co?
UsuńWroce, obiecuje ;) uwierz ze potrzebuje odpoczynku od tego kraju ;P
3 TYGODNIE? No chyba nieee! ;) nie pozwalam daje ci maksymalnie 2 tygodnie urlopu nie więcej ;p
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny! nie wiemm jak ty możesz być niezadowolona!? ekhh... <33
Życzę dużo weny ;*
Jeszcze w czwartek dostaniesz rozdzial ;) postaram sie zeby byl dlugi (w miare ;D)
UsuńSerio.. Taylor niekiedy jest lepszy niż kawa.. szybko podnosi ciśnienie, zwłaszcza Jessie xD
OdpowiedzUsuńAle i tak go uwielbiam, jak każdego z Twoich bohaterów ^^
Rozdział oh i ah, a zwłaszcza druga połowa ^^
Zakochana Jessie jest jak nie Jessie z początku opowiadania.. ehh ta miłość to jednak potrafi zmienić człowieka xD
No cóż, nie zanudzam już! Czekam z utęsknieniem na Ciebie i na kolejny rozdział!
Buziaki Cukiereczku :*
Mam nadzieje ze ta zmiana Jessie nie spieprzylam opowiadania, wiem ze byla ostra ale czlowiek z czasem sie zmienia, zwlaszcza majac takiego pana T ;D
UsuńoHO. Akcja zaczyna przyśpieszać^^ Wiesz, na co liczę, prawda?;>
OdpowiedzUsuńW ogóle po twoim ogłoszeniu, że przez 3 tygodnie nie będzie nowej notki, 90% czytelniczek podcina Sobie żyły tępym nożykiem do sera ;D
Będziesz miała je na sumieniu;)
I pojawia się konkurent, mimo że go lubię, pozostaje wierna Taylorowi ;D. To on najczęściej gości w moich snach ;D HOHOHOHO...Ale jestem ciekawa co będzie dalej;D
a no i zapomniałam. Życzę udanych wakacji;) Wracaj do nas cała i zdrowa.
Wiem na co liczysz i dostaniesz to ;);D
Usuńi daj Taylorowi chwile wytchnienia, w nocy go meczysz a potem u mnie cieple kluchy bo sily nie ma zboku!! Hahaha